Jan Paweł II nie tuszował pedofilii. „Za jego życia nikt w to nie wątpił”, 21 października 2020 r.
To był wielki pontyfikat, ale nie idealny – mówi o. Maciej Zięba. Autor nowej książki o Janie Pawle II w rozmowie z WP obala zarzut tuszowania pedofilii, i wskazuje błędy papieża. Ubolewa, że Polacy go „kremówkują”, stawiają pomniki i rozumie młodzież, która pyta: „co tu się odjaniepawla?”.
Jakub Zagalski, WP.PL: Podoba się ojcu pomnik papieża, który stanął przed Muzeum Narodowym w Warszawie?
Maciej Zięba OP: Nie lubię sztuki zaangażowanej, która ma coś uwzniaślać albo z czymś walczyć. Ale podchodzę do tego z dystansem, bo istnieje wolność wypowiedzi, wolność twórcza. Słyszę jednak krytyczne komentarze o tym pomniku ludzi zajmujących się sztuką i historią sztuki. Jednocześnie przypominam sobie słowa, które usłyszałem od Jana Pawła II, że „nie potrzeba pomników z kamienia, tylko docierać do serc i umysłów”. I to jest ważne.
Stawianie pomników lepszych lub gorszych, przy czym większość jest gorszych, albo bardzo złych, to niedobry kierunek. To nas odrywa od postaci papieża, spłyca to, co on robił i proponował.
Szacuje się, że Polacy postawili mu już ponad 700 pomników.
Stawianie pomników to jest najprostsza forma wyrazu pewnych emocji. A taka liczba powoduje efekt odwrotny od zamierzonego. Jeżeli w Polsce mamy 700 pomników papieża, to jest koszmarnie dużo. Do tego dochodzą żłobki, przedszkola, uniwersytety, ronda, szlaki górskie, wodne itd. im. Jana Pawła II. To rodzi przesyt i siłą rzeczy sprzeciw. Szczególnie w młodej generacji, która utworzyła sobie nawet termin „odjaniepawlać”. I ja tę młodzież dobrze rozumiem, bo nie zaproponowano jej czegoś twórczego, sensownego, co mogłoby jej pomóc. Sam Jan Paweł II nawet stary i schorowany świetnie nawiązywał dialog z młodzieżą na całym świecie, w Polsce oczywiście też. A dzisiaj została ona zasypana ogromną ilością najczęściej kiczowatych faktów z życia papieża.
Niedawno recenzowaliśmy film „Wojtyła. Śledztwo”. Hiszpański dokument, który obiecywał nowe fakty w sprawie zamachu czy działalności służb wokół papieża, a okazał się kolejną nic nie wnoszącą laurką. Książka „Pontyfikat na czas zamętu” laurką nie jest, ale wpisuje się w założenie, że Jan Paweł II był wielkim papieżem.
Bo był wielkim papieżem.
Ojca zdaniem taka ocena pontyfikatu nie zmieni się za 100 czy 200 lat. Ale teraz jesteśmy 15 lat po śmierci Jana Pawła II i mnożą się zarzuty, i wulgarne obelgi pod jego adresem. Przeciwnicy wielkości Jana Pawła II z pewnością czekają na film braci Sekielskich, którzy mają udokumentować jego rolę w skandalach pedofilskich.
Myślę, że w tym filmie nie będzie żadnych rewelacji. Bo trudno w tym temacie o jakieś nowe odkrycia. Zarzut dotyczy krycia pedofilii w momencie, kiedy ten problem nie został jeszcze rozeznany, dopiero się zaczynał. A papież od początku konsekwentnie i skutecznie reagował, przy czym nawet szef państwa, czy wielonarodowej korporacji nie jest w stania reagować w pojedynczych sprawach stricte personalnych. Tym bardziej głowa Kościoła. Od tego są nuncjatury, konferencje episkopatu, kongregacje. Papież nie jest w stanie śledzić spraw prowadzonych przez kilka tysięcy biskupów na całym świecie. Na poziomie struktury, wydanych dokumentów, instrukcji, zaleceń i diagnoz, działał jednoznacznie.
Za jego życia opinia publiczna, również pozakościelna, doceniała to i uznawała, że papież świetnie reaguje. „Time” nadał mu z tego powodu tytuł Człowieka Roku, „Der Spiegel” też pisał w podobnym tonie. A przecież nie są to pisma katolickie, wręcz nastawione do Kościoła raczej negatywnie. Zarzuty pojawiły się dopiero po śmierci Jana Pawła II i nie są one budowane na nowych faktach.
Trzeba przyznać – za pontyfikatu Jana Pawła II były dwie nieudane nominacje kardynalskie, które przyczyniły się do zarzutów o krycie pedofilów. Ale to były dwie nominacje na 261. Myślę, że każdy menadżer, polityk, człowiek podejmujący decyzje chciałby mieć taki bilans – dwie błędne decyzje na 261. Ale jednak trzeba przyznać, że tutaj gorzko się pomylił, że to były błędy. Bo osoby niegodne zostały awansowane.
Papież się pomylił? To był jego błąd?
Na pewno nie było to świadome. Tak samo, gdyby wiedział o straszliwej roli Degollado (założyciel Legionu Chrystusa, a zarazem bigamista i pedofil – dop. JZ), nigdy w życiu nie przyjmowałby go u siebie i nie robiłby sobie z nim zdjęć. W najnowszej książce podkreślam, że papież wybrał opcję zaufania, żeby wyzwalać dobro z ludzi, dobrą energię. I z milionów ludzi skutecznie ją wyzwalał. Jednocześnie nie przypuszczał, że ktoś tak cynicznie, ze złą wolą, może go oszukiwać.
Trzeba też brać pod uwagę jego doświadczenia z Polski, gdzie SB, ale też Stasi czy KGB, produkowały mnóstwo fałszywek, oszczerstw, które miały kompromitować duchownych. Dlatego bywał nieufny do takich oskarżeń. Co nie zmienia faktu, że te wspomniane dwie nominacje kardynalskie i sprawa Degollado będą minusem tego pontyfikatu. Pontyfikatu, który trwał 27 lat i w tym czasie papież musiał podejmować miliony decyzji, także personalnych. Trzeba sobie jasno powiedzieć, że to był wielki pontyfikat, ale nie pontyfikat idealny.
Częstym zarzutem w kontekście rzekomego tuszowania pedofilii przez Jana Pawła II jest brak reakcji na raport o. Thomasa Doyle’a z 1985 r. Na łamach WP prof. Arkadiusz Stempin pisał, że „Jan Paweł II wiedział o pedofilii w Kościele i mógł ukręcić łeb tej hydrze” właśnie w nawiązaniu do raportu amerykańskiego dominikanina. A samego Doyle’a określił mianem „ważnej figury Kościoła”.
W rzeczywistości to była dość niepoważna postać. Doyle był dzieckiem rewolucji 1968 r. marksizująco-lewicowym, trochę nawiedzonym księdzem, który więcej pisał o Leninie niż o Chrystusie. I z punktu widzenia wiarygodności łatwo było zdezawuować jego świadectwo. Napisał raport, ale taki dokument przecież nie trafia bezpośrednio do papieża. Zajmuje się tym nuncjatura czy kongregacja, gdzie nawet ktoś bezstronny mógł to z łatwością odłożyć ad acta. Nie mogę jednak wykluczyć, że memorandum Doyle’a ktoś ukrywał świadomie. Ale jeśli tak było, to mógł z łatwością znaleźć argumenty dyskredytujące autora raportu pokazując, że był to zarażony komunistyczną ideologią ksiądz, który z czasem otwarcie atakował Kościół i podważał wiarę katolicką. Swoją pracę pisarską poświęcał chrześcijaństwu w służbie rewolucji marksistowskiej. Dlatego był mało wiarygodny. Ale trzeba przyznać, że miał rację, gdy ostrzegał o pedofilii.
Czyli zarzut krycia pedofilii przez Jana Pawła II bazuje na raporcie „nawiedzonego księdza”, którego nikt nie brał na poważnie? To nie była żadna ważna postać?
A gdzie tam. On był jednym z wielu specjalistów od prawa kanonicznego w kurii biskupiej, których w USA jest blisko 200. Później był kapelanem wojskowym i miał kłopoty zarówno ze zwierzchnikami wojskowymi, jak i kościelnymi. Nie był nikim ważnym w strukturze. Do tego głosił te swoje leninowskie fascynacje o tym, jak rewolucja bolszewicka pomogła wzrastać chrześcijaństwu, do czego jako Polak mam szczególny sceptycyzm. I myślę, że wszyscy w Polsce możemy mieć dystans do takich poglądów.
Pedofilia w Kościele jest ostatnio często łączona z tzw. lawendową mafią, co brzmi jak woda na młyn zwolenników teorii spiskowych. Ks. Oko napisał niedawno książkę o lawendowej mafii, ks. Isakowicz-Zaleski mówił o niej chociażby w filmie „Zabawa w chowanego” braci Sekielskich.
Ks. Oko – jak mi się wydaje – czuje się poraniony przez media i jest mocno jednostronny w swoich opiniach. Ks. Isakowicz-Zaleski też czasem swoją publicystyką „ujednostrannia” swoje sądy. Ale jest ważną postacią i wiele dobrego uczynił swoją bezkompromisowością, to trzeba podkreślić. Natomiast ja takich badań nie prowadziłem. Bywałem setki razy w Watykanie, byłem 10 lat w komisji papieskiej, i nie widziałem śladu takich zachowań czy działań. Rozmawiałem z ludźmi, którzy tam pracowali, znałem kolejnych ambasadorów w Watykanie, to byli moi przyjaciele. I taki temat w rozmowie z nimi się nie pojawiał. Natomiast jeżeli ks. Oko czy Isakowicz-Zaleski mają takie informacje, to oczywiście nie mogę wykluczyć, że takie lobby istnieje. A jeżeli jest jakieś ukryte lobby i to jeszcze stworzone na zdradzie powołania, to to jest rzecz ogromnie szkodliwa, trzeba takie lobby demaskować i uniemożliwić spiskowe działania.
Tego nauczył mnie Jana Pawła II, że zawsze stoimy po stronie prawdy. Nawet jeżeli jest ona bolesna, to jej ujawnienie nas oczyści. A ukrywanie czy też naginanie, zawsze będzie szkodziło Kościołowi. Zło trzeba ujawniać i wypalać gorącym żelazem. W innym przypadku sprzeniewierzamy się misji Kościoła…
Pełna wersja wywiadu dostępna jest na stronie: ksiazki.wp.pl
Oceń