Rozpropagowanie informacji o AA powinno być nie mniejsze niż o klasycznym leczeniu uzależnień. Tymczasem mówi się o nim bardzo mało albo wcale i nie postrzega się go w kategoriach czegoś skutecznego. I to mnie zaskakuje.
Rozmawiają psychiatra Przemysław Łukasiewicz i Michalina Kaczmarkiewicz
Usłyszałam od pewnej lekarki, że dawniej psychiatrę, który zajmował się alkoholikami, uważano w środowisku za dziwaka albo mało zaradnego pechowca, ponieważ było to zajęcie niewdzięczne, przynoszące najmniej pieniędzy i prestiżu. Czy leczenie alkoholizmu nadal jest bękartem w psychiatrii?
Nie wiem, czy określiłbym to tak radykalnie, ale wydaje mi się, że istnieje niepisana hierarchia chorób i zaburzeń, które uważa się za poważne, fascynujące i pokazujące potęgę psychiatrii jako dziedziny medycyny. Uzależnienia w tym zestawieniu są niestety na samym końcu.
Dlaczego więc wybrałeś taką specjalizację?
Chciałem się realizować w jakimś zawodzie pomocowym. Taki ratownik medyczny… od razu widać efekty działania, a jednocześnie nie jest się na świeczniku. To bardzo ważny zawód, ale z przykrością stwierdzam, że w hierarchii zawodów medycznych stoi nisko.
Studia medyczne trochę mnie rozczarowały, ożywiłem się dopiero w drugiej ich części, kiedy zaczęły się przedmioty kliniczne i kontakt z pacjentem. Zauważyłem, że im więcej tego kontaktu, tym bardziej jestem zaangażowany. Można powiedzieć, że psychiatria jest tego ukoronowaniem, bo w tej specjalizacji kontaktu jest najwięcej.
Jak połączyłeś psychiatrię z uzależnieniami?
Na początku mojej pracy w Szpitalu Bródnowskim w Warszawie spędzałem dużo czasu na dziennym oddziale terapii uzależnienia od alkoholu. Szefowa pozwoliła mi odbyć tam porządny staż, mogłem w roli obserwatora uczestniczyć w sesjach grupowych, w rozmowach wewnątrzzespołowych na temat pacjentów, w treningach, mityngach, i coraz bardziej w to wsiąkałem. Oczywiste było dla mnie, że farmakoterapia to tylko część kuracji. Są zaburzenia, w których możemy nieco złagodzić stany tabletkami, ale nie dochodzimy do sedna, nie przynosimy ulgi w cierpieniu, z którym przychodzi pacjent.
Na ostatni rok specjalizacji przeniosłem się do niewielkiej miejscowości i tam zobaczyłem inną psychiatrię niż warszawska, inne problemy mniejszej społeczności, zdecydowanie inną dostępność do pomocy psychiatrycznej. I kontakt z pacjentami głównie w kontekście oddziału detoksykacyjnego.
Czyli farmakologia.
Ściśle lekarskie postępowanie. Mogłem się zetknąć z tym, z czym się mierzą pacjenci z uzależnieniem na różnych etapach choroby. Na oddziale w Warszawie miałem do czynienia z pacjentami w abstynencji – to był warunek uczestniczenia w terapii – z jakimś już poziomem motywacji, a w tym niewielkim ośrodku zobaczyłem, że nie wszyscy pacjenci są zmotywowani, że doświadcze
Zostało Ci jeszcze 85% artykułuWykup dostęp do archiwum
- Dostęp do ponad 7000 artykułów
- Dostęp do wszystkich miesięczników starszych niż 6 miesięcy
- Nielimitowane czytanie na stronie www bez pobierania żadnych plików!
Oceń