Czy można być mnichem w mieście? Wybrać hałas zamiast ciszy? Obecność ludzi zamiast samotności? Wynajęte mieszkanie zamiast klasztoru? Czy tak można znaleźć Boga?
Myśląc o osobie zmarłego przed rokiem ojca Pierre’a-Marie Delfieux, zastanawiam się, czy za kilkadziesiąt lat będzie nazwany jednym ze współczesnych ojców Kościoła. W jego osobie zamyka się słowo o „rzeczach starych i nowych” (por. Mt 13,52) oraz całe doświadczenie XX wieku szukającego swego sensu.
Święcenia kapłańskie przyjmuje w 1962 roku. Ma wtedy 27 lat. Zostaje duszpasterzem paryskiej Sorbony i w Grand Palais. Jest blisko uniwersytetu i studentów – energicznych, kwestionujących zastany porządek. Młody ksiądz musi się zmierzyć z ich pytaniami, ale również z pytaniami świata naukowego i swoimi własnymi. Sam kontynuuje studia: socjologię, filozofię, robi doktorat z teologii. Nie bez znaczenia jest czas, w którym się to wszystko dzieje. Można się zastanawiać, jak na jego poglądy i dalsze wybory życiowe wpłynęła rewolucja młodzieżowa 1968 roku na uniwersytecie i w lewicującej Francji. Wydaje się, że bardzo, skoro Delfieux decyduje się na to, by wyruszyć do źródeł. Najpierw udaje się z pielgrzymką do Ziemi Świętej, później, wzorem patriarchów, proroków i ojców pustyni, dwa lata spędza w pustelni na Saharze. Wybiera górę Assekrem, gdzie swoją pustelnię miał bł. Karol de Foucauld. Ewangelia i Eucharystia, milczenie i modlitwa. Tysiące pytań, a wśród nich te najważniejsze, które pewnie pojawiły się już wcześniej: Jak żyć Bogiem dzisiaj? Marzy mu się życie monastyczne, jednak klauzura, opuszczenie świata odstręcza go. Jednocześnie tamten świat zniechęca do powrotu: jest zbyt hałaśliwy, zbyt neurotyczny. Co robić? Gdzie naprawdę jest jego miejsce?
Rok 1974, Pierre-Marie Delfieux przypadkowo czyta francuską gazetę wydaną dwa lata wcześniej. Przedrukowano w niej apel kardynała François Marty’ego: Paryż potrzebuje mnichów na miarę 2000 roku. Być mnichem w mieście? Pierre-Marie wraca, aby stanąć przed kardynałem i podjąć zadanie stworzenia zakonu, który będzie oazą ciszy i modlitwy pośrodku gwarnej pustyni miasta. Same sprzeczności – w sam raz na miarę czasów. A jednak już w 1975 roku dwunastu braci śpiewa oficjum. Rozpoczyna się historia Jerozolimskich Wspólnot Monastycznych.
Miasto paradoksu
Niezmiennie zaskakuje mnie myśl ojca Pierre’a-Marie Delfieux: miasto jako miejsce biblijne, miejsce spotkania z Bogiem. Zatem nie pustynia, ulubiony bezkres pustelników i demonów, i nie klasztor położo
Zostało Ci jeszcze 85% artykułuWykup dostęp do archiwum
- Dostęp do ponad 7000 artykułów
- Dostęp do wszystkich miesięczników starszych niż 6 miesięcy
- Nielimitowane czytanie na stronie www bez pobierania żadnych plików!
Oceń