Kilka rąk złączonych razem
fot. Hannah Busing / Unsplash

Opowiedziałam terapeucie, jak wygląda moje życie, że mam chłopaka, którego właściwie nie lubię, że piję tyle i tyle, biorę tyle i tyle, że nie chce mi się żyć. Usłyszałam: Dziecko, ty możesz nie dożyć matury.

Świadomość, że mam problem, to nie była jedna myśl, raczej proces: kilka red flagów, przeczuć, że może powinnam przestać tyle pić, bo to nie jest do końca zdrowe, ale wszystkie te przebłyski skutecznie odsuwałam. Zdałam sobie sprawę, że może być poważnie, kiedy – po zatruciu jakąś mieszanką leków i alkoholu, ale już na trzeźwo – zaczęłam mieć halucynacje, przestraszyłam się, że wariuję. Jednocześnie dotarło do mnie, że niby mam chłopaka, jakąś grupkę znajomych, ale czuję się przeraźliwie samotna. I że w ogóle mi nie zależy ani na tych ludziach, ani na sobie. Wtedy stwierdziłam, że ten problem może być nieco bardziej złożony, niż mi się wydaje.

Miałam osiemnaście lat, tuż po tym zdarzeniu pojechałam na terapię.

***

Pierwsza styczność z alkoholem była taka normalna, kulturalna. Urodziny mojej przyjaciółki. Miałyśmy po piętnaście lat. Kupiłyśmy sobie dwusetkę i po piwie smakowym. I wcale nie było tak, jak w opowieściach alkoholików, że poczułam się cudownie i postanowiłam, że od teraz będę pić. Owszem, piciu towarzyszył dreszczyk emocji, podobnie jak przy kolejnych eksperymentach z używkami ze znajomymi. Zawsze jakoś ładnie to ubieraliśmy: że idziemy na koncert i pijemy albo malujemy obrazy i oczywiście przy tym jest alkohol. To było coś fajnego, twórczego, normalnego. Pół roku później doszły narkotyki i leki. Dużo więcej alkoholu, bo zdradził mnie chłopak – pierwsza miłość i dobry powód, żeby pić. Dziś wiem, że piłam, bo jestem alkoholiczką, i powód znalazłabym niezależnie od tego, co by się działo, ale pamiętam, że to intensywne picie przynosiło mi ulgę, nie musiałam myśleć.

Sądzę, że naturę alkoholiczki miałam jeszcze, zanim zaczęłam pić – ten sposób myślenia, uciekania, zatapiania się w coś. Jako dziecko uwielbiałam chodzić do biblioteki i na wiele godzin znikać w świecie fantazji. Kiedy miałam pięć lat, na urodzinach kolegi zjadłam potwornie dużo chipsów, najwięcej ze wszystkich dzieci. Aż się pochorowałam. Może to była dziecięca łapczywość, ale to mogło mieć też coś wspólnego z emocjami, z moim nieprzystosowaniem.

***

Wychowywały mnie mama i babcia. Ojca w moim życiu praktycznie nie było. Mama i ojciec to była mocno toksyczna relacja. On starszy od niej o prawie trzydzieści lat. Wcześniej miał rodzinę, po rozstaniu z mamą założył kolejną, mam przyrodnie rodzeństwo, którego nie znam. Kiedyś myślałam, że to jedna z głównych przyczyn mojego pic

Zostało Ci jeszcze 85% artykułu

Wykup dostęp do archiwum

  • Dostęp do ponad 7000 artykułów
  • Dostęp do wszystkich miesięczników starszych niż 6 miesięcy
  • Nielimitowane czytanie na stronie www bez pobierania żadnych plików!
Wyczyść

Zaloguj się

Krok za krokiem
Marysia AA

osoby należące do wspólnoty Anonimowych Alkoholików zachowują, zgodnie z nazwą wspólnoty, anonimowość.Szanując obowiązujące tam zasady i prywatność autorki, jej nazwisko, wykształcenie i inne dane pozostają wyłącznie do...

Produkt dodany do koszyka

Zobacz koszykKontynuuj zakupy

Polecane przez W drodze