Siedem tajemnic. O sakramentach
Wj 20,1-17 / Ps 19 / 1 Kor 1,22-25 / J 2,13-25
Słuchając ewangelii o oczyszczeniu świątyni, można popełnić szereg błędów.
Można na przykład zrozumieć to wydarzenie na wzór handlarzy i tych, którzy czerpali zysk z wypracowanego przez nich utargu – ludzi oburzonych ze względu na nieuzasadnioną przerwę w prowadzeniu interesu. Robią to w końcu rzadko, tylko przed wielkimi świętami, gdy ich usługi są cenione i potrzebne. Oto szalony kaznodzieja wywraca im sprzęty i rozgania zwierzęta. Wbrew pozorom to nie jest postawa abstrakcyjna, taka, która by chrześcijan nie dotyczyła. Lubimy „czerpać zysk” z Jezusa, który jest delikatny, pokorny, cichy, przyjmuje grzeszników i celników bez żadnego „ale”. Lokowanie swych uczuć i wiary w obrazie Jezusa pozbawionego surowości uspokaja. Może się jednak okazać, że to „lokata” krótkoterminowa.
Inni mogą przyjąć interpretację pobożnych bywalców świątyni, którzy korzystają z usług handlarzy. Choć ci ostatni to zdziercy, a ich ceny wzbijają się wyżej niż modlitwy pielgrzymów, to jednak zakup u jednego z nich gwarantuje, że zwierzę nie będzie odrzucone przez kapłana składającego ofiarę. Pogodzeni ze stanem rzeczy Żydzi czują respekt przed Jezusem. Wstrząsnął nie tylko targowiskiem, ale również ich sumieniami. Dlatego nie oburzają się na samo wyrzucenie przekupniów i bankierów. Drażni ich jednak uzurpacja władzy, której Chrystus się dopuszcza. Nie wystarcza racja, żądają znaku. Czy jest to odległe od doświadczenia chrześcijan świadomych grzechów, z którymi się pogodzili? Czy nie reagują z oburzeniem na wulgarne w swej prostocie nauczanie Kościoła? Czy tak wiele żądam, gdy oczekuję, że ten, który burzy mi ustalony porządek spraw i postępowania, wykaże się czymś więcej niż biczem i siłą?
Przyjrzyjmy się teraz Chrystusowi. Działa rozważnie – nie niszczy klatek z gołębiami, ale domaga się, by je wyniesiono. Gniew Go nie zaślepia, bo kieruje się gorliwością o coś większego niż zadośćuczynienie swoim emocjom. Po podróży do świątyni, w miejscu, w którym ma powierzyć się obecności Boga, napotyka zgiełk, ryk bydła i krzyk handlarzy. Chce spotkać cichą obecność Ojca – Szekinah, a staje wobec jej profanacji. W takim zderzeniu swoje własne ciało rozpoznaje i nazywa świątynią. To, co robi, obok fundamentalnego znaczenia – przywrócenia Dziedzińcowi Pogan roli przestrzeni modlitwy pogan – jest, podobnie jak w Kanie, objawieniem chwały uczniom. Oni mogą zrozumieć, że Jezus, który przywraca porządek ustawiony przez Jahwe, jest tym, który Go zna i działa tak, jak Mu powiedział.
Oceń