Naśladowanie Nauczyciela z Nazaretu jest czymś więcej niż tylko przestrzeganiem moralnego porządku. I myliłby się ten, kto z tak postawionej tezy wyciągałby wniosek o konieczności zniesienia przykazań. Nic bardziej błędnego.
Intrygowała mnie ta historia. Zapisał ją Martin Buber w swoich opowieściach z życia chasydów1. Przypominała dzieje Tolkienowskiego hobbita, który wyruszył z przyjaciółmi do Samotnej Góry, zobaczył cały świat, przeżył mnóstwo przygód, nie raz, nie dwa uniknął śmierci, a potem wrócił z bagażem doświadczeń do miejsca, z którego startował. U Bubera było tak: Rabin Izaak spod Krakowa żył w wielkim ubóstwie. Którejś nocy miał sen; usłyszał, że ma się udać do Pragi i wykopać skarb spod tamtejszego mostu Karola. Sen powtarzał się kilka razy. Problem w tym, że most był strzeżony dzień i noc, co uniemożliwiało jakiekolwiek poszukiwania. Przez wiele dni rabin przychodził w jego okolice, wyczekując stosownej okazji do działania. W końcu jeden z żołnierzy zapytał go zaintrygowany, co tutaj robi, bo widzi go przychodzącego pod most każdego dnia. Wtedy rabin Izaak opowiedział mu o swoim śnie i o powodach, jakie skłoniły go do przyjścia w to miejsce. Żołnierz, słysząc tę opowieść, roześmiał się i powiedział, że gdyby wierzył we wszystko, co mu się śni, sam powinien iść w okolice Krakowa i szukać niejakiego rabina Izaaka, u którego w domu pod piecem kuchennym znajduje się ukryty majątek. Słysząc to, oniemiały rabin ukłonił się grzecznie, obrócił na pięcie i wrócił do siebie, a spod pieca w kuchni wykopał skarb.
Piękna historia z wymownym morałem. Odsyłająca do prostoty, w której ukryte są prawdziwe wartości. Problem w tym, że w praktyce okazuje się trudna do realizacji. Bo chcąc być konsekwentnym w jej rozumieniu, należałoby uznać, że to, co potrzebne do szczęścia, już mamy. Marnujemy czas i energię, szukając po całym świecie i nie doceniając tego, co jest na wyciągnięcie ręki. Rozmieniamy siebie na drobne, gubiąc z pola widzenia sens życia. Choć z drugiej strony, może właśnie na tym polega droga dojrzałości duchowej i trzeba ją przejść, tam i z powrotem?
Dialog
Chasydzka historia wróciła do mnie niedawno przy okazji Ewangelii o spotkaniu Jezusa z bogatym młodzieńcem (Mt 19,16–22). Jego bogactwo, jak zaznacza autor biblijny, to „wiele posiadłości”, czyli jakiś znaczny majątek. Choć w kontekście samej rozmowy równie dobrze mogłoby oznaczać zaawansowany rozwój duchowy. Wtedy dialog z Jezusem nabrałby charakteru wielowymiarowego.
Młodzieniec zaczyna od pytania, co robić, by osiągnąć życie wieczne, a kiedy słyszy, że trzeba przestrzegać przykazań, mówi, że do tego się już stosuje i zastanawia się, czego jeszcze mu brakuje. Nie wiemy, czy mówiąc to, uznaje przestrzeganie dekalogu za niewystarczające. Czy może czuje, że jest jeszcze coś więcej ponad nim. A może zwyczajnie chce zaimponować Jezusowi, że potrafi żyć tak, jak Pan Bóg przykazał. Tego się tylko domyślamy. Znamy natomiast odpowiedź Jezusa, która przenosi całość rozmowy na inny poziom.
Zostało Ci jeszcze 85% artykułuWykup dostęp do archiwum
- Dostęp do ponad 7000 artykułów
- Dostęp do wszystkich miesięczników starszych niż 6 miesięcy
- Nielimitowane czytanie na stronie www bez pobierania żadnych plików!
Oceń