Ha 1,2–3; 2,2–4 / Ps 95 / 2 Tm 1,6–8.13–14 / Łk 17,5–10
[5 października 2025 / XXVII niedziela zwykła]
Habakuk się skarży, że Bóg jest głuchy na jego wołanie. Uczniowie, usłyszawszy o losie czekającym gorszycieli i o konieczności przebaczania, proszą o przymnożenie im wiary. Podobnie każdy z nas wobec niesprawiedliwego cierpienia, zgorszenia i krzywdy spontanicznie kieruje myśl w stronę Boga. Gdy inne formy zabezpieczenia okazują się niewystarczające, przeczuwamy, że On mógłby nas uchronić. Kiedy tajemnica zła obnaża ostateczną bezbronność człowieka, szukamy równie ostatecznej instancji, która mogłaby nas ocalić. „Jak trwoga, to do Boga” – mówimy. To porzekadło nie musi być oskarżeniem, lecz z pewnością jest opisem niedojrzałości ludzkiego ducha. Wyrastamy z niej powoli. Nawet jeśli od lat chodzimy w świetle Ewangelii, nie przestajemy być nowicjuszami. Choć możemy przeczuwać Bożą wielkość, ogarniamy zaledwie jej ułamek. Mimo że znamy drogę, posuwamy się po niej drobnymi kroczkami.
Paradoksalnie właśnie od świadomości własnej duchowej nieporadności zaczyna się prawdziwa wielkość. Bezradność, popychając nas w stronę nieba, może uruchomić proces rzeczywistej transformacji. Dzięki niej pozornie niezależni i samowystarczalni staną się rzeczywiście zależni i potrzebujący.
Zazwyczaj droga ta przebiega w trzech etapach: od lęku i niedostatku przez zaakceptowanie własnej niewystarczalności aż po odkrycie, że to, co małe i niepozorne, jest zdolne przyjąć Bożą moc. Na końcu tego zmagania możemy zyskać wiarę, czyli uznać wszechmoc Boga, który nieskończenie przewyższa nas samych. W ślad za tym pojawi się niewymuszone, wręcz naturalne wejście w rolę „nieużytecznego sługi”, a więc taka postawa, kiedy przestajemy już udawać panów życia i przyjmujemy wszystko jako łaskę.
Przeszkoda, z którą będziemy się mierzyć, zanim dojdziemy do końca przemiany, to fałszywa pokora. Niby uznajemy własną niewystarczalność. Chcemy, by Bóg okazał się rzeczywiście Bogiem. Mimo to wciąż Mu podpowiadamy, jak ma działać, co ma zrobić i do czego ma nas doprowadzić. Potrzeba tego małego ziarenka, tego „nic” w nas, które jest miejscem czekającym, aż zajmie je Bóg.
Oceń