Pływak z protezą nogi siedzący przy basenie
fot. Shotpot / Pexels

Młody chłopak, który wcześniej grał w piłkę, budzi się w szpitalu i widzi, że nie ma ręki. Dziś opowiada, że pierwszy dzień przepłakał nad sobą, a już następnego dnia kazał rodzinie przynieść laptop i zaczął szukać informacji o ampfutbolu.

Rozmawiają dziennikarz sportowy Michał Pol i Ewa Skrabacz

Czy od 2016 roku częściej się pan wzrusza?

O tak! Zawsze, kiedy poznaję cudowną historię jakiegoś paralimpijczyka, jestem wzruszony i myślę sobie: Jak to możliwe, że ta osoba nie jest popularnym sportowcem, tylko ja dowiaduję się o niej jako pierwszy? Oczywiście na igrzyskach olimpijskich, a byłem na pięciu jako korespondent sportowy, też się wzruszałem. Na przykład gdy w Atlancie pierwszego dnia zdobyliśmy cztery złote medale. Usłyszeć hymn Polski na igrzyskach, widzieć to! Ale korespondent na igrzyskach, mimo że jest bliżej niż kibice czy dziennikarze w Polsce, ma kontakt ze sportowcem przez 10, 15 minut. Później oni idą do wioski olimpijskiej, a my zajmujemy się swoją pracą.

Na paralimpiadzie jest inaczej?

Tam mam przywilej bycia członkiem ekipy. Mieszkam w wiosce na jednym piętrze z zawodnikami. Chodzę z nimi na posiłki, jeżdżę z nimi autobusem i wiele historii usłyszałem po prostu w drodze. Na przykład o pierwszej w nocy, wracając ze stadionu Maracanã, obserwowałem, jak opiekunka przypina zawodniczkę, jej wózek, żeby w trakcie jazdy było bezpiecznie. I właśnie z tego zrodziła się jedna z najcudowniejszych opowieści.

„Dwie Dorotki”?

Tak, reportaż „Dwie Dorotki – historia wielkiej przyjaźni”. Dorota Bucław, wielokrotna mistrzyni Polski w tenisie stołowym na wózkach, i Dorota Kubicka, jej opiekunka.

Pana wejście w paralimpijski świat było trochę przypadkowe, prawda?

W przeszłości od czasu do czasu pisałem reportaże o sporcie osób niepełnosprawnych, ale nigdy nie byłem na zawodach. Jeździłem raczej na treningi, spotykałem się z jakimś zawodnikiem. Kiedy byłem redaktorem naczelnym „Przeglądu Sportowego”, nowy prezes Polskiego Komitetu Paralimpijskiego, który chciał uatrakcyjnić odbiór tego sportu, zapytał mnie, czy któryś z dziennikarzy będących na igrzyskach olimpijskich mógłby zostać na igrzyskach paralimpijskich. One były dwa tygodnie później i trwały kolejny miesiąc. Wiedziałem, że tych, którzy byli w Rio, nie mogę zmusić, by zostali. W końcu wymyśliłem, że sam się wyślę i pojadę.

Formalnie miał być pan attaché prasowym, ale okazało się…

No właśnie. Attaché prasowy jest od łączenia zawodników z mediami, dziennikarzami. Miałem w Rio szkolenie, pokazano mi centrum prasowe, sale konferencyjne, udostępniono pomocne kontakty, ale okazało się, że nie ma dziennikarzy, którym mogę organizować spotkania. Ekipa TVP i osoby z mediów branżowych (m.in. Integracja.pl) czekają na zawodników w mixed zonie1 i nie potrzebują mojej pomocy. Moją jedyną rolą jako attaché prasowego jest załatwić im wejściówki na ceremonię otwarcia i zamknięcia, bo to ja dostaję bilety i nimi dysponuję.

Trudno zrozumieć ten brak medialnego zainteresowania. Przecież to są historie, które wbijają w ziemię!

Byłem w stanie to zrozumieć, gdy igrzyska odbywały

Zostało Ci jeszcze 85% artykułu

Wykup dostęp do archiwum

  • Dostęp do ponad 7000 artykułów
  • Dostęp do wszystkich miesięczników starszych niż 6 miesięcy
  • Nielimitowane czytanie na stronie www bez pobierania żadnych plików!
Wyczyść

Zaloguj się

Posłać windę na dół
Michał Pol

jeden z najpopularniejszych dziennikarzy sportowych w Polsce, były redaktor naczelny „Przeglądu Sportowego” (2013-2017), pierwszy laureat nagrody Grand Press Digital. Współtwórca i redaktor naczelny youtubowego „Kanału Spo...

Posłać windę na dół
Ewa Skrabacz

politolog, nauczyciel akademicki. Współpracuje z Radiem Doxa, portalem Deon.pl. Honorowy dawca krwi, amatorka biegów długodystansowych. Ewa Skrabacz jest aktywna na...

Produkt dodany do koszyka

Zobacz koszyk Kontynuuj zakupy

Polecane przez W drodze