List do Rzymian
Darek Malejonek, jeden z liderów chrześcijańskiej grupy rockowej 2 Tm 2,3 opowiadał mi następującą przygodę, która spotkała go kiedyś podczas koncertu. Otóż w czasie jego występu na scenie doszło do „przebicia prądu”. Śpiewał więc piosenki, trzymając w jednej dłoni mikrofon, przez który biegła elektryczność, i gdyby drugą ręką dotknął jakiegoś metalowego przedmiotu, powstałby obieg zamknięty, a on sam zostałby porażony. Taka scena jest też w filmie Radosława Piwowarskiego Yesterday.
Darek śpiewał wtedy o Bożej mocy i w geście zwycięstwa podnosił do góry palce w kształcie litery V. Na sali zjawiła się grupa satanistów, z których jeden, najbardziej agresywny, postanowił przedostać się pod estradę, by zamanifestować swoje poglądy. Chłopak przebił się przez tłum widzów, oparł się o metalową barierkę oddzielającą fanów od sceny i wyciągnął z całej siły w kierunku Malejonka dłoń z charakterystycznym dla czcicieli demona rozczapierzeniem palców i okrzykiem „Ave Satan!”.
Później wypadki potoczyły się błyskawicznie. Kiedy satanista krzyknął „Ave Satan!” i wyciągnął dwa palce imitujące rogi w stronę wokalisty, ten odkrzyknął „Jezus Chrystus!” i swoimi dwoma palcami w kształcie wiktorii dotknął dwóch palców tamtego.
W ułamku sekundy potężna siła wstrząsnęła satanistą i odrzuciła go kilka metrów w tył. Przerażony sprawiał wrażenie kompletnie zdezorientowanego. Naelektryzowane włosy na głowie sterczały we wszystkie strony.
Historia ta przypomina mi się zawsze, ilekroć słyszę, że walka duchowa toczy się na każdym poziomie, także w muzyce rockowej. Jest jakimś znakiem czasów, że zarówno w Stanach Zjednoczonych, w Rosji, jak i w Polsce w ostatnich latach najwięcej sprzedano albumów muzycznych z piosenkami śpiewanymi przez dzieci.
W USA najbardziej popularna była Britney Spears, której menedżerowie wymyślili wizerunek naiwnej dziewicy, studiującej w wolnych chwilach Biblię i marzącej o poświęceniu się wolontariatowi. Jej dwa pierwsze albumy sprzedały się w nakładzie 21 i 16 milionów egzemplarzy. Kiedy okazało się, że był to tylko image i piosenkarka przyznała się do rozwiązłego życia seksualnego, jej popularność gwałtownie spadła i sprzedaż trzeciego albumu zatrzymała się na poziomie 4 milionów egzemplarzy.
W Rosji menedżerowie, żeby sprzedać jak najwięcej płyt, kalkulowali odwrotnie. Dwie młode, normalne nastolatki, by zyskać sławę i tantiemy, musiały udawać lesbijki i śpiewać o swoich rzekomych skłonnościach homoseksualnych i niedopasowaniu do otoczenia. Podobnie jak w przypadku Britney Spears, mistyfikacja wyszła na jaw i duet Tatu w nowym wcieleniu stracił większość dotychczasowych fanów.
Na tym tle przypadek Polski jest dość specyficzny. Najpopularniejsza jest Arka Noego, w której dzieci przy akompaniamencie swoich rodziców śpiewają o Panu Bogu i – mogę zaręczyć, bo znam ich osobiście – nikt nie udaje kogoś innego, niż jest naprawdę. To też jakiś przyczynek do rozważań o duchowości w muzyce estradowej.
Oceń