Chociaż od dawna już ich nie ma, wciąż mają swoje miejsce w mojej pamięci. Byli dobrem, które mnie spotkało, doświadczyłam ich pomocy, życzliwości, przyjaźni, modlitwy. To, co zasiali, wciąż rośnie. Więc są. W tej niezwykłej komunii żywych i umarłych.
Znalazłam go przypadkiem. Leżał na dnie szuflady, przyciśnięty papierowymi teczkami, laurkami, starymi listami. Od dawna go nie używam. Jest już niepotrzebny, jak wiele rzeczy, bez których kiedyś trudno było się obejść. Należy do tych zapomnianych czasów, kiedy numery telefonów zapisywało się w notesie. Czarny, nieduży. Skórzane okładki mocno się przetarły, ale kartki w środku mają się całkiem dobrze. Już dawno powinnam się z nim rozstać, ale przechowuję go, podobnie jak stare kalendarze, które czasami lubię przeglądać. Co robiłam rok temu, pięć lat temu, dziesięć?
***
Zajrzałam z ciekawości, odkładając na bok poszukiwanie dokumentu, który gdzieś się zawieruszył. Wygładziłam kilka zagniecionych kartek. Atramentowe litery już wyblakły, niektóre się rozmazały. Pod A tylko kilka nazwisk i numerów, część zupełnie już nieczytelna. Nawet okulary nie pomogą. Strona z literką B cała zapisana. Pani z urzędu miasta, dyrektor szkoły podstawowej, rzeczniczka wojewody, dwa nazwiska, których nie mogę odczytać, nazwisko z adnotacją: POWÓDŹ wzmocnione dwoma wykrzyknikami. Czytam po kolei, jestem już na następnej stronie, bo każda litera ma kilka kartek. Pomagam sobie wskazującym palcem, linijka po linijce. Pod B powinno być jeszcze jedno nazwisko, jeszcze jeden numer telefonu, szukam, trafiam na pana Bronisława, bo choć nazywa się inaczej, zawsze mówiłam o nim pan Bronek, dlatego pewnie wylądował pod B, a nie pod K, gdzie powinno być dla niego miejsce. A może pod K się nie zmieścił?
Jest… Próbuję odczytać, ale dwie pierwsze cyfry są niewyraźne. Przed laty tak często rozmawiałyśmy, że jej numer telefonu znałam na pamięć. Mówiłam do niej pani Elu, ona mówiła do mnie pani Kasiu. I choć byłyśmy niemal rówieśniczkami, przez wiele lat zachowywałyśmy służbowy, serdeczny dystans. Nie pamiętam, kiedy się poznałyśmy, ale kiedy dziś o niej myślę, mam wrażenie, że znałam ją zawsze. Lubiłam, gdy do mnie dzwoniła. Miała w głosie rzadko spotykaną radość. Obojętnie, czy to był poranek, czy późny wieczór, ona szczebiotała. Mówiła szybko i zawsze umiała sprzedać temat.
Zostało Ci jeszcze 85% artykułuWykup dostęp do archiwum
- Dostęp do ponad 7000 artykułów
- Dostęp do wszystkich miesięczników starszych niż 6 miesięcy
- Nielimitowane czytanie na stronie www bez pobierania żadnych plików!
Oceń