Wszystko, co jest nowe i nieznane, a dodatkowo łączy się z symbolami budzącymi niepokój, wywołuje wśród części ludzi wierzących reakcje lękowe. W nich dopatruję się źródła zamieszania z Halloween. Przyjrzyjmy się tej sprawie z dystansu. Zanim zaczniemy wydawać opinię, spójrzmy na fakty – mówi o. Tomasz Grabowski, dominikanin.
Dlaczego Halloween wzbudza tyle emocji i kontrowersji? Przyjęliśmy od obcych kultur wiele różnych zwyczajów czy obchodów (jak choćby walentynki), które jedni świętują, inni ignorują, ale to wokół Halloween toczy się gorąca dyskusja…
Tomasz Grabowski: Wszystko, co jest nowe i nieznane, a dodatkowo łączy się z symbolami budzącymi niepokój, wywołuje wśród części ludzi wierzących reakcje lękowe. W nich dopatruję się źródła zamieszania z Halloween. Przyjrzyjmy się sprawie święta z dystansu. Zanim zaczniemy wydawać opinię, spójrzmy na fakty. Korzeni Halloween można szukać w celtyckim święcie Samain. Jego datę (około 1 listopada) traktowano jako początek nowego roku. W związku z tym wyspiarscy poganie uznawali ten dzień za czas wzmożonej aktywności bóstw. Czas przenikania się sfer duchowej i materialnej, zaświatów i ziemi. Zatem starali się przebłagać bóstwa, które w przeciwieństwie do religii chrześcijańskiej, podobnie jak w innych mitologiach, były zarówno złe jak i dobre. Aby uspokoić nadzwyczaj aktywne siły nadprzyrodzone składali ofiary i odprawiali rytuały. Po podboju Celtów przez Rzymian, ci ostatni dodali do istniejących obchodów święto Pomony, bogini drzew i sadów oraz Feralia upamiętniające odejście zmarłych.
Dziś mało kto pamięta pochodzenie Halloween, nawet ci, którzy 31 października przebierają się, urządzają pełne upiorów bale i pukają do sąsiadów z hasłem „cukierek, albo psikus!”…
Obecne w kulturze zdominowanej przez amerykański wzorzec, obchody Halloween zostały sprowadzone do radosnego wieczora, nocy, podczas której urządza się zabawy i „kolędowanie” po domach. Biorą w nim udział głównie dzieci przebrane za różne stwory wywodzące się z wyobrażeń o złych duchach, śmierci, piekle, ale również magii i szeroko pojętych zaświatach. W tych wyobrażeniach, dla których istotnym źródłem jest również kultura Ameryki Środkowej, przeważa wizja życia po śmierci, która niewiele ma wspólnego z chrześcijaństwem.
Przypomnijmy zatem jaka jest chrześcijańska wizja życia po śmierci?
Chrześcijanie wierzą, że po śmierci dusza zmarłego staje przed Bogiem, wobec którego zmarły dostrzega małość swoich czynów, porównując je do Bożego prawa, do Jego woli. A w związku z tym, większość z nas trafia po śmierci do czyśćca, a więc w stan oczyszczenia.
Poznawszy Boga twarzą w twarz, duszę wypełnia tęsknota za Nim, która pali ją niczym ogień. Wszystkimi siłami chcielibyśmy wrócić do Boga, a przez nasze czyny nie możemy się do Niego zbliżyć. W zasadzie przez konsekwencje naszych czynów, które niesiemy w duszy. Dlatego cierpimy rozłąkę, która na szczęście wypala z nas wszystko, co do Boga należeć nie może (grzech, zło, wyrządzone krzywdy).
I w jaki sposób następuje to oczyszczenie?
Tęsknota oczyszcza podobnie jak w życiu doczesnym. Gdy za kimś tęsknimy, najpierw użalamy się nad sobą i nad tym, czego nie możemy dłużej otrzymać od osoby kochanej, ale z biegiem czasu chcemy jedynie zbliżyć się do kochanej osoby ze względu na nią samą.
Piekło, czyściec, a co z resztą ludzi?
Niektórzy ludzie żyli tak, że sąd jest prostszy: trafiają do nieba, a więc do stanu jedności z Bogiem. Inni niestety do piekła, jeśli nie chcą przyjąć Bożej miłości i przebaczenia. Trudno to sobie wyobrazić, ale potrafimy być tak zamknięci na Boga, że nawet w chwili śmierci odrzucamy jedność z Nim.
Skąd bliskość Halloween i obchodów dnia wszystkich świętych?
Opowieścią o świętych w wierze chrześcijańskiej jest Uroczystość Wszystkich Świętych (1 listopada), a o zmarłych przeżywających oczyszczenie dzień Wszystkich Zmarłych (2 listopada). Zbieżność dat nie jest przypadkowa. Często święta chrześcijańskie były obchodzone w miejsce lub w podobnym czasie, jak święta pogańskie. Tworzyli je ludzie o mentalności ukształtowanej przez wspólną kulturę. Dlatego wybór dat czasami się pokrywał. Podobnie stało się z dniem Wszystkich Świętych, który początkowo obchodzono 13 maja. W VII wieku papież Bonifacy IV przeniósł go na 1 listopada. Jego celem była chrystianizacja zakorzenionego w życiu społecznym pogańskiego święta. Dzień przed 1 listopada był wigilią Wszystkich Świętych – „all Hallows (holy) Eve”. Nazwa Halloween jest zatem chrześcijańska, ale same korzenie święta już niekoniecznie. W kolejnych stuleciach, między innymi za sprawą zakazu świąt religijnych w krajach protestanckich, Halloween stało się świecką uroczystością.
Halloweenowe tradycje, aby przebierać się za potwory, upiory i postaci z zaświatów też mają historyczne uzasadnienie?
Modne dziś przebieranie się w dziwne kostiumy również ma źródło w praktyce Celtów. Wierzyli, że zły bożek Saman w wigilię 1 listopada wyprowadza potępione dusze, by atakowały ludzi. Dlatego też Celtowie przebierali się w okropnie wyglądające kostiumy, często tworzone ze skór zwierząt. Maskarada ta miała służyć oszukaniu duchów, że przebierańcy sami są jednymi z nich. Cóż jednak, gdy ktoś zapomniał się przebrać? Wówczas groziła mu złośliwość złego ducha (trick). Można się było od niej wykupić dając potępieńcowi jakiś dar, trybut (treat).
Nieodłącznym symbolem halloweenowych obchodów jest też dynia. Czy o niej również możemy powiedzieć coś ciekawego? Co symbolizuje?
Dynia z wyżłobioną twarzą i podświetlona w środku przez świeczkę – kolejny atrybut Halloween – służyła poganom do odstraszenia błąkających się po ziemi duchów. Jej oryginalna nazwa to Jack-O-Lanters, oznaczająca duszę zmarłego skazanego na błąkanie się w ciemnościach z powodu odmówienia jej przekroczenia bram raju. Wyraz twarzy wyżłobionej w dyni oraz paląca się w niej lampka miały odstraszyć zbłąkaną duszę.
Wiemy więc skąd pochodzą symbole i dlaczego świat pogański mieszał się z chrześcijaństwem. Skąd zatem obawy?
Ich źródła to pewnie lęk przed tym, że oto kulturę chrześcijańską wypiera stary, pogański zabobon.
A rzeczywiście jest takie zagrożenie? Zabobon jest silniejszy niż wiara?
Jak się okazuje, opowieść wywiedziona z wiary jest dziś za mało przekonująca. W jakimś sensie odnowienie praktyk pogańskich zagraża kulturze ukształtowanej przez wiarę. Warto się jednak zapytać: czy powinniśmy jednak walczyć z owocami procesu dechrystianizacji kultury, czy może ze źródłem tych zmian? Wydaje mi się, że im bardziej walczymy z pogańskimi zwyczajami, które dziś de facto nie mają konotacji religijnych a jedynie popkulturowe, tym bardziej dowodzimy słabości naszej wiary, jej niedojrzałości. Pierwsi chrześcijanie nie walczyli z bożkami, zdarzało się nawet, że sami byli brani za bogów pogańskich, ponieważ czynili cuda. Coś takiego przeżył św. Paweł i Sylas na Malcie, gdzie nawet chciano na ich cześć złożyć w ofierze dwa woły. W tamtych czasach, kiedy chrześcijanie stanowili mniejszość w społeczeństwie, nie walczyli z pogańskimi kultami, a głosili prawdę o tym kim i jaki jest Bóg. Powinniśmy brać z nich przykład, ponieważ nasza sytuacja przypomina coraz wyraźniej tę z początków historii Kościoła.
No, dobrze, czy zatem Halloween jest groźne, czy tylko strach przed nieznanym ma wielkie oczy?
Myślę, że jedynie w dwóch wypadkach obawa jest wskazana. Po pierwsze wtedy kiedy zwyczaj pogański przestaje być niewinną zabawą, a staje się pretekstem do kultu, a więc wiary w fikcyjne stwory lub uczczenie śmierci czy diabła. Podobno zdarzały się takie wypadki. Na przykład autor Biblii szatana uznał Halloween za jedno z trzech najważniejszych świąt satanistycznych, przez co dał pretekst do obrzędów i ofiar składanych w tę noc diabłu. Stąd też, jak sądzę, Benedykt XVI stwierdził, że Halloween jest „świętem antychrześcijańskim i niebezpiecznym”. Po drugie, kiedy przez pozornie niewinną zabawę „promuje się kulturę śmierci” i – jak pisał papież – „popycha się nowe pokolenia w kierunku mentalności ezoterycznej magii, atakuje święte i duchowe wartości przez diabelskie inicjacje za pośrednictwem obrazów okultystycznych”. Wyobraźnia dzieci jest plastyczna i wystawianie jej na wpływ budzących lęk obrazów nie jest rozsądne. Rodzice powinni być pewni, że dzieci rozumieją, że to zabawa, a nie rzeczywistość. Bez kształtowania w nich zdrowej wizji świata nie powinno się karmić ich zabobonami.
Zabobon może być zatem niebezpieczny?
Paradoks polega na tym, że społeczeństwa Zachodu wciąż są zabobonne, pomimo pozornej racjonalności. Wciąż czytamy horoskopy i co gorsza liczymy, że się spełnią. Do wróżów i okultystów różnej maści ustawiają się kolejki ludzi, którzy są skłonni płacić za udział w zabobonach. Sporo ludzi pokłada nadzieję w talizmanach i rytuałach, które mają ochronić ich przed niebezpieczeństwami. Przecież w świetle nauki to wszystko nie ma najmniejszego sensu. Kopernik dowiódł, że ziemia nie znajduje się w centrum wszechświata, a więc horoskopy nie mają podstaw naukowych, wróżby i talizmany to nic innego jak naśladownictwo Słowian, wikingów i innych pogan sprzed tysięcy lat. A jednak, człowiek Zachodu coraz częściej daje im wiarę. Dlaczego? Ponieważ nasz umysł i serce nie znoszą pustki. Skoro porzuciliśmy wiarę w Boga lub jest ona jedynie elementem światopoglądu, poszukujemy zapewnienia bezpieczeństwa i pomyślności u niezdefiniowanych sił kosmosu, bóstw lub w sobie samych (rozwijając zdolności psychiczne itp.). Położenie nowych pogan jest tyleż śmieszne, co smutne. Odrzucając prawdziwą wiarę, wybrali zabobon, który przeczy racjonalnemu obrazowi świata.
Dobrze, ale dlaczego chrześcijanie, ludzie wierzący, obawiają się tego, czego nie ma, co nie istnieje – nawet według nauk Kościoła?
Chrześcijanie wobec kultów pogańskich mieli zawsze ten sam stosunek. Wyraził go święty Paweł w Pierwszym Liście do Koryntian. Polecam Państwu przeczytać całość 8. rozdziału, przytoczę tylko fragment: „Wiemy, że pogańskie bóstwa są niczym i że istnieje tylko jeden prawdziwy Bóg. Niektórzy uważają za bogów różne rzeczy na niebie i na ziemi—takich bóstw i panów jest wiele. Dla nas istnieje jednak tylko jeden Bóg—Ojciec, od którego wszystko pochodzi i do którego należymy. Mamy też tylko jednego Pana, dzięki któremu wszystko zaistniało i który dał nam życie. Niestety nie wszyscy wierzący o tym wiedzą. Niektórzy spożywają mięso ofiarowane bożkom w przekonaniu, że czyniąc tak, oddają im cześć. […] Tymczasem spożywanie mięsa nie ma żadnego wpływu na nasze duchowe życie. Nic nie tracimy nie jedząc go; nic też nie zyskujemy spożywając je. Uważajcie jednak, aby wasza wolność nie przyniosła szkody innemu wierzącemu, który jest słabszy w wierze”. Zwróćmy uwagę na to, że apostoł uczy, że udział w obrządkach pogańskich nie jest niczym istotnym dla życia chrześcijanina, ponieważ nie istnieją żadne bożki. Przestrzega jednak, by tego nie robić, jeśli ktoś miałby przez to uwierzyć w bożki.
Ale jaki ma to związek właśnie ze sprawiającymi taką frajdę dzieciom, obchodami Halloween?
Współcześnie część chrześcijan reaguje na kulty pogańskie tak, jakby sami w nie uwierzyli. Taka reakcja odsłania wyłącznie niedojrzałość wiary. Apostoł nie zachęca, by brać udział w rytuałach pogan, to jasne. Byłoby to podważaniem sensu objawienia się Chrystusa, ale zarazem nie przywiązuje żadnej wagi do tego, jeśli ktoś weźmie w nich udział. Tak też powinniśmy postrzegać zabawę w Halloween. Jeśli miałaby kogoś przekonać, że wierzymy w wampiry, zombie i tego typu fikcyjne stwory, należałoby się od niej powstrzymać.
Ale jeśli jest jasne, że się bawimy w straszydła, wówczas nie mamy się czego obawiać. O wiele groźniejsze były dziady, które znamy z dzieła Mickiewicza. Tam podczas obrzędu ludzie ochrzczeni wywoływali duchy zmarłych. Oczywiście Mickiewicz opisuje sytuację zmyśloną, ale sam rytuał iście pogański miał miejsce w niejednej wiejskiej społeczności, a później i w miastach, szczególnie wśród inteligencji, która dawno porzuciła wierność wierze, a szukała zaspokojenia ciekawości i pustki powstałej po porzuceniu prawdziwej transcendencji.
Dziś powinniśmy się obawiać prawdziwego zła, a nie tropić to, które mogło się „wplątać” w zabawę poprzebieranych dzieci goniących za słodyczami. O wiele więcej zła powoduje w życiu poszczególnych osób i ich rodzin alkohol czy narkotyki. Po chwili refleksji każdy z nas mógłby listę realnych źródeł zła wydłużyć. Sądzę, że energię, którą osoby ochrzczone wkładają w walkę z Halloween, mogłyby spożytkować o wiele celniej, walcząc z tym, co naprawdę zagraża zbawieniu ludzi. A byłoby jeszcze lepiej, gdyby zamieniły tę działalność na głoszenie zdrowej nauki, czyli Ewangelii o Chrystusie (…).
Pełna treść wywiadu dostępna jest na stronie: strefaedukacji.pl.
Oceń