Jeszcze się opalamy albo czytamy książki w cieniu drzew, słowem – wakacje. Dlatego przepraszam, że trochę zakłócę wam letni odpoczynek, ale do natury felietonu należy, że autor dzieli się z czytelnikami tym, czym żyje, co go fascynuje lub niepokoi w danym momencie, a mnie w tej chwili niestety nie jest do śmiechu.
Pamiętam, jak w latach dziewięćdziesiątych ubiegłego stulecia na Zachodzie pytano mnie, jaki sens ma obecność Kościoła katolickiego w Rosji, skoro jest tam lokalny i silny Kościół, czyli prawosławie. Czy nasza misja w Rosji to nie prozelityzm i sposób na wyrywanie wiernych miejscowemu chrześcijaństwu? A może to jakaś próba polonizacji? Cierpliwie tłumaczyłem wówczas, że, po pierwsze, Kościół katolicki w Rosji istniał i istnieje, a nasi bracia i siostry potrzebują opieki duszpasterskiej, po drugie, nikt nie uprawia prozelityzmu wśród prawosławnych, bo ogromna większość ludzi zgłaszających się do nas to ci, którzy przychodzą z ateistycznych, wychowanych w komunizmie środowisk, po trzecie wreszcie, że nawet jeśli wśród duchowieństwa i sióstr zakonnych przyjeżdżających na tereny byłego Związku Radzieckiego, w tym samej Rosji, Polacy stanowią większość, to przecież jest tam także dużo Francuzów, Niemców, Hiszpanów, Włochów i Amerykanów z obu Ameryk – misja jest zatem uniwersalna, a nie polska. Nie do wszystkich docierały moje wyjaśnienia i bywało, że patrzono na mnie podejrzliwie jak na obrońcę jakiegoś polskoka
Zostało Ci jeszcze 75% artykułuWykup dostęp do archiwum
- Dostęp do ponad 7000 artykułów
- Dostęp do wszystkich miesięczników starszych niż 6 miesięcy
- Nielimitowane czytanie na stronie www bez pobierania żadnych plików!
Oceń