Papież Franciszek idący obok ściany i pozdrawiający gestem dłoni
fot. Mazur / catholicnews.org.uk

Nasz problem z Franciszkiem i z każdym innym papieżem – czy to w kwestii ukraińskiej, czy jakiejkolwiek innej – polega na tym, że to my mówimy papieżowi, co powinien robić, a nie chcemy usłyszeć tego, co następca Piotra pragnie powiedzieć nam.

Rozmawiają Wojciech Ziółek SJ i Włodzimierz Bogaczyk

„I choć przyjdzie nam poczekać parę lat na rozpoczęcie formalnego procesu beatyfikacyjnego, to z ust wyrywa się słynne santo subito, bo okazał się sługą wiernym, roztropnym pasterzem i przewodnikiem, »odbudowując Kościół Boży«”. To fragment tekstu jezuity ojca Pawła Kosińskiego, którego lekturę polecał ojciec w mediach społecznościowych. Czy patrząc na zmarłego Ojca Świętego Franciszka, powinniśmy w nim widzieć przyszłego świętego?

Tylko umrzeć powinniśmy i Franciszek już się z tej powinności wywiązał. Ale zanim to zrobił, to przypomniał nam, że wobec Pana Jezusa wszystko inne jest mniej istotne i że warto Ewangelię brać na serio. Dlatego właśnie nie mam żadnych wątpliwości, że Pan Jezus już Franciszka przyjął do siebie, że – tuląc do serca – dziękuje mu za wierną służbę i za głoszenie dobrej nowiny o czułej miłości Boga i Jego miłosierdziu. To wcale nie oznacza, że zostanie błogosławionym czy świętym. Prawdziwi prorocy rzadko nimi bywają, a my, jezuici, zwykle działamy na zapleczu. A skoro jesteśmy przy jezuitach, to dodam, że mówiąc o posłudze Franciszka, zdecydowanie za mało podkreślano jego jezuickość, a bez tego nie da się zrozumieć jego pontyfikatu.

Dlaczego?

Bo jeśli chcemy wiedzieć, Jak Wojtek został strażakiem, to musimy poznać marzenia, ideały i pragnienia, które rozpalały Wojtkowe serce. Nie poznamy papieża Franciszka, jeśli nie dowiemy się, jakie ideały i pragnienia rozpalały serce młodego argentyńskiego jezuity i skąd się one tam wzięły. A wzięły się z przekazanego mu duchowego doświadczenia pierwszych jezuitów, którzy, owszem, byli gruntownie wykształconymi księżmi, ale ich pragnienia nie były związane ze zdobywaniem kolejnych stopni naukowych. Najbardziej poruszało ich pragnienie bycia podobnymi do Jezusa. Dlatego żyli bardzo ubogo, chodzili biednie ubrani, ujmowali ludzi darmowością swoich sakramentalnych posług i prostotą bycia. Gdy jako teologowie papiescy uczestniczyli w Soborze Trydenckim, zamieszkali w szpitalu, aby po codziennych obradach wieczorami pielęgnować chorych. A kiedy na skutek kryzysu i zimna w Rzymie zapanował wielki głód, zabierali z ulic bezdomnych i głodujących, szukali im schronienia i żywności, opiekowali się nimi. Nie tylko nimi. Także więźniami, umierającymi, sierotami i wszystkimi odrzuconymi i pozbawionymi wsparcia ze strony społeczeństwa. W Rzymie, a potem również w innych miastach założyli instytucję o znajomo brzmiącej nazwie, czyli Dom Świętej Marty, przeznaczoną dla prostytutek: tych niezamężnych i tych, które żyły w separacji z mężami. Mieszkały tam do czasu, aż – z pomocą jezuitów – były gotowe rozpocząć nową drogę życia. Bo Jezus, którego pierwsi jezuici tak bardzo chcieli naśladować, nie odrzucał nikogo. I nie przyszedł, żeby Mu służono… Dlatego, kiedy wysłany do Indii Franciszek Ksawery wyruszył w rejs na Daleki Wschód, to – choć był legatem papieskim w randze ambasadora – przez całą wielomiesięczną podróż posługiwał chorym na statku, opatrywał ich rany, prał bandaże i mył pokład, czym wzbudzał podziw u jednych oraz pogardę u innych.

Rozumiem, że młody Jorge Maria Bergoglio też inspirował się tymi historiami?

W naszym zakonie każdy zna je już od nowicjatu. Młody Jorge też ich słuchał, też się nimi zachwycał i zapragnął żyć tak samo. Temu pragnieniu pozostał wierny jako papież. Kiedy nam, księżom, przypominał o darmowości posług, to wzorował się na tym, co praktykowali pierwsi jezuici. A pomimo to (a może właśnie dlatego?) był i jest oskarżany, że wszystko robił na pokaz. I niech Pan Bóg gorąco kocha tych wszystkich, którzy mu to zarzucają, a ja – mając znacznie mniejszą zdolność kochania niż On –

Zostało Ci jeszcze 85% artykułu

Kup miesięcznik W drodze 2025, nr 06, a przeczytasz cały numer

Najniższa cena w ostatnich 30 dniach: 15,75 PLN
Wyczyść
Jak jezuita został papieżem
Wojciech Ziółek SJ

urodzony w Radomiu, w 1963 roku, w czerwcu, znaczy, w połowie czerwca, właściwie to w drugiej połowie czerwca, dokładnie 21 czerwca – jezuita, uratowany grzesznik....

Jak jezuita został papieżem
Włodzimierz Bogaczyk

urodzony w 1966 r. – z wykształcenia historyk, dyrektor Wojewódzkiego Ośrodka Ruchu Drogowego w Poznaniu, przez 28 lat dziennikarz, redaktor naczelny i wydawca poznańskiej redakcji „Gazety Wyborczej”.Mąż Martyny. Ojciec I...

Produkt dodany do koszyka

Zobacz koszykKontynuuj zakupy

Polecane przez W drodze