Czasami podczas terapii pytam mężczyzn: W kim ma pan wsparcie? Duża część mężczyzn reaguje zdziwieniem, takim lekkim odsunięciem i po chwili namysłu mówi: W nikim.
Katarzyna Kolska, Roman Bielecki OP: Te chusteczki higieniczne na stole w pana gabinecie są dla kobiet, które się rozkleją podczas rozmowy?
Rafał Bornus: Dla mężczyzn też.
Dla mężczyzn? Przecież chłopaki nie płaczą. Od dziecka słyszą: Nie bądź beksą, nie bądź mazgajem.
Do dziewczynek za to mówimy: Bądź dzielna. A ta dzielność oznacza, że dziecko nie ma przestrzeni na swoje emocje albo że rodzice nie są gotowi, by je przyjąć. W ten sposób chłopcy i dziewczynki uczą się, że emocje trzeba kontrolować i powstrzymywać. Nagrodą za to jest stwierdzenie: Dzielna dziewczynka, dzielny chłopiec! Tyle że potem, w dorosłym życiu, za taką „dzielność” płaci się wysoką cenę. Emocje są furtką do wewnętrznego świata, w którym fundamentalne jest pytanie: Czego ja chcę, co jest dla mnie ważne, o co mi chodzi?
W takim razie, co robimy dziecku, mówiąc: Nie bądź beksą?
Sygnalizujemy, że ważne jest nie to, co ono czuje, tylko to, co rodzic chce w nim widzieć. A rodzic chce być dumny z tego, że ma dzielne dziecko, które nie jest beksą.
A dlaczego rodzic chce, żeby dziecko nie było mazgajem?
Bycie beksą jest odbierane jako słabość. Powiedzenie do dziecka: Nie bądź beksą, jest równoznaczne z powiedzeniem mu: Nie miej słabości. Bo jeśli ty nie będziesz miał słabości, to będzie dobrze świadczyło o mnie jako o rodzicu i o naszej rodzinie, w której nie ma miejsca na słabość. My należymy do silnych ludzi.
Mężczyźni, którzy do pana przychodzą, to ludzie, którzy już chcą czegoś od siebie, którzy zrozumieli, że mają taką potrzebę.
Z tym jest różnie. Trafiają do mnie osoby, które chcą pomocy psychologicznej, ale też takie, które wyraźnie szukają pomocy lekarskiej, farmakologicznej. Niedawno przyszedł do mnie mężczyzna w średnim wieku, bardzo dzielny, pracujący po 12 godzin na dobę, ale trzy miesiące temu zawiesił działalność swojej firmy, ponieważ przeżywa bardzo silne lęki, które nie pozwalają mu funkcjonować. Mówię mu: Zapiszę panu leki, które złagodzą te objawy, ale potrzebna jest psychoterapia, żeby pan zrozumiał, skąd te lęki się biorą i co z nimi robić. On na to mówi: Nie, ja chyba nie pójdę na psychoterapię. Pytam, dlaczego, a on odpowiada: A, bo ja jestem taki niewylewny. To pokazuje, że w powszechnej opinii bycie męskim oznacza działanie. A tu, w gabinecie psychoterapeutycznym, nic się nie dzieje, poza rozmową, która służy refleksji i oglądowi siebie. Kiedy ten mężczyzna mówi, że jest niewylewny, to daje mi komunikat: Ja nie będę rozmawiał o uczuciach.
I gdyby przyszedł na psychoterapię, toby mu się świat rozleciał?
Tak, bo nikt go nie nauczył, żeby się zajął sobą. Dodatkowo towarzyszyłby mu wstyd wynikający z przekonania, że mężczyzna nie powinien rozmawiać o uczuciach, nie powinien się bać, nie powinien przeżywać emocji, tylko powinien je kontrolować.
No właśnie, mężczyzna powinien być twardy. A dlaczego te wszystkie rzeczy, które pan wymienił, przypisujemy mężczyźnie? Nie mówimy, że kobieta ma być twarda, że nie może być wylewna.
Kobietom jest ła
Zostało Ci jeszcze 85% artykułuWykup dostęp do archiwum
- Dostęp do ponad 7000 artykułów
- Dostęp do wszystkich miesięczników starszych niż 6 miesięcy
- Nielimitowane czytanie na stronie www bez pobierania żadnych plików!
Oceń