Poker king

  1. Wirtualne Kasyna: Jednak nigdy nie poparł bitcoina, nie mówiąc już o botach, które go handlują.
  2. Automat Do Gier Hot Scatter Gra Za Darmo Bez Rejestracji - Wita nowych graczy z bonusem powitalnym 200% i darmowymi spinami 50, a swoim stałym klientom oferuje innowacyjne nagrody.
  3. Darmowa Ruletka Guru: Twoje witaminy mogą zostać zamienione na bonusy.

Wirtualne automaty do gier 2024

Zen Casino No Deposit Bonus
Istnieje dodatkowe 24 godziny czasu oczekiwania.
Hazard Gry Online
Dzięki wieloletniemu doświadczeniu jako profesjonalny gracz, Francuski Bertrand Grospellier szybko stał się jednym z najbardziej przerażających graczy turniejowych online na świecie.
Jeśli platforma mobilna jest twoją ulubioną platformą do gry, LeoVegas może być najlepszym wyborem, ponieważ zdobyła nagrodę dla najlepszej aplikacji natywnej na EGR Operator Marketing and Innovation Awards 2024.

Grać w sloty za darmo bez pieniędzy 2024

Darmowe Pieniądze Kasyna Bez Wpłaty
Liczba darmowych zakręceń, które otrzymasz, zależy od liczby chmur, które pojawiają się na ekranie.
Yoyo Casino No Deposit Bonus
Wszystko wskazuje na to, że w ostatnim czasie zebrali się razem, ale z pewnością w przeszłości było wystarczająco dużo problemów, aby rzucić ciemną chmurę na ich działania.
Automat Do Gier Divine Lotus Gra Za Darmo Bez Rejestracji

Nostalgia większa niż prawda

Nostalgia większa niż prawda

Oferta specjalna -25%
Wyczyść

Niczego nie żałuję, reż. Olivier Dahan, wyst. Marion Cotillard, Emmanuelle Seigner, Gérard Depardieu, Francja 2007

Film, jaki jest, każdy widzi. Należy pisać o nim, a nie o tym, co się wokół niego kłębi. To karkołomne, zwłaszcza w wypadku obrazów traktujących o historii świeżej i przez wielu pamiętanej, jak choćby opowieść o życiu Edith Piaf. Z drugiej strony film biograficzny, jakikolwiek by był, w sposób naturalny odnosi nas do realnego życia i w naszym odbiorze miesza to, co prawdziwe, z tym, co fikcyjne, a co jest kreacją autora. W Niczego nie żałuję sam reżyser sugeruje oddzielenie stworzonej przez niego historii od narosłego mitu i zatrzymanie na poziomie obrazu. Dlaczego? Chyba dlatego, że z bogatego życiorysu Piaf pokazuje tylko wybrane wydarzenia, zestawione w kilku udramatyzowanych wątkach. Filmowa historia miesza odległe dzieciństwo artystki z końcem jej życia, a następnie przenosi w jego centralną część, która stanowi główną oś filmu. Burzliwe życie uczuciowe zostaje delikatnie wymazane z ekranu, a na plan pierwszy wysuwa się zmaganie z własnymi słabościami i artystyczną pasją. Tyle o treści.

Z kalejdoskopu migawek wyłówmy kilka kluczowych scen, które można uznać za filmowe kontrapunkty, momenty istotne dla zrozumienia odautorskiego przesłania. Co z nich wynika? Choćby z takiej: Na pustej plaży Piaf rozmawia z młodą dziennikarką, która pyta ją, co radziłaby kobietom w różnym wieku. Odpowiedź jest zawsze ta sama: „kochać, kochać, kochać”. Może to i słuszne, ale trąci uproszczeniem. Tym bardziej że w tle milcząco przewija się korowód mężów, kochanków, narzeczonych, kariera przez wiele lat torturowana narkotykami. Jak zinterpretować ową „miłość”, o której mówi Piaf? Przypominają się wykłady profesora Mariana Grabowskiego o fenomenologii miłości, podczas których rozważał ją w przestrzeni dobra i zła moralnego. Zwracał uwagę, że popularne narracje wpoiły w nasze myślenie slogan, wyśpiewywany przez Ordonkę – „miłość Ci wszystko wybaczy”. A to znaczy, że w imię miłości można dokonywać łajdactw, bo najważniejsze, że się kocha – to usprawiedliwia. Gubimy, mówił profesor Grabowski, wcale nie takie oczywiste przeświadczenie o prymacie moralności nad miłością. Wyższości tego, co znajdujemy w przykazaniach, nad tym, co się nam przydarza w świecie. Tym samym budujemy moralność bez miłości, zapominając o innej prawdzie, że nie ma miłości bez moralności.

Albo taki wątek. Wycieczka do Lisieux, do grobu świętej Teresy. Piaf żywi szczególne nabożeństwo do „małej świętej”. W dzieciństwie za jej wstawiennictwem miała zostać cudownie uzdrowiona z zagrażającej jej ślepoty. Potem kilkakrotnie ten wątek się pojawi, zawsze jako ratunek w momentach kryzysowych. Joanna Petry Mroczkowska w swojej najnowszej książce zalicza Teresę z Lisieux do grona świętych niepokornych, choć przykrytych nadmiarem lukru, typowego dla czasów, w których przyszło im żyć. Może zestawienie świętej z piosenkarką to celowy zabieg? Takie duchowe alter ego? Piaf jako artystyczny geniusz: niepokorna, na zmianę czarująca i tyranizująca, z ulicznym akcentem, głośnym śmiechem i ironicznym językiem. I Teresa, która jak pisze Mroczkowska, „nie wybrała załamania, samotności, zła, ale poszukiwanie Boga, nie tyle swoje poszukiwanie Boga, ile Boże poszukiwanie jej samej (…) podjęła drogę przezwyciężania psychologicznych i duchowych trudności z uporem, zaangażowaniem i entuzjazmem. Okazała się kobietą silną, praktyczną i skuteczną”.

Przyznajmy, to doskonały materiał na film. Choćby o tym, dlaczego artystyczny talent częściej staje się udziałem niepokornych, nieokrzesanych lekkoduchów, którzy – mogłoby się wydawać – nie zasługują na boską uwagę. Albo dlaczego artysta, trochę jak mistyk, jest w swej wielkości tak wolny, ale i tak samotny zarazem? Niestety, miast dodać coś do legendy i pogłębiać artystyczny portret, Olvier Dahan grzęźnie w przeciętności, szukając sensacji i tworząc jedynie fabularną ilustrację do niezapomnianych muzycznych szlagierów.

Przytaczam te sceny nie dlatego, by teraz z nieukrywaną satysfakcją dokonać miażdżącej krytyki ikony francuskiej piosenki. Chodzi o coś innego. O przebijający z ekranu dyskretny urok paradygmatu francuskiego myślenia, utkanego z nienagannych manier i dobrego wychowania. O świecką religię, która wyrasta z tego, co piękne, duchowo pożywne, a którą mało poprawnie politycznie nazwać można pogaństwem. Jest w niej miejsce na miłość, której wystarczy powierzchowne „kochaj i rób, co chcesz”. A także na obcowanie z sacrum, a nawet i nabożeństwo do świętej traktowane jako nieszkodliwa ekstrawagancja odprężająca duchowo. Ten, niepozbawiony osobistego uroku, wysoki styl jest wyzwaniem rzuconym każdemu z widzów, by między melodramatycznym wzruszeniem, oplecionym wspaniałymi, zapadającymi w ucho Je ne regrette rien, La vie en rose, La chanson bleue dostrzec traktat o zwolnieniu z wyborów moralnych, prywatnej moralności, sterylnych relacjach wobec drugiego, gdzie w dobrym tonie jest asertywnie używać zwrotów: „nic mnie to nie obchodzi”, „to moje życie”, „jego osobista sprawa”.

Ktoś powie: to za daleko posunięta interpretacja. Może, ale trudno nie odnieść wrażenia, że jako widzowie rozgrzeszamy bohaterkę z jej zachowań, dostrzegając w postaci cechy wyłącznie dobre, które nas samych usprawiedliwiają z postaw podobnych. Któż nie chciałby wyjść na scenę i zuchwale rzucić światu w twarz: „Niczego nie żałuję”! Tu nie chodzi o wymuszone dziwactwo, szantaż sumienia i kościelne ględzenie, co to nie zna twardych problemów życia, ale o obnażenie moralności pustych słów i ciągu nic nieznaczących rytuałów, zawieszonych na wielkich filozoficznych ideach, gdzie wstyd jest wspominać o Dobrej Nowinie i rzeczach ostatecznych. To pytanie do świata, który broni się pięknym językiem bez kantów i niebanalnym stylem zainteresowań. Który potrafi walczyć i manifestować w imię ekologicznych ideałów, a jednocześnie przejść obok zabitego człowieka, tym samym pielęgnując w sobie skazę, cień niepokoju.W nim dorastają postacie pokroju Maurice’a Papona czy Adolfa Eichmanna, zażywających szczęśliwości pod nosem krematoriów, zakochanych w sztuce, z manierami, którym trudno cokolwiek zarzucić.

Wszystko to znane tematy o wzajemnych relacjach wiary i kultury. Mieczysław Jastrun wyznał w rozmowie z księdzem Januszem Pasierbem, że „tego nie można oddzielić. Dwa tysiące lat chrześcijaństwa, a nawet wcześniej, bo przecież Stary Testament…, wszystko zostało nam dane, sposób odczuwania, myślenia (…) to zorganizowało naszą wyobraźnię, zaczepiło uprawę intelektu”. Choć to temat na zupełnie inną historię, warto o tym pamiętać, oglądając biografię Piaf. Inaczej film stworzy w nas zgrabne pozory, które nie manifestują żadnej prawdy. Ich przekazem stanie się intensywność przeżycia i, niestety, nic więcej. A jedyna prawda, do której się przybliżymy podczas seansu, to nostalgia za wspaniałymi czasami świetności muzyki, które minęły bezpowrotnie. To jednak mało odkrywcze stwierdzenie i trudno tego nie odnieść do samego kina.

Nostalgia większa niż prawda
Roman Bielecki OP

urodzony w 1977 r. – dominikanin, absolwent prawa KUL i teologii PAT, kaznodzieja i rekolekcjonista, od 2010 redaktor naczelny miesięcznika „W drodze”, były Prowincjalny Promotor Środków Społecznego Przekazu (2018-2022), autor wielu wywiadów, recenzji filmowych i literackich...

Produkt dodany do koszyka

Zobacz koszyk Kontynuuj zakupy

Polecane przez W drodze