Dziś muszę zacząć od wyznania: jestem hipokrytą. Wielokrotnie i na różne sposoby zdarzało mi się publicznie marudzić na nadmierne – moim zdaniem – przywiązywanie w polskim Kościele wagi do celebrowania rocznic najróżniejszego autoramentu. A dziś sam zamierzam napisać okolicznościowy felieton. Zgroza. Oczywiście mój wewnętrzny usprawiedliwiacz natychmiast wyskoczył z kąta, drąc się, że to coś zupełnie innego, bo zignorowanie 1700-lecia Soboru Nicejskiego byłoby prawdziwym afrontem wobec wysiłku świętych ojców. Zwłaszcza po tym, jak z pompą odbyliśmy na śląskiej prowincji fajer (po śląsku świętowanie) stulecia katowickiego Kościoła lokalnego. Mimo to posmak hipokryzji mi pozostał. Ale jakoś go rozchodzę.
Sobór Nicejski przeszedł do historii głównie za sprawą zredagowania i ogłoszenia wyznania wiary, którego rdzenia do dziś używamy, a które było wymierzone w nauczanie Ariusza, zaprzeczające boskości Syna Bożego. Temat ten jest wałkowany w tym roku do znudzenia w ramach dziesiątek rocznicowych konferencji, artykułów, podcastów itd. Jednak w zachowanych aktach soboru jest też seria kanonów, czyli rozstrzygnięć o charakterze dyscyplinarnym, które pozostają w cieniu jakże barwnych dziejów przezwyciężania ariańskiej herezji. Jest ich dwadzieścia – zbyt wiele, by nawet wymienić je w tym felietonie. Przedstawię zatem moje TOP 3 – zupełnie subiektywny wybór kanonów, co do których
Zostało Ci jeszcze 75% artykułu
Oceń