Dzieje Apostolskie
Pierwsze dni kwietnia tego roku określane są jako dni, gdy „cały świat wstrzymał oddech, nasłuchując wieści z Watykanu”, „świat zamilkł, zamarł w oczekiwaniu”, „Polska zamarła w trwodze i zadumie”, „czas na moment się zatrzymał” (cytowane przykłady pochodzą z analizowanej przeze mnie prasy). Dla dziennikarzy, wydawców, drukarzy, a także dla osób — duchownych i świeckich, które w mediach zabierają głos na tematy związane z Kościołem katolickim, był to czas wzmożonej pracy przy tworzeniu specjalnych programów, nadzwyczajnych i poszerzonych wydań czasopism, prasowych dodatków specjalnych. Zatrzymanie czasu oznaczało w tym wypadku zajęcie się tylko jednym tematem: osobą Jana Pawła II, jego odchodzeniem, a potem śmiercią i jej odczuwaniem przez ludzi niemal całego świata. Specjalne wydania oraz dodatki do czasopism, a później także książki publikowane były w zwiększonym nakładzie, a kupowane często jako trwała pamiątka dni, które wkrótce zostały nazwane „Wielkim Tygodniem Polaków”.
Materiał do artykułu pochodzi z trzech dzienników: „Fakt”, „Gazeta Wyborcza” i „Rzeczpospolita”, ich wydań sobotnio–niedzielnych (datowanych na 2–3 kwietnia) oraz poniedziałkowych z 4 kwietnia. Dalszy materiał stanowiło pięć tygodników opublikowanych po śmierci Jana Pawła II: „Gala”, „Newsweek” (wraz z dodatkiem specjalnym), „Polityka”, „Przekrój” oraz „Wprost”.
„Gaśnie pogodnie”. Obraz umierania Ojca Świętego
Ważne miejsce w wydaniach dzienników z analizowanego okresu zajmuje relacja z ostatnich chwil Jana Pawła II, próba jak najdokładniejszego odtworzenia tego, co działo się w apartamentach papieskich od czwartku do sobotniego wieczora, to jest od gwałtownego pogorszenia się stanu zdrowia Ojca Świętego do jego śmierci. Wszyscy dziennikarze mieli do dyspozycji te same źródła: oświadczenia rzecznika Watykanu i wypowiedzi, zwykle bardzo krótkie, osób odwiedzających papieża. Ze względu na zakres tematyczny wskazać można typowe informacje medyczne o stale pogarszającym się stanie zdrowia Jana Pawła II, informacje o tym, co Ojciec Święty robi, czy raczej, co dzieje się w jego otoczeniu, o wypowiadanych przez niego słowach. Zarówno prasa, jak i pozostałe media, podawała informacje o mszach świętych: piątkowej, koncelebrowanej przez Jana Pawła II i dwóch sobotnich, odprawianych już tylko w jego obecności; o przyjmowanych przez papieża sakramentach, o piątkowej Drodze krzyżowej i słuchaniu Pisma Świętego, o wizytach, które pojedynczo składali Ojcu Świętemu dostojnicy kościelni i inne bliskie mu osoby. Dokładnie wyliczano, kto stale towarzyszył papieżowi w tych dniach, a zwłaszcza w ostatnich godzinach życia.
Artykuły ukazujące śmierć Jana Pawła II otwierają poniedziałkowe wydania dzienników, gdyż relacjonują wydarzenie najważniejsze, są punktem wyjścia do pozostałych zawartych w numerze tekstów. Ich autorzy to dziennikarze — korespondenci z Rzymu: Jacek Moskwa (piszący dla „Rzeczpospolitej”), Tomasz Bielecki („Gazeta Wyborcza”) i Tomasz Pompowski („Fakt”, współautorka artykułu Klara Klinger). Teksty te stanowią realizację gatunku, którym jest wiadomość prasowa. Badacze języka prasy wskazują, że najważniejsze miejsca w tego typu artykułach to nagłówki, czyli tytuł z (nieobligatoryjnym) nadtytułem, oraz wyodrębniony graficznie pierwszy akapit tekstu, zwany lidem albo główką 1. Warto przyjrzeć się tym najistotniejszym fragmentom wspomnianych wiadomości prasowych.
Tytuł artykułu z „Gazety Wyborczej”: Zaprawdę, Papież nie żyje to przetłumaczona na język polski łacińska formuła wypowiadana przez kardynała kamerlinga w czasie tradycyjnego rytuału potwierdzającego śmierć papieża — rytuału, który opisany został w końcowej części artykułu. Słowo „zaprawdę” ‘istotnie, rzeczywiście, doprawdy, naprawdę’ słowniki określają jako przestarzałe, książkowe i podniosłe. Współcześnie wyraz ten kojarzony jest wyłącznie z językiem religijnym, stanowi jeden z podstawowych, stałych składników stylizacji biblijnej. To nacechowanie stylistyczne sprawia, że już pierwsze słowo nagłówka wskazuje na związek treści artykułu ze sprawami Kościoła, a podniosły nastrój, który wprowadza, przystaje do tematu śmierci. Równocześnie — być może w sposób niezamierzony przez autora artykułu — wyraz „zaprawdę” (‘naprawdę’) sygnalizuje, że śmierć Jana Pawła II stanowiła dla Polaków zaskoczenie. Jak bowiem w analizowanym numerze tygodnika „Gala” napisała redaktor naczelna Katarzyna Przybyszewska: „W Jego śmierć uwierzyć nie potrafiliśmy, co dziwne, bo przecież pontyfikat Jana Pawła II to historia papieża, który nie bał się i nie wstydził się być człowiekiem. A umieranie wpisane jest w ludzki los”. „Ale czy na coś takiego można się przygotować?” — pytali dziennikarze tygodnika „Wprost”.
Do języka religijnego nawiązuje też tytuł artykułu z „Rzeczpospolitej”: Na wieczny odpoczynek. Jak piszą autorzy Słownika teologii biblijnej, „tym »odpoczynkiem« (»odpocznieniem«) jest samo niebo” 2 wyrażenie „wieczny odpoczynek” to także początkowe słowa najbardziej znanej modlitwy za zmarłych. Trzeci z porównywanych artykułów, zamieszczony w dzienniku „Fakt”, zatytułowany został Cieszył się na spotkanie z Bogiem. Oba te tytuły ukazują to, do czego przyjdzie jeszcze wielokrotnie wracać, mianowicie przyjęcie przez autorów tekstów publikowanych w prasie, która w żaden sposób nie jest związana z Kościołem, religijnego, chrześcijańskiego widzenia śmierci. Zawarty w tytule artykułu z „Faktu” czasownik „cieszyć się” przystaje do wszechobecnego w tym dzienniku bardzo emocjonalnego traktowania nie tylko osoby i śmierci Jana Pawła II, ale postrzegania świata w ogóle.
Jak wskazują badacze gatunków prasowych, lid zawiera informacje, które w danym artykule traktuje się jako najważniejsze lub najbardziej atrakcyjne. Co zatem za najważniejsze uznane zostało w wiadomościach o śmierci Jana Pawła II? Lidy z „Gazety Wyborczej” i „Rzeczpospolitej” na płaszczyźnie treściowej okazują się niemal identyczne:
Ojciec Święty zmarł w sobotę o godzinie 21.37. Polscy duchowni towarzyszyli mu do ostatnich chwil. Umierając, papież powiedział: „Amen” (Rz).
Papież Jan Paweł II odszedł do wieczności w sobotę o godz. 21.37. Podobno — choć nie potwierdzono tego oficjalnie — tuż przed śmiercią powiedział „Amen”. Ojciec Święty umierał wśród Polaków (GW).
W obu fragmentach artykułów, w różnej kolejności, pojawiają się trzy typy informacji: 1) o godzinie śmierci papieża, 2) o ostatnim wypowiedzianym przez niego słowie, 3) o obecności przy jego śmierci Polaków.
Godzina śmierci Jana Pawła II podawana była przez wszystkie media. W prasie z analizowanego okresu pojawia się w najważniejszych miejscach artykułów, nie tylko w lidach, ale także jako tytuł („Przekrój”) lub zakończenie tekstu („Ojciec Święty odszedł 2 kwietnia o godzinie 21.37” — „Gala”). Już następnego dnia po śmierci papieża godzina 21.37 zaczęła łączyć ludzi przeżywających jego odejście. O tej godzinie rozpoczynały się koncerty poświęcone pamięci Ojca Świętego, w dniach żałoby zapalano znicze wzdłuż ulic Jana Pawła II i gaszono światła w domach, przerywano programy radiowe i telewizyjne (w sobotę 9 kwietnia — tydzień po śmierci Jana Pawła II i 19 kwietnia — w dniu wyboru nowego papieża). Przede wszystkim jednak 21.37 stała się godziną modlitwy: nabożeństw i czuwań modlitewnych organizowanych w dniu pogrzebu, w miesiąc i pół roku po śmierci papieża, w dniu jego 85. urodzin, a także w czasie obchodzonego niedawno Dnia Papieskiego. O tej godzinie młodzi Polacy spotykali się pod katedrą w Kolonii w czasie Światowych Dni Młodzieży. To także godzina modlitwy indywidualnej. Wydaje się, że 21.37 także w przyszłości — przynajmniej dla Polaków żyjących za pontyfikatu Jana Pawła II — będzie szczególnym czasem poświęconym temu właśnie papieżowi. Jest to zjawisko nieporównywalne z niczym w historii Polski, bo godziny 4.45 i 17.00 — raczej umowna godzina rozpoczęcia II wojny światowej i zaplanowany początek powstania warszawskiego, choć często wymieniane, nigdy nie zostały otoczone kultem o wymiarze i społecznym, i indywidualnym. Wydaje się, że zjawisko to zestawiać można tylko z kultem godziny 15.00 — godziny śmierci Jezusa i odprawianym w tym czasie nabożeństwem do Bożego Miłosierdzia.
Również wszystkie media podały informację o tym, że Jan Paweł II przed śmiercią powiedział „amen”. Wszędzie też zwracano uwagę, że ostatnie słowo papieża to zarazem słowo kończące modlitwę, życie papieża porównywano zatem do modlitwy, a odnosząc się do znaczenia słowa amen, ‘niech tak się stanie’, wypowiedzenie go interpretowano jako świadome przyjęcie, akceptację śmierci. Pierwszą stronę poniedziałkowego dziennika „Fakt” zajmuje zdjęcie Jana Pawła II na katafalku z podpisem „Amen”. Brak było jakiegokolwiek oficjalnego potwierdzenia, dlatego w prasie pojawiły się zastrzeżenia jak w cytowanym lidzie z „Gazety Wyborczej” („podobno Ojciec Święty powiedział”). Jacek Moskwa z „Rzeczpospolitej” jeszcze inaczej wyraził wątpliwość, czy słowo amen istotnie zostało przez papieża wypowiedziane. W przytaczanym lidzie podano tę informację, natomiast w tekście artykułu zawieszone zostało pytanie: „Arcybiskup Dziwisz […] trzymał Ojca Świętego za rękę. Czy usłyszał ostatnie słowo »amen«?”. Wiadomość o tym, że rzeczywiście tuż przed śmiercią, na zakończenie mszy świętej Jan Paweł II powiedział „amen”, znalazła się w książce Do zobaczenia w raju 3 wydanej dopiero pół roku później — w październiku. Jej autorem jest osobisty fotograf papieża — Arturo Mari. Należy dodać, że pośrednim potwierdzeniem prawdziwości informacji tam zawartych jest wstęp napisany przez arcybiskupa Stanisława Dziwisza.
Od początku nie było wątpliwości co do tego, że prawdziwa jest trzecia informacja: o tym, że w ostatnich godzinach życia Janowi Pawłowi II towarzyszyło jego dwóch sekretarzy — Polaków, kilku innych dostojników kościelnych polskiego pochodzenia i polskie siostry zakonne. Media w Polsce, także cytowane dzienniki, traktowały tę informację jako jedną z najistotniejszych. Wskazywano, że oprócz włoskich lekarzy i pielęgniarzy przy papieżu obecni byli wyłącznie Polacy — osoby te stawały się kimś w rodzaju przedstawicieli narodu. Wiadomość ta wyraźnie niosła dodatkową funkcję perswazyjną, stawała się źródłem pociechy, że „Wielki Wygnaniec” (Vittorio Messari, „Gazeta Wyborcza”) ostatnie chwile życia spędził z rodakami.
W porównaniu z lidem „Rzeczpospolitej” i „Gazety Wyborczej” pierwszy akapit artykułu z dziennika „Fakt” jest znacznie bardziej rozbudowany:
Zgasł pogodnie. Z uśmiechem w oczach — takim go zapamiętali kardynałowie, którzy byli przy Ojcu Świętym w jego ostatnich godzinach. W chwili śmierci trzymał go za rękę jego sekretarz i najbliższy przyjaciel, abp Stanisław Dziwisz (66 l.), który wiernie stał przy boku papieża przez prawie 27 lat jego wielkiego pontyfikatu. Chwilę potem abp Leonardo Sandri ogłosił przez łzy na placu Św. Piotra: O godz. 21.37 nasz Ojciec Święty powrócił do domu Ojca… Była sobota, wigilia święta Miłosierdzia Bożego, które ustanowił sam papież [wszystkie wyróżnienia — A. K.–Ł.].
Początek tekstu to przekształcone słowa przyjaciela Jana Pawła II kardynała Andrzeja Marii Deskura: „Ojciec Święty gaśnie pogodnie”. Kardynał skomentował w ten sposób swą czwartkową wizytę u ciężko chorego papieża, wypowiedź tę cytowała cała sobotnio–niedzielna prasa. Podkreślone w cytowanym akapicie wyrazy dotyczą albo zachowań ludzkich, stanowiących odzwierciedlenie ich emocji lub samopoczucia psychicznego, albo też są słowami, w których znaczeniu tkwi już pewne nacechowanie emocjonalne i wartościowanie. Tego rodzaju słownictwo charakterystyczne jest dla wszystkich numerów „Faktu” opisujących śmierć papieża i inne wydarzenia z nią związane. Na tle innych tekstów lid omawianego artykułu wyraża wręcz stonowane emocje. Oto przykład króciutkiego tekstu z wcześniejszej strony tego samego numeru:
Ten dojmujący widok wstrząsnął Polakami. Gdy telewizja pokazała ciało Ojca Świętego spoczywające na katafalku, w milionach naszych domów rozległ się bolesny płacz (wszystkie wyróżnienia — A. K.–Ł.).
Odwoływanie się do emocji, zarówno pozytywnych, jak i negatywnych, jest zresztą typowe dla tego rodzaju prasy, którą reprezentuje omawiany dziennik, czyli dla tabloidów (bardziej pejoratywnie: brukowców). Tabloidy koncentrują się głównie na opisywaniu sensacji, teksty opatrują dużą liczbą fotografii, wielkimi nagłówkami, pierwsza strona takiej gazety najczęściej „krzyczy” wielkim tytułem i/lub zdjęciem. Z wszystkim tym mamy także do czynienia w kwietniowych, „papieskich”, numerach „Faktu”. Z oczywistych względów z gazet wydawanych w tym czasie wyeliminowano jedynie typowo rozrywkowe składniki: krzyżówki, konkursy, komiksy. Poszukiwanie sensacji zastąpione zostało dążeniem do jak największej szczegółowości, próbą przekazania informacji, których czytelnik nie znajdzie w innego typu prasie. Podawane są godziny snu papieża, badań lekarskich, a nawet zabiegów higienicznych. Dla „Faktu” żaden szczegół dotyczący tego, co prawdopodobnie działo się w apartamentach papieskich, nie jest mało istotny, np. pojawia się informacja, kto zmieniał papieżowi zimne okłady na czole. Dziennik stara się opublikować jak najwięcej wypowiedzi osób, które w tych dniach spotkały się z Ojcem Świętym, każdą z nich, zwyczajem tabloidów, opatruje zdjęciem i w nawiasie podaje wiek danej osoby. Zamieszczony rysunek przedstawia układ pokoju, w którym papież spędził ostatnie dni życia.
Dla drukowanych w „Fakcie” tekstów ukazujących wydarzenia w Watykanie oprócz emocjonalizacji charakterystyczne są: relacja unaoczniająca, udramatyzowana i zobiektywizowana. Osiąga się ją między innymi poprzez użycie czasowników w czasie teraźniejszym, stosowanie nieskomplikowanej składni, nagromadzenie krótkich zdań. Porównajmy dwa fragmenty omawianych artykułów z „Faktu” i „Gazety Wyborczej”:
Nagle Ojciec Święty, który nie miał dotąd siły, unosi rękę w geście błogosławieństwa. Czyni to w kierunku okna z widokiem na plac św. Piotra, gdzie dziesiątki tysięcy ludzi podczas Liturgii Światła odmawiają różaniec. Ręka papieża opada. Ale Jan Paweł II mówi jeszcze „Amen”. Odchodzi. Jest godzina 21.37.
Tuż przed śmiercią Jan Paweł II popatrzył w stronę okien wychodzących na plac św. Piotra, gdzie wierni modlili się w Jego intencji. Jak podał dziennik „La Repubblica”, Papież próbował podnieść rękę, jakby chciał po raz ostatni pobłogosławić wiernych. W końcu powiedział: „Amen”.
Na podstawie tego, co powyżej napisano, nie można wnioskować, że tylko dziennik „Fakt” wyrażał emocje po śmierci papieża. Oczywiście tak nie było. W czasopismach z tego czasu dużo jest sformułowań bardzo emocjonalnych, pytań retorycznych. Nie pojawiają się one jednak (lub pojawiają niezwykle rzadko 4) w tekstach typowo informacyjnych, jak analizowane powyżej, lecz ich domeną pozostają komentarze, teksty o charakterze refleksyjnym. Tak duże nagromadzenie wyrażeń związanych z emocjami lub nacechowanych emocjonalnie i niedopełnienie ich refleksją z pewnością raziło bardziej wymagających czytelników kwietniowego „Faktu”, a dziś — gdy od śmierci Ojca Świętego minęło ponad pół roku — razi jeszcze bardziej.
„Z życia do życia”. Czym jest śmierć?
Z tekstów zawartych w analizowanych numerach dzienników i tygodników wydobyto wszystkie wyrazy i związki wyrazowe dotyczące śmierci, umierania Jana Pawła II. Oprócz rzeczownika „śmierć” i form czasownikowych „umiera — umarł”, „zmarł”, „nie żyje”, „gaśnie — zgasł” bardzo wiele jest wyrazów i związków, które odwołują się do jednej z podstawowych metafor naszej kultury, ujmującej ludzkie życie jako poruszanie się po drodze. Droga ta ma swój początek w momencie narodzin i koniec w chwili śmierci; pojawiają się zatem sformułowania typu „pielgrzym u kresu drogi”, „papież dożył kresu swoich dni”, „[Ojciec Święty] czuje, że koniec jest blisko”. W analizowanych tekstach realizowana jest wersja tej metafory, która śmierć traktuje wprawdzie jako koniec, kres, ale jako kres życia na ziemi („koniec ziemskiej drogi”), odejście, a ściślej: przejście do nowego życia.
Umieranie Jana Pawła II określane jest jako: „odejście”, „droga”, „ostatnia droga”, „ostatnia ludzka droga”, „ostatnia droga w świecie doczesnym”, „droga do Pana”, „droga do nowego życia” (prasa z 2–3 IV wielokrotnie cytuje słowa ojca Konrada Hejmy, że Ojciec Święty jest „gotów do drogi”), mowa jest o „etapie podróży”, „najważniejszej podróży pontyfikatu”, „najważniejszej i najdłuższej podróży życia — podróży do Wieczności”, „przekroczeniu progu nadziei”, „przejściu na tamtą stronę”, „godzinie wezwania na tamtą stronę”. Śmierć to „próg”, „próg do innego życia”, „spotkanie z Bogiem”, „spotkanie z Chrystusem”, „brama przejścia ze świata do Zmartwychwstałego”, „powrót do domu Ojca”, „powrót do Pana”, „połączenie z bliskimi”, „z Bogiem Stwórcą”. Niektóre z wymienionych określeń wyraźnie nawiązują do osoby Jana Pawła II, jego częstych podróży — pielgrzymek i do książki jego autorstwa: Przekroczyć próg nadziei. W cytowanej przez tygodnik „Wprost” wypowiedzi ks. Jakuba Gila, proboszcza wadowickiej parafii, pojawiło się uosobienie śmierci: „On wychodzi na spotkanie śmierci, a śmierć obejmuje go coraz bardziej jak brata, w swoje objęcia”.
Śmierć to chwila, w której swą inicjatywę przejawia druga strona — Bóg: „Pan przyjął swego sługę”, „zabrano go do Ojczyzny Niebieskiej”, „Pan wezwał do siebie”, „Pan zawołał swego sługę do siebie”, „wezwanie na drugą stronę”. Ten sam sposób myślenia o śmierci przejawia się w dwóch słynnych wypowiedziach z tamtych dni. Pierwsza to cytowane przez prasę zdanie, które kardynał Angelo Comastri powiedział w piątek w czasie wieczornej modlitwy na placu św. Piotra, gdy lekarze dawali Janowi Pawłowi II najwyżej sześć godzin życia: „Tego wieczoru lub tej nocy Chrystus otworzy drzwi papieżowi”. Jest to zarazem nawiązanie do słynnych słów Jana Pawła II: „Otwórzcie drzwi Chrystusowi”. Druga wypowiedź to zdanie kardynała Angelo Sodano z niedzielnej mszy świętej, odprawianej w intencji zmarłego papieża: „W wigilię Niedzieli Miłosierdzia Bożego na trzecie piętro Pałacu Apostolskiego wleciał Anioł Pański i łagodnym szeptem zaprosił Ojca Świętego do siebie”.
Jan Paweł II umierał w opinii świętości, co również wielokrotnie znajdowało odzwierciedlenie w prasie z analizowanego okresu, w wypowiedziach wielu osób oraz w tekstach, w których omawiane są zasady przyszłej beatyfikacji i kanonizacji (na przykład „Fakt” zamieścił artykuł zatytułowany Jego droga do świętości). Miejsce, w którym znalazł się Jan Paweł II, określane jest jako „druga strona”, „tamta strona”, „wieczność”, „niebo”, „raj”, „dom Ojca”, „Ojciec Święty jest u Pana”, „za progiem nadziei”, „w miejscu, w którym nie ma już smutku, łez, bólu ani trudu”.
Z wymienionych tu wyrazów i związków wyłania się chrześcijańska wizja śmierci jako początku nowego życia: „życie zmienia się, ale się nie kończy” — tygodnik „Gala” przytacza słowa pierwszej Prefacji ze mszy św. za zmarłych 5. Wprawdzie spora część cytowanych wyrażeń to słowa osób duchownych, często pełniących ważne funkcje w Kościele katolickim, jednak ich wypowiedzi nie są traktowane jako prezentacja punktu widzenia Kościoła jako instytucji, ale jako głos autorytetu, „fachowca w dziedzinie umierania”. Niektóre przytoczone sformułowania pochodzą od osób wierzących świeckich udzielających wywiadu czy będących bohaterami reportażu 6. Nierzadko jednak chrześcijańska wizja ludzkiego losu wyłania się z oryginalnego tekstu dziennikarskiego. Głównie wyczytać ją można z artykułów typu komentarzowego będących ze swej natury prezentacją poglądów ich autora na dany temat. Ich przykładem mogą być teksty Wawrzyńca Smoczyńskiego Pielgrzymka do serc („Przekrój”), Andrzeja Nowaka Król naszych sumień („Wprost”), Pawła Śpiewaka Ostatni prorok („Wprost”). Czasem jednak wyrażenia wyrastające z języka religijnego przenikają także do języka wiadomości prasowych, jak w cytowanym wcześniej tytule Na wieczny odpoczynek czy związku wyrazowym „odszedł do wieczności”. Rodzi się jednak nierozstrzygalna na gruncie tekstów wątpliwość, czy nie mamy tu do czynienia jedynie z pewną konwencją kulturową.
Chrześcijańska wizja świata konsekwentnie prezentowana jest we wszystkich tekstach zawartych w analizowanych numerach „Faktu” — pisma na co dzień preferującego przecież odmienne od religijnych wartości. Redakcja dziennika zdecydowała się w tych dniach na przyjęcie i wyraźne prezentowanie na łamach pisma punktu widzenia wierzącej, katolickiej, większości społeczeństwa. W tekstach informacyjnych pojawia się wiele słów nie tylko wywodzących się z języka religii, ale także niosących sens religijny, m.in. „Bóg”, „Opatrzność”, „niebo”, „święty”, „relikwie”, np. „Opatrzność oszczędziła Ojcu Świętemu cierpienia w ostatnich chwilach życia” (początek artykułu o przyczynach śmierci papieża), „Z góry spogląda na nich sam św. Piotr, u którego boku Jan Paweł II wsłuchuje się teraz w nasze modlitwy” (podpis pod zdjęciem ludzi na placu św. Piotra), „Papież patrzy z nieba” (tytuł). W wielu artykułach pojawia się podmiot zbiorowy, utożsamiający nadawcę z odbiorcą. Służy temu stosowanie form 1. osoby liczby mnogiej czasowników oraz form zaimków „my” i „nasz”, np. „tego komunikatu […] mieliśmy nadzieję nigdy nie usłyszeć”, „ostatnie słowa, jakie do nas napisał”, „[postawił] przed nami i przed całym Kościołem wielkie zadanie […]”, „dał nam drogowskazy, jak tę świętość osiągnąć”, „podczas żałoby mamy wielką szansę stać się lepszymi ludźmi”, „łzy po stracie Ojca Świętego nie przestają płynąć po naszych twarzach”.
Na zakończenie uwag o wyrażeniach związanych ze śmiercią warto dodać, że w analizowanej prasie — z wyjątkiem dziennika „Fakt” — niemal wcale nie pojawia się pojęcie nieba. Dziennikarze i osoby, którym udzielają oni głosu, także duchowne, wyraźnie preferują określenia typu „inne” lub „nowe życie”, „dom Ojca”, „spotkanie z Bogiem”. Wielokrotnie powtarzane, także przez prasę, były w tamtych dniach słowa Jana Pawła II z 1999 roku z Listu do osób w podeszłym wieku: „Głębokim spokojem napełnia mnie myśl o chwili, gdy Bóg wezwie mnie z życia do życia” 7. Jeszcze rzadsze są odniesienia do raju. W poddanych oglądowi numerach czasopism słowo „raj” pojawia się w cytacie tekstu włoskiej ulotki rozdawanej na placu św. Piotra: „Do zobaczenia w raju, Janie Pawle II”, w tytule artykułu, który o tej ulotce wspomina („Rzeczpospolita”), oraz w nekrologu zamieszczonym przez… polskich muzułmanów.
Czy jest to wyraz jakichś tendencji w polskim języku religijnym, trudno ocenić. Częstsze niż gdzie indziej występowanie „nieba” w tabloidzie, którym jest „Fakt”, mogłoby sugerować, że pojęcie to żywe jest przede wszystkim na najbardziej podstawowym, „katechizmowym” poziomie refleksji o wierze. Być może pojęcia nieba i raju rzadziej wprowadzane są do współczesnych tekstów religijnych w związku z tym, że w języku potocznym kojarzą się głównie z przyjemnościami typu cielesnego. W tym właśnie znaczeniu obrazy nieba, a zwłaszcza raju, są często przywoływane przez kulturę masową, na przykład przez reklamę. Uwagi te mogłaby zweryfikować tylko analiza znacznie obszerniejszego materiału.
Chrystus. Ojciec
Porównania Jana Pawła II do Chrystusa w analizowanej prasie występują wielokrotnie. Przede wszystkim wiążą się one z ostatnim okresem życia papieża, jego cierpieniem i śmiercią. Niektóre dotyczą jednak także wcześniejszych momentów życia papieża: zamachu na Ojca Świętego z 13 maja 1981 roku oraz jego późniejszych chorób. Zamach, nazywany „krwawą ofiarą” („Wprost”), uznawany jest za początek i przyczynę późniejszych cierpień papieża, początek jego drogi krzyżowej: „W cierpieniu Ojca Świętego, jego walkach o życie, w upadaniu na zdrowiu, podnoszeniu się z ciężkich chorób i znów upadaniu i wstawaniu jest element biblijnej drogi Chrystusa na Golgotę” („Gala”).
Ludzkie cierpienie oraz jego motywacja religijna od samego początku zajmowały ważne miejsce w nauczaniu Jana Pawła II, mówi się wręcz o jego ewangelii cierpienia. Przyjęcie, zaakceptowanie cierpienia to wzięcie krzyża, czyli wyrzeczenie się siebie. Jest to Boży dar, który pozwala wierzącemu zjednoczyć się z Chrystusem, cierpieć razem z Nim. W wypadku ciężko chorującego od lat papieża do cierpień fizycznych i innych cierpień właściwych każdemu człowiekowi dochodziło jeszcze cierpienie namiestnika Chrystusa, który chce do końca jak najlepiej pełnić swą misję. I to dodatkowe cierpienie, spowodowane sprawowaniem najwyższego urzędu w Kościele, papież — wzorem świętego Pawła — ofiarowywał Bogu. Cierpiał dla Chrystusa, dla dobra Jego mistycznego Ciała, którym jest Kościół. Jak pisze Katarzyna Przybyszewska w „Gali”, Jan Paweł II „mówił kiedyś, że nie można złożyć dymisji z krzyża. Nie można go zostawić na drodze, tylko trzeba go donieść w największym nawet bólu, tak jak Chrystus doniósł swój krzyż na Golgotę” 8
Porównanie cierpiącego Ojca Świętego z umierającym na krzyżu Chrystusem media coraz częściej zaczęły stosować na tydzień przed śmiercią papieża. Bez wątpienia przyczyniły się do tego dwa czynniki: czas liturgiczny, czyli wspomnienie męki i śmierci Chrystusa, oraz bardzo widoczne fizyczne cierpienie Jana Pawła II — cierpienie w obliczu rzesz wiernych i kamer. Dziennikarze tygodnika „Wprost” napisali już po śmierci Ojca Świętego:
Gdy tłumy zobaczyły go w oknie w ostatnią środę, był tak zmieniony chorobą, że z trudem można było rozpoznać w nim dawnego papieża Wojtyłę. (…) Czy widząc go wtedy, skrajnie wyczerpanego, można było nie przypomnieć sobie słów proroka Izajasza o Baranku, który „nawet ust swoich nie otworzył’: „Nie miał On wdzięku ani też blasku, aby na Niego popatrzeć, ani wyglądu, by się nam podobał. Mąż boleści, oswojony z cierpieniem jak ktoś, przed kim się twarze zakrywa”.
Warto przypomnieć, że cytowany tu tekst z Księgi Izajasza (Iz 53,7b; Iz 53,2b–3a) czytany był w Kościele katolickim w Wielki Piątek, czyli zaledwie osiem dni przed śmiercią Ojca Świętego.
W prasie sobotniej, w pewnym sensie przygotowującej czytelników na śmierć papieża, Jan Paweł II porównywany był do Chrystusa w Getsemani — modlącego się i poddającego się woli Boga, przyjmującego śmierć („Wprost”). Ten obraz perswazyjnie wyzyskany został przez cytowanego przez „Gazetę Wyborczą” ks. Jakuba Gila, który w piątek wzywał wiernych: „Czuwajmy razem z nim. Czuwajmy dzień i noc”.
Czasem porównania męki i śmierci Chrystusa z cierpieniem i umieraniem Jana Pawła II prowadzone są w celu ukazania ich różnic. Dziennikarze tygodnika „Wprost” wskazują, że śmierć Ojca Świętego, podobnie jak śmierć Chrystusa, odbywała się na oczach tłumów, mieliśmy do czynienia z „globalną drogą krzyżową” (tytuł artykułu), jednak papież — w przeciwieństwie do Jezusa — w momencie odchodzenia nie mógł czuć się opuszczony, a nawet dziękował ludziom, którzy przy nim czuwali („Szukałem was, a teraz wy przyszliście do mnie. Dziękuję”). Wawrzyniec Smoczyński w „Przekroju” jeszcze inaczej ukazuje te różnice. Pisze, że przesłanie papieża „to przesłanie Chrystusa umierającego na krzyżu. Ale to nie była druga Via Crucis. W sobotę usłyszeliśmy je od człowieka, […] który umierał tak, jak przyjdzie umierać większości z nas, współczesnych ludzi. Nie w Bożym męczeństwie, lecz ze starości, w chorobie i po długim życiu”.
Kilkakrotnie w kontekście śmierci papieża pojawia się słowo „dokonało się” — ostatnie słowo Chrystusa na krzyżu. Oto przykład z dziennika „Rzeczpospolita”: „Echokardiogram jeszcze przez dwadzieścia minut rejestrował akcję serca, aż dr Buzzonetti uznał, że dokonało się. Była 21.37”. Skojarzenie Ojca Świętego z Chrystusem zadecydowało prawdopodobnie także o powstaniu zwrotów „powrócił do domu Ojca” (abp Leonardo Sandri — „Fakt”, „Rzeczpospolita”, „Gala”), „powrócił do Pana” (kard. Franciszek Macharski — „Rzeczpospolita”), „spełnił swoją misję, by powrócić do Tego, który Go posłał” (abp Józef Życiński — „Rzeczpospolita”). Sformułowania te budzić mogą wątpliwości teologiczne, ponieważ zakładają preegzystencję, uzasadnioną w odniesieniu do Chrystusa, który jest Bogiem, ale nie w stosunku do Jana Pawła II — człowieka. Trudno błąd zarzucić tak wybitnym dostojnikom Kościoła. Najprawdopodobniej wyrażenie, którego użył arcybiskup Leonardo Sandri, powstało pod wpływem bardzo silnych emocji, była to przecież pierwsza wypowiedź informująca o śmierci Jana Pawła II. Dwa następne zaś utworzone zostały na zasadzie analogii. Nawiasem mówiąc, dziennikarz „Gazety Wyborczej” poprawił zdanie wypowiedziane na placu św. Piotra: zamiast „Ojciec Święty powrócił do Domu Ojca” — mamy „odszedł”.
W nagłówkach dodatku nadzwyczajnego tygodnika „Newsweek” pojawiają się modyfikacje sformułowań biblijnych, które pierwotnie dotyczyły osoby Jezusa: Świat umiłował („Do końca ich umiłował” — J 13,1), Pozwólcie im przyjść do mnie („Pozwólcie dzieciom przychodzić do mnie” — Mk 10,14). Tym razem słowa te odnoszą się do Jana Pawła II.
Piotr Kraśko z programu pierwszego Telewizji Polskiej w książce Kiedy świat się zatrzymał opowiadał, że przedstawiciele mediów mieli wątpliwości, jak daleko mogą się posunąć w snuciu analogii między papieżem i Chrystusem9. O tym, że czasem rzeczywiście nie rozumiano sensu nauczania Kościoła na temat cierpienia, uczestniczenia wierzącego w cierpieniu Chrystusa, świadczy pytanie, jakie dziennikarz tygodnika „Gala” zadał w wywiadzie biskupowi Tadeuszowi Pieronkowi: „Czy takie cierpienie, jakie dobrowolnie przez lata przyjmował papież, może zbawić świat?”. Odpowiedź biskupa mogła być jedna: „Nie, to cierpienie Chrystusa zbawiło już świat”.
Choć zbawienie już się dokonało poprzez ofiarę Chrystusa, który z własnej śmierci uczynił dar dla ludzi, nie znaczy to, że śmierć Jana Pawła II miała sens tylko w wymiarze indywidualnym. Jak wielokrotnie mówiono i pisano w dniach umierania i bezpośrednio po śmierci papieża, „Jan Paweł II odsłonił nam współczesny wymiar śmierci chrześcijanina. Mógł jak poprzednicy umrzeć w zaciszu, ale wolał pozostać apostołem do końca. Cierpienie oddał Bogu, ale ze śmierci uczynił ostatni dar dla człowieka, którego ukochał w imię miłości Boga” (Wawrzyniec Smoczyński, „Przekrój”).
Ten ostatni dar papieża nazywany jest jego „ostatnią lekcją”, „lekcją rzeczy ostatecznych”, „najpiękniejszą lekcją”, „nauką spod zamkniętych powiek”, „katechezą umierania”, „katechezą śmierci”, „encykliką bez słów”, „niewysłowioną encykliką”, „jednym z najważniejszych kazań”, „świadectwem”. Jak pisał Jerzy Baczyński, „Chyba wszyscy doznaliśmy nieoczekiwanej iluminacji: Papież wciągnął nas w tajemnicę umierania, przypomniał zagubione w konsumpcyjnym jazgocie podstawowe prawdy o ludzkiej kondycji, przywrócił naszej kulturze prawo do starości i śmierci. […] Śmierć, nawet z towarzyszącym jej cierpieniem, może być piękna, dumna, pogodna i ufna. Tyle razy papież mówił o tym w swoich homiliach, ale na tym polega wielkość duchowego przywództwa, że słowa »stają się ciałem«” („Polityka”). Pojawiły się sformułowania, że Jan Paweł II śmiercią „wypełnił” („Wprost”) lub „uwiarygodnił” swoje słowa („Rzeczpospolita” — za prasą niemiecką).
Podobne myśli wyrażone zostały w wielu komentarzach prasowych z tych dni. Paweł Śpiewak w tygodniku „Wprost” zwrócił uwagę, że „przesłanie papieża jest najdoskonalej ekumeniczne, bo po prostu ludzkie”. Fragmenty tekstów poświęcone papieskiej „lekcji umierania” są często bardzo nasycone emocjami: „Czy jest większa miłość niż ta, która popycha człowieka do tego, by z własnej śmierci uczynić naukę dla ludzi?” („Przekrój”), „Jak trzeba żyć, by móc tak umrzeć?” („Gala”). Pojawiają się wyznania osobiste: „Ludzie obserwujący jego cierpienie i odchodzenie stawali solidarnie z papieżem, a w jego bólu dostrzegali siebie i ból tych, którzy przy nas cierpią, odchodzą. Pamiętam umieranie swojego ojca, nagłą śmierć matki. Widzę przed sobą trud agonii dziadka” (Paweł Śpiewak, „Wprost”).
Papieska śmierć wyzwoliła refleksje na temat roli osób, które w ostatnich chwilach „towarzyszą” umierającemu, „czuwają” przy nim. Pojawiają się sformułowania „odprowadzić na drugą stronę”, „pozwolić”, „dać odejść”. Wielokrotnie wraca się do gestu trzymania ręki osoby umierającej. Szczególnie ciekawe spostrzeżenia na ten temat zawiera wywiad z Haliną Bortnowską, znajomą papieża, jedną z założycielek hospicjów („Gazeta Wyborcza”).
Odchodzący z tego świata Jan Paweł II to nie tylko konający Chrystus, to także umierający ojciec. To drugi krąg metaforyczny szczególnie często powracający w analizowanych tekstach. Jan Turnau w „Gazecie o papieżu”, dodatku nadzwyczajnym „Gazety Wyborczej”, napisał:
Żegnamy Ojca. Był nim dla tylu ludzi. Dla katolików był Ojcem Świętym. Dla tylu innych — po prostu ojcem (…). Dla bardzo wielu był naprawdę ojcem — i naprawdę świętym. Jaki teraz będzie Kościół rzymskokatolicki, jaka będzie Polska, jaki będzie świat? Bez Ciebie, ojcze tak zwyczajnie święty.
W cytowanym tekście przenikają się dwa aspekty owego ojcostwa papieża. Pierwszy to pełnienie najwyższej funkcji w Kościele katolickim, bycie „Ojcem Świętym”, „ojcem chrześcijaństwa” („Gala”). Drugi aspekt to wyrażane niezwykle często przekonanie, że Jan Paweł II wszedł do życia osobistego bardzo wielu osób, był kimś najbliższym, członkiem rodziny: ojcem. Mówią o tym bohaterowie wielu analizowanych tekstów. To samo przeświadczenie odzwierciedlają tytuły prasowe: Żegnaj, Ojcze („Rzeczpospolita”, „Newsweek”), Odszedł nasz Ojciec, nasz Tata („Newsweek”). Z takim pojmowaniem osoby papieża wiąże się również częsty wątek osierocenia, np. „czujemy się osieroceni” („Gazeta Wyborcza”), „ludzie modlili się cicho, w samotności przeżywając swoje nagłe osierocenie” („Newsweek”).
Przytoczony fragment artykułu Jana Turnaua pomija jeszcze jeden sposób rozumienia ojcostwa Jana Pawła II. Chodzi tu o przedstawianie papieża jako ojca narodu. O Janie Pawle II jako o ojcu narodu przeczytać można głównie we fragmentach artykułów omawiających papieskie pielgrzymki do ojczyzny („Gala”, „Polityka”, „Wprost”), np. „pamiętamy, jak w czasie spotkania w Belwederze pełniący honory gospodarza stanu wojennego generał Jaruzelski nie umiał w obliczu prawdziwego ojca tego narodu powstrzymać drżenia” (o pielgrzymce w roku 1983), „w ostatnich pielgrzymkach, w roku 1997, 1999 i 2002, przybywał jak dobry ojciec” (Andrzej Nowak, „Wprost”).
Postrzeganie Jana Pawła II jako ojca narodu wprowadza do rozważań o papieżu element narodowy. Ojciec Święty nazywany jest w prasie „naszym rodakiem”, „naszym najwybitniejszym” lub „największym rodakiem”. W stosunku do papieża określenie „rodak” jako główne występowało i występuje w języku osób niezwiązanych z Kościołem katolickim. Nawiasem mówiąc, sam Jan Paweł II poprzez swoje częste posługiwanie się słowem „rodak” (słynne: „Pozdrawiam wszystkich rodaków”) na nowo je dowartościował. W okresie po roku 1989 w wystąpieniach publicznych wyraz ten funkcjonował raczej rzadko, co wiązać by należało z jego nadużywaniem w czasach PRL–u, przede wszystkim przez Edwarda Gierka i Wojciecha Jaruzelskiego. Ostatnie bardzo częste określenie stosowane w odniesieniu do Ojca Świętego to „nasz papież”. Warto zwrócić uwagę, że niewątpliwie wartościujący, emocjonalny zaimek „nasz” w zależności od użycia nabiera różnych znaczeń. Dla mieszkańców Wadowic „nasz papież” to papież urodzony w Wadowicach, dla górali — góral, dla krakowian — to ich dawny biskup, a dla reszty Polaków to ich rodak. „Nasz papież” to także papież — Słowianin: „Myśmy także go kochali i był to także »nasz Papież«” (ks. Tomáą Halík — czeski filozof i teolog, „Gazeta Wyborcza”). Po wyborze następcy Jana Pawła II wyrażenie „nasz papież” zaczęło funkcjonować jako określenie odróżniające osobę zmarłego papieża i Benedykta XVI.
Inne obecne w tekstach prasowych obrazy metaforyczne, mianowicie Jan Paweł II jako Piotr (szerzej: Apostoł), Jan Paweł II jako Mojżesz i jako prorok, nie wpisały się tak bardzo w obraz śmierci Ojca Świętego, dotyczą albo całości pontyfikatu (Piotr), albo też różnych innych jego momentów (Mojżesz, prorok).
Podsumowanie
Początek kwietnia 2005 roku to czas, w którym prasa w żaden sposób niezwiązana z Kościołem katolickim często sięga do języka tego Kościoła. I nie są to cytatowe użycia formuł religijnych, wobec których autor tekstu zaznacza swój dystans. Bardzo często jest to mówienie głosem Kościoła, przekazanie chrześcijańskiej wizji świata, głównie wizji śmierci. Można by nawet powiedzieć, że język tekstów „Rzeczpospolitej” przypomina język „Tygodnika Powszechnego” z tego samego czasu, a język artykułów poświęconych papieżowi opublikowanych w tygodniku „Newsweek” nie różni się w sposób istotny od języka „Przewodnika Katolickiego”.
Obraz rzeczywistości, który wyłania się z analizowanych tekstów prasowych pojmowanych jako pewna całość, to obraz świata, który MA SENS. Świata, którego fragmenty tworzą całość (czasowniki „dopełnić” i „wypełnić”). Bóg okazuje się nie tylko Stwórcą, ale czuwa nad światem, nie jest daleki, lecz bliski. To On zaplanował śmierć Jana Pawła II, wybrał jej czas: po świętach Wielkanocy, które na nowo przybliżyły wiernym tajemnicę zwycięstwa Chrystusa nad śmiercią, w wigilię święta Bożego Miłosierdzia. Bo śmierć Jana Pawła II była wyrazem miłości Boga do niego i do Kościoła. I głęboki sens tkwi w tym, że Karol Wojtyła — Jan Paweł II zaistniał w życiu Kościoła, świata i każdego z nas, nie tylko wierzących.
Jak w artykule Czas na chwilę zatrzymany („Rzeczpospolita”) pisze antropolog Roch Sulima, „umieranie Jana Pawła II nadało lub przywróciło machinie mediów masowych ludzki wymiar”, w naszym świecie nastąpił „powrót słów elementarnych”: „śmierć”, „ból”, „umieranie”, „współczucie”, „nadzieja”. Każda rzecz zyskała swój właściwy wymiar.
1 M. Wojtak, Gatunki prasowe, Lublin 2004, s. 78–79.
2 Słownik teologii biblijnej, red. X. Leon–Dufour, hasło: „odpoczynek”.
3 A. Mari, Do zobaczenia w raju, rozmawia J. Mikołajewski, Warszawa 2005, s. 131. 4 W artykule Na wieczny odpoczynek takimi pojedynczymi emocjonalnymi sformułowaniami są: „osoby, który miały szczęście być w papieskim apartamencie” oraz „dopełniło się” (o tym wyrazie piszę w dalszej części tekstu).
5 „Gala” cytuje te słowa jako wypowiedź kard. Macharskiego.
6 Warto tu dodać, że przekonanie o tym, iż śmierć fizyczna nie jest końcem istnienia, pojawiło się nawet w cytowanej przez „Rzeczpospolitą” wypowiedzi prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego, człowieka niewierzącego: „Ojciec Święty […] może pogodnie zamykać ten swój okres życia na ziemi”.
7 Stąd zaczerpnęli nazwę pomysłodawcy „Łańcucha z życia do życia” — łańcucha rąk, tworzonego w polskich kościołach i w miejscach publicznych 3 kwietnia w południe.
8 W innym miejscu ten sam tygodnik podaje: „Pewnego dnia swą determinację miał ponoć uzasadnić słowami: »A czy Chrystus zszedł z krzyża«?”.
9 Kiedy świat się zatrzymał. 63 dni w Watykanie z Piotrem Kraśko. Rozmawia Marcin Witan, Katowice 2005.
Oceń