W trakcie Eucharystii mamy do czynienia z prawdziwym ciałem i prawdziwą krwią Chrystusa, choć są one obecne pod postaciami chleba i wina. Uświadamiając sobie ten fakt, warto się zastanowić, w jaki sposób można się obronić przed zarzutem chrześcijańskiego kanibalizmu.
13 października 1972 roku samolot z urugwajską drużyną rugby rozbił się w Andach w Ameryce Południowej. Katastrofę przeżyło 33 z 45 pasażerów. Jednak w oczekiwaniu na ratunek zmagali się z ekstremalnie trudnymi warunkami panującymi na wysokości ok. czterech tysięcy metrów. Po kilkudziesięciu dniach przebywania w temperaturze poniżej zera, bez odpowiedniego jedzenia i ubrań, w obliczu śmierci głodowej ocaleni zdecydowali się na jedzenie ciał zmarłych towarzyszy. Była to dla nich najtrudniejsza decyzja, jaką kiedykolwiek musieli podjąć. Ostatecznie udało się uratować 16 rozbitków. W mediach szybko rozniosły się plotki, że ocaleni zjedli części ciał swoich martwych towarzyszy. Po tej informacji wiele osób nie uważało ich już za bohaterów. Zostali potępieni, uznano nawet, że powinni raczej umrzeć, niż stać się kanibalami. Nieoczekiwanie to Kościół katolicki przyszedł im wtedy z pomocą. W kościelnym orzeczeniu uznano, że człowiekowi wolno jeść martwe ludzkie mięso (ciało zmarłego, lecz nie celowo uśmierconego człowieka), jeśli nie ma realnej alternatywy dla przetrwania. Oczywiście nie oznacza to, że Kościół katolicki popiera kanibalizm jako taki.
Eucharystia jako forma kanibalizmu?
W szóstym rozdziale Ewangelii według św. Jana (J 6,22–71) nazywanym „Mową eucharystyczną” Jezus wielokrotnie wzywa do spożywania Jego ciała i krwi. Podkreśla przy tym, że chodzi o spożywanie w znaczeniu dosłownym, a nie symbolicznym. Słownictwo używane przez Jezusa w tym fragmencie nawiązuje do zachowania zwierząt, które rozszarpują i zjadają upolowaną przez siebie ofiarę jako
Zostało Ci jeszcze 85% artykułu
Oceń