Drugi List do Koryntian
Jr 20,7-9 / Ps 63 / Rz 12,1- 2 / Mt 16,21-27
Zaparcie się siebie i wzięcie krzyża (por. Mt 16,24) to jedno z najtrudniej- szych wymagań stawianych przez Jezusa, kojarzone często z trudem i cierpieniem, których to staramy się unikać. Dlatego św. Piotr, słysząc od Jezusa, że ten będzie cierpiał i zostanie zabity, robi Mu wyrzuty. „Panie, niech Cię Bóg broni! Nie przyjdzie to nigdy na Ciebie” (Mt 16,22). Zachowuje się tak, jak większość z nas, gdy doświadczamy zła – chce go uniknąć. Piotr nie myśli tylko o Jezusie, ale – możemy się domyślać – troszczy się również o siebie: wie, że śmierć Jezusa będzie dla niego cierpieniem. Jednak Jezus pokazuje Piotrowi, że ucieczka od tego, co ma na Niego przyjść, nie jest myśleniem Boga. Skoro tak, to nasuwa się pytanie: Czy Bóg chce cierpienia?
To źle postawione pytanie. Chrystus nie przyjął cierpienia dla niego samego. Podjął je, by usunąć z ludzkiego życia jego przyczynę, czyli grzech. By przez mękę, śmierć i zmartwychwstanie wysłużyć nam zbawienie. Zatem Jezus przez przyjęcie krzyża nie wybiera cierpienia, a tylko przyjmuje je jako konsekwencję swojego zbawczego dzieła. Jest to ofiara, którą jako arcykapłan składa Bogu dla naszego zbawienia.
Dlatego Jezus stawia nam wymaganie, by przyjąć krzyż i Go naśladować. Postępowanie według tego wskazania umożliwia nam uczestnictwo w Jego zbawczej misji. W praktyce wygląda to właśnie w ten sposób, że przyjmując trud i krzyż naszej doczesności, możemy swoje życie oddać Bogu, jak pisze św. Paweł, „na ofiarę żywą, świętą, Bogu przyjemną” (Rz 12,1). Dzięki temu cierpienie, od którego w doczesności nie da się zupełnie uciec, zyskuje cel i staje się łatwiejsze do uniesienia. Paradoksalnie podjęcie krzyża dodaje nam siły, by znosić cierpienie do czasu, gdy dopełni się nasze zbawienie, czyli osiągnięcie wiecznego szczęścia.
Oceń