Rozpacz i nadzieja
fot. patrick langwallner / UNSPLASH.COM
Oferta specjalna -25%

Skrupulatom na ratunek

0 votes
Wyczyść

Wiosnę przywitałam w Wenecji. Celem podróży do miasta lagun było oczywiście zwiedzanie kościołów, muzeów i pałaców. Ale był też cel szczególny, czyli dwie interesujące wystawy: jedna poświęcona twórczości Pietra Bellottiego w Ca’ Rezzonico i druga zatytułowana L’immagine della citta’ europea dal rinascimento al secolo dei lumi (Obraz miasta europejskiego od renesansu do oświecenia) w Museo Correr.

***

W Wenecji rodowy pałac nazywa się Ca’, to skrót od słowa casa oznaczającego dom. Ca’ Rezzonico to piękny gmach budowany od 1649 roku na podstawie projektu Baldassarre Longheny, najsłynniejszego architekta epoki weneckiego baroku. Pierwotnymi zleceniodawcami byli członkowie szlacheckiej rodziny Bon, którzy jednak popadli w tarapaty finansowe i do połowy XVIII wieku pałac pozostawał niewykończony. W końcu pochodząca z Lombardii rodzina Rezzonico wykupiła go i doprowadziła do ukończenia budowy w 1756 roku. W tym gmachu od 1936 roku mieści się muzeum poświęcone weneckiej sztuce XVIII wieku, które zostało całkowicie odnowione i na nowo otwarte w 2001 roku.

I rzeczywiście jest na co popatrzeć. Monumentalne schody prowadzą do ogromnej sali balowej, z której otwiera się amfilada mniejszych salonów pięknie udekorowanych freskami, między innymi pędzla Giovanniego Battisty Tiepola. W muzeum jest także wystawiona pokaźna kolekcja malarstwa Antonia Canala zwanego Canaletto, Pietra Longhiego i Francesca Guardiego.

***

Wystawa malarstwa Pietra Bellottiego, siostrzeńca Antonia Canala i młodszego brata Bernarda Bellottiego, jest interesująca wyłącznie z historycznego punktu widzenia. Działał on, zresztą bardzo krótko, w pracowni swego brata, a potem w wyniku rodzinnej kłótni opuścił ją i przeniósł się do Francji, osiadając ostatecznie w Tuluzie, gdzie spędził większość życia, malując mizerne widoczki Wenecji o wyłącznie dekoracyjnym charakterze. W porównaniu ze stryjem i bratem (obaj nosili przydomek Canaletto) jego malarstwo jest niesforne i pozbawione jakiejkolwiek głębi. Wyjątkowo dobrze pasuje do niego stwierdzenie, że „malował na metry”.

***

Przeciętność obrazów Pietra Bellottiego jest uderzająca, jeśli porównać je z wiszącymi na drugim piętrze tego samego muzeum płótnami Antonia Canala. Za pomocą niesamowitej techniki potrafił on namalować to szczególne, mgliste światło, które można dostrzec tylko w Wenecji. Światło to rozchodzi się wszędzie, stanowiąc tło do różnorodnych scen codzienności. Obraz zatytułowany Veduta del rio dei Mendicanti jest świetnym tego przykładem: pranie zwisające z okna obdrapanej kamienicy kontrastuje z detalem eleganckiej fasady kościoła naprzeciwko, gdzie za jedną z jego dumnych kolumn stoi żebrak załatwiający potrzeby fizjologiczne. Samo życie, malowane bynajmniej nie „na metry”.

Od widoków Wenecji przeszliśmy do sztuki współczesnej, udając się z wizytą do muzeum w dawnej Komorze Celnej – Punta della Dogana, w której mieści się ogromna kolekcja francuskiego miliardera François Pinaulta. Projekt wnętrz i aranżacja tej ogromnej przestrzeni znajdującej się obok kościoła Santa Maria della Salute, na cyplu między Canal Grande i Canale della Giudecca, została powierzona japońskiemu architektowi Tadao Ando.

Trzeba tam pójść chociażby po to, aby zobaczyć, z jakim mistrzostwem Ando tchnął nowe życie w tę starą strukturę, zachowując przy tym przestrzeń i wiele elementów oryginalnej konstrukcji. Wrażenie, jakie wywołuje to miejsce, jest rzeczywiście niesamowite.

Muzeum gości wystawę malarstwa, rzeźby i instalacji zatytułowaną Prima Materia. Można tam podziwiać, między innymi, szklane rzeźby amerykańskiej artystki Roni Horn, które wyglądają jak zastygłe bloki krystalicznej wody, oraz cztery naturalnej wielkości postaci Chrystusa – dzieło Adela Abdessemeda, Algierczyka mieszkającego we Francji. Artysta zainspirował się figurą Chrystusa namalowaną przez Matthiasa Grünewalda na początku XVI wieku do ołtarza w Issenheim, ale jego rzeźby są wykonane z drutu kolczastego – materiału samego w sobie twardego, drastycznego, okrutnego. Tytuł dzieła jest prowokacyjny – Décor, a w katalogu wystawy można przeczytać, co autor miał na myśli: „Dzięki użyciu tego materiału, Bóg miłosierny, który budzi miłość i ufność, w rzeczywistości zapowiada niebezpieczeństwo, od którego trzeba się oddalić”. Drut kolczasty miałby więc mówić o „niebezpiecznym” Bogu, od którego należy uciekać.

Jako odbiorca mam swoje osobiste przemyślenia i widzę to trochę inaczej: Owszem, Syn Człowieczy jest niebezpieczny, ponieważ z mocą wdziera się do naszej „bezpiecznej” egzystencji, łamiąc konwencje, obnażając nasze słabości i grzechy, marność naszego życia. Pod tym względem lepiej trzymać się od Boga z daleka, jak najdalej się da, bo nie obiecuje On (przynajmniej na tej ziemi) komfortu i dostatku.

Jednocześnie drut kolczasty ma w sobie niebywałą moc pokazania bólu konającego Chrystusa, a w Nim jest ból i rozpacz milionów ludzi, którzy siedzieli za kolczastym drutem w obozach śmierci i w gułagach, a w niektórych częściach świata nadal siedzą. Odwracam oczy i wyglądam przez okno: po drugiej stronie kanału La Giudecca widzę piękną, spokojną, lśniąco białą fasadę kościoła Zbawiciela, wspaniałe dzieło geniusza, jakim był Andrea Palladio.

Połączenie tych dwóch obrazów przez chwilę traktuję jako znak nadziei, nadziei, że można przezwyciężyć ból i rozpacz. Nie uciekam. Amen.

Rozpacz i nadzieja
Tessa Capponi-Borawska

urodzona 3 marca 1959 r. we Florencji – ukończyła studia historyczne na tamtejszym uniwersytecie, do Polski przyjechała w 1983 roku, przez wiele lat wykładała na Uniwersytecie Warszawskim. Od wielu lat publikuje w „Twoim...

Produkt dodany do koszyka

Zobacz koszyk Kontynuuj zakupy

Polecane przez W drodze