z jednej strony słychać niekończące się analizy na temat rosnącego braku zainteresowania wiarą i sprawami Kościoła, z drugiej strony nic tak dobrze nie robi wizerunkowi polityka, jak wplecenie do swojej wypowiedzi fragmentu Pisma Świętego i zgrabnych odwołań do Ewangelii. Dla odbiorców ma to być czytelny znak, że wypowiadający te słowa szanuje Kościół, a może nawet do niego należy, i sprawy moralności nie są mu obce. Pal sześć szczegóły – czy Paweł był z Tarsu, czy z tarasu, czy chodziło o Drugi List do Koryntian, czy może o dwóch Koryntian, czy królów było trzech, czy może sześciu. Liczy się odwołanie do tego, co metafizyczne i co stanowi ostateczny sens rzeczywistości legitymizujący czyjeś zachowanie. O tym wszystkim pisze ojciec Paweł Gużyński OP w swoim obszernym eseju, który znajdą Państwo w tym wydaniu miesięcznika.
Wiemy oczywiście, że katolicy tak samo jak inni obywatele mają prawo uczestniczyć w życiu publicznym. To wszystko prawda, podobnie jak to, o czym już mniej chętnie pamiętamy, by nie łączyć słowa Bożego z polityką, nie manipulować nim do własnych celów i nie odgrywać ról prorockich, roztaczając apokaliptyczne wizje. Takie zachowanie wypacza przesłanie Ewangelii i koniec końców obraca się przeciwko wierzącym. To nic innego jak spełnienie marzenia Wielkiego Inkwizytora z Braci Karamazow Fiodora Dostojewskiego, który zapewniał Chrystusa, zstępującego ponownie na ziemię, że tym razem uda się poprawić niedociągnięcia Jego przesłania, budując lepszy świat, i lepiej dla Niego, żeby nie przeszkadzał.
Oceń