Nie wystarczy wiara w to, że droga Boża jest prawdziwa, potrzebna jest jeszcze moja decyzja, by tą drogą iść. I to jest dopiero pełny akt wiary.
Rozmawiają abp. Adrian J. Galbas SAC i Katarzyna Kolska
Umówiliśmy się, żeby porozmawiać o zaufaniu do Pana Boga. Pierwsza moja myśl biegnie do Abrahama.
No tak, nazywany jest ojcem ludzi wierzących, myślę, że może być też nazywany ojcem ludzi ufających. Tyle że biblijna historia dotycząca zaufania jest wcześniejsza, bo jeśli zaufanie jest pójściem za słowem obietnicy, zarówno w relacji do Pana Boga, jak i w relacji ludzkiej, to pierwszym aktem zaufania jest stworzenie człowieka.
Pan Bóg stwarza człowieka, powierza mu świat, mając nadzieję, że człowiek tego nie spartoli. A potem, kiedy sprawy poszły nie tak, jak Bóg chciał, czyli kiedy człowiek zawiódł, to Bóg się tym nie zraził, tylko zaufał człowiekowi kolejny raz, mając nadzieję, że to będzie obustronne, to znaczy, że człowiek zaufa Panu Bogu. I tak naprawdę o tym jest historia zbawienia. O ubieganiu się Pana Boga o zaufanie ze strony człowieka, skoro Bóg ufa człowiekowi.
Abram, o którym pani mówi, to chłop, który ma 75 lat, jest więc w wieku mocno spełnionym. Nie jest idealny, ale ma za sobą zasadniczo dobre życie, właśnie stanął na czele klanu, czyli ma władzę i poczucie dużego komfortu. I w takim momencie Pan Bóg mówi do niego: Idź.
W takim wieku nie podejmuje się radykalnych decyzji…
Ale, jak wiemy, on jeszcze długo pożył. I wszystko, co najważniejsze w jego życiu, zaczęło się właśnie od tego momentu, to znaczy od chwili, gdy rzeczywiście zaufał Panu Bogu.
Po ludzku to jakieś szaleństwo.
No tak, propozycja Pana Boga jest zupełnie absurdalna. Mówi mu: Zostaw to, co masz, swoją ziemię, i idź do kraju, który ci wskażę. Ale na początku nic nie wskazuje. Podnosi kurtynę powoli. I jeszcze obiecuje mu liczne potomstwo. Logika nakazywałaby zostać i nigdzie się nie ruszać, tylko że wtedy nie przeżyłby tego, co było w jego życiu najbardziej jędrne.
Dostał też obietnicę, że jego żona Sara urodzi mu syna. Ciekawe, czy on w to uwierzył, przecież wiedział, ile oboje mają lat.
Mamy dużo więcej takich przykładów w Biblii. Z Zachariaszem było podobnie: przez całe życie modlił się o potomka, a kiedy Pan Bóg powiedział, że jego marzenie się spełni, to nie uwierzył. Bóg zafundował mu dziewięciomiesięczne rekolekcje, podczas których Zachariasz patrzył, jak jego żona Elżbieta się zaokrągla.
Najbardziej wzniosła jest oczywiście historia Maryi i Józefa, bo powiedzmy sobie szczerze, przy tym, co przeżył Józef, historia Abrama jest niczym.
Do Maryi i Józefa jeszcze wrócimy za chwilę. Abraham i Sara doczekali się upragnionego syna, a Bóg, który im tego syna dał, mówi po jakimś czasie: Zabij go. I Abraham jest gotowy to zrobić. Zabiera chłopca na górę Moria i podnosi na niego rękę. No przyznam, że trudno mi to zaakceptować, zarówno polecenie Boga, jak i decyzję Abrahama. Wszystko się we mnie buntuje!
I słusznie, zwłaszcza że Pan Bóg nie pozostawia Abrahamowi żadnych złudzeń. Mówi mu, weź twojego syna jedynego, którego miłujesz, Izaaka… Jak snajper precyzyjnie celuje w środek serca. Ta scena jest szok
Zostało Ci jeszcze 85% artykułu
Oceń