Ostatni felieton w roku świetnie się nadaje na podsumowania. Zamierzam zatem z tej okazji bezlitośnie skorzystać, zaczynając od pytania o to, jakie wydarzenie w mijającym roku odbiło się największym – z punktu widzenia instytucjonalnego – echem w Kościele katolickim. Zdaje się, że odpowiedź jest prosta – śmierć Franciszka i początek pontyfikatu Leona XIV. Nie widziałem stosownych badań, więc ocenę będę opierać na własnej, nienaukowej obserwacji: byliśmy w Kościele w Polsce dość mocno zróżnicowani w odbiorze tych wydarzeń.
Śmierć Franciszka – jak żadnego innego biskupa Rzymu za mojego życia – wywołała u części osób identyfikujących się z katolicyzmem albo nieudolnie skrywany pomruk zadowolenia, albo wręcz eksplozję radości. Oto nastąpił kres pontyfikatu skażonego modernistycznym bałaganem, można więc zacząć przywracać prawdziwie katolicki ład i porządek. Na drugim biegunie dominowało poczucie straty pomieszane z niepokojem. Co teraz będzie z reformami zainicjowanymi przez Franciszka, co ze zwrotem ku ubogim, co z synodalnością? Czy to wszystko wyląduje w koszu?
Brak badań nie pozwala mi określić właściwych proporcji tych postaw, ale mam wrażenie, że – zwłaszcza wśród duchownych – dominowała raczej pierwsza. Tym większe zdumienie wywoływały kolejne słowa Leona XIV, z których wynikało coraz wyraźniej,
Zostało Ci jeszcze 75% artykułu
Oceń