Bardzo proszę pamiętać, że ja byłem przeciw

Rozpoczęcie lektury biografii od ostatniej strony, przekornie, jakby się czytało powieść detektywistyczną, nie przynosi ukojenia. Nie ten gatunek, nie te zasady. Niemniej warto pójść czasem pod prąd, zresztą może i tak czytałby Antoni Słonimski książkę o sobie samym. Ostatnie zdania ustawiły jednak moje czytanie pod pewnym kątem. Idę o zakład, że gdyby zrobiono mi zdjęcie w trakcie lektury Słonimskiego. Heretyka na ambonie, miałbym brwi podniesione w tej arcyfilmowej mimice: „Doprawdy?”. Jedno z ostatnich zdań biografii skamandryty to zapis Jana Lechonia z jego Dziennika: „W nocy przez sen wiersze Słonimskiego dławiące mnie wzruszeniem i jakby ożyły we mnie. Nie mogłem sobie już w pięć minut po obudzeniu przypomnieć które – przez chwilę zdawało mi się, że »słodka twarz Izoliny, oczy pełne skargi«, ale później pomyślałem, że na pewno nie – bo przecież »kupię ci rękawiczki, będziesz chodzić w woalce« jest bardzo trywialne. Więc może to były moje własne wiersze, wyrosłe ze wspomnień poezji Słonimskiego i chcące się wyrwać z podświadomości”. Poraziło mnie: kto dziś śni poezję, komu współcześnie wędrują w marzeniach sennych wersy i frazy, skaczą owce metafor i rozpościerają się łąki fraz? I pytanie kolejne: śnić Słonimskiego dzisiaj to rzecz niezrozumiała, już prędzej wędrować malachitową łąką z Czesławem Miłoszem i Zbigniewem Herbertem lub Marcinem Świetlickim, Jackiem Podsiadłą, Tomaszem Różyckim. I nagle zrozumiałem, że czytam biografię kogoś, kto był kimś dla minionego pokolenia, zaś dla współczesnych jest cieniem obecności, co nie wzrusza i nie grzeje. A na pewno się nie śni. A przecież cała Polska Ludowa wiedziała, kim jest Antoni Słonimski i jak bardzo trzeba go nienawidzić.

Pod pręgierzem śmiechu i wstydu

Kluczowe zdanie w biografii Słonimskiego wypowiada Władysław Gomułka, ale zanim do tego dojdzie, Joanna Kuciel-Frydryszak prześledzi powołanie poety na katedrę poczytności. W grach słownych terminuje od najmłodszych lat w domu, ale są to zabawy błyskotliwe, kalambury słowne i zagadki brzmieniowe, toczące się na krawędzi sensu. Opisując swój dom rodzinny i lata dziecięce, wspomina: „W naszym umownym świecie był pan Pimper, który mieszkał na suficie, ale znikał, gdy się podnosiło głowę do góry. W kanapach i fotelikach żył Kanapon, który kradł różne drobne przedmioty i umieszczał je między poręcze a siedzenie kanapy. W przedpokoju stało siedmiu braci Polakiewiczów, których funkcja życiowa nie była bliżej określona, ale z którymi wypadało od czasu do czasu porozmawiać”. Nieposkromiony żywioł słowa zaprowadza go także do wyrzucenia ze szkoły za zbyt frywolny żart o nauczycielu. Słonimski brakujące lata edukacji odbywa w domu i nie podchodzi do matury (rzecz nie do pomyślenia we współczesnym kulcie „egzaminu dojrzałości”), co nie przeszkadza mu w podjęciu studiów w warszawskiej Szkole Sztuk Pięknych. Brak matury nigdy nie wzbudzał w nim żadnych kompleksów (ponoć), zresztą nie było na to miejsca, skoro rychło został wziętym felietonistą, krytykiem teatralnym oraz poetą. W tych dwóch pierwszych dziedzinach pisze jak człowiek uzdolniony i wyczulony na słowo, ale też – co trzeba czytać między wersami – jak ten, który czuje, że musi coś udowodnić. Sobie i światu. Że bez matury też (jednak) można. Zatem pisze ostrzej, ironiczniej. Wypracowuje swój styl (niec

Zostało Ci jeszcze 75% artykułu

Wykup dostęp do archiwum

  • Dostęp do ponad 7000 artykułów
  • Dostęp do wszystkich miesięczników starszych niż 6 miesięcy
  • Nielimitowane czytanie na stronie www bez pobierania żadnych plików!
Wyczyść

Zaloguj się

Bardzo proszę pamiętać, że ja byłem przeciw
Marcin Cielecki

urodzony w 1979 r. – polski poeta, eseista, recenzent, pisarz. Autor m.in. zbioru esejów Miasto wewnętrzne, książek poetyckich Ostatnie Królestwo, Czas przycinania winnic....

Produkt dodany do koszyka

Zobacz koszykKontynuuj zakupy

Polecane przez W drodze