Pierwszy i Drugi List do Tesaloniczan
Mdr 7,7-11 / Ps 90 / Hbr 4,12-13 / Mk 10,17-30
Dziecko nie wie, co dla niego jest dobre. Wszystkiego dowiaduje się od rodziców. Wymaga to ciągłej uwagi i gotowości do odpowiadania na dręczące młody umysł i serce pytania o dobro i zło. A zważywszy, że zanim dziecko nauczy się pytać, wszystko sprawdza doświadczalnie, zadanie to okazuje się tyleż fascynujące, co uciążliwe. Bo dziecko wszystkiego dotyka, wszystko bierze do buzi, wszędzie się gramoli, na wszystko wskakuje. I tak bez końca.
Dorosły sam sobie odpowiada na pytanie o dobro i zło, wyznacza sobie cele i znajduje najlepsze dostępne sposoby ich realizacji. Wyrasta się z dzieciństwa, rodzice wcześniej czy później odchodzą i to, co było kiedyś ich odpowiedzią, staje się odpowiedzialnością niezbywalną, własną. Można szukać wsparcia u ludzi mądrych, autorytetów, ale i tak samemu się rozstrzyga, podejmuje się decyzje i dźwiga konsekwencje wyborów. To obowiązek, ale też prawo i przywilej. Można próbować go przerzucić na kogoś innego, ale ta metoda zawsze ma „krótkie nogi”. Lepiej pisać własną historię, niż czyjegoś gotowca uznać za swoje wypracowanie.
„Pewien człowiek”, który przybiegł do Jezusa, nie zachowuje się już jak dziecko. Co prawda zadaje pytanie o dobro i zło, ale też potrafi sobie na nie odpowiedzieć. Pyta, jak osiągnąć życie wieczne, ale stawiając to pytanie, zdradza, że jest człowiekiem, który jasno sobie określa cel. Odwołuje się jeszcze do autorytetu, ale już wyraźnie bierze życie w swoje ręce.
Czy zachowuje się jak dorosły? Nie całkiem. Bo dorosły albo nie pyta, albo odpowiedź bierze pod uwagę, lecz postępuje według tego, co sam uznaje za stosowne, bez lęku i poczucia winy. „Pewien człowiek” nie był już dzieckiem i nie był jeszcze dorosłym. Był pomiędzy. To ważny okres w rozwoju człowieka.
Czy Bóg chce, byśmy byli jak dzieci, czy jak dorośli? Wierzę, że nawet jeśli „jako dzieci”, to na pewno jako DOROSŁE DZIECI. Bóg nie tylko zgadza się na dorosłość, ale wręcz – jak każdemu rodzicowi – zależy Mu na niej. Wierzę, że On się cieszy i dopinguje nas w naszym dojrzewaniu. Kiedy zaczyna się nasza dorosłość? Wtedy, gdy decydujemy się na nią.
Oceń