Liturgia krok po kroku
Chodząc po Galerii Trietiakowskiej w Moskwie i oglądając ikony Andrieja Rublowa, czułem się nieswojo. Nie wiedziałem, na czym to polega, ale czułem, że coś jest nie w porządku. Dopiero później uświadomiłem sobie, że podobnie musiałbym się czuć, gdybym zwiedzał Muzeum Narodowe w Warszawie i w jednej z sal podziwiał obraz Matki Bożej Częstochowskiej.
Oświecenie jako pierwsze zamknęło tradycję w muzeum. W jakiś sposób jesteśmy więc dziećmi Oświecenia. Niczym molierowski pan Jourdain, który mówił prozą, lecz o tym nie wiedział, nieświadomie ulegamy oświeceniowym ideom. Tradycja dla człowieka współczesnego oznacza coś zamkniętego i statycznego, coś, co nie podlega rozwojowi, a więc jest martwe. Właściwym miejscem dla niej wydaje się muzeum rozumiane jako rekwizytornia przedmiotów z przeszłości, a nie jakakolwiek przestrzeń aktywnego życia. Automatyzm myślowy sprawia, że ludzie, słysząc takie słowa, jak „kanon” czy „ortodoksja”, od razu cofają się ku historii.
W takiej sytuacji niezwykle odświeżająca może być rozmowa z ikonopiscami – choćby takimi, których spotkałem w prawosławnej szkole ikon w Moskwie. Są wśród nich ludzie tworzący dziś kanon w ikonografii. Każdy święty w Kościele prawosławnym musi bowiem posiadać własną ikonę. Ponieważ co roku wynoszeni są na ołtarze nowi święci, konieczne jest tworzenie ich wizerunków. Artysta, który jako pierwszy napisze ikonę, stworzy zarazem kanon przedstawiania owego świętego, który już na zawsze będzie obowiązujący w Kościele.
Fascynujące są opowieści ikonopisców, ich zwierzenia o tym, dlaczego ukazali świętego w taki a nie inny sposób, dlaczego przedstawili go z takimi a nie innymi atrybutami. Z jednej strony trzymają się określonego i uświęconego tradycją kanonu malarstwa, ale z drugiej strony mają dużą swobodę w przedstawianiu danej postaci. Okazuje się, że pod ich pędzlem tradycja nie jest czymś martwym, lecz czymś żywym, co podlega rozwojowi. Składają się na nią zarówno elementy nowe, jak i stare, ale decydujący jest duch, który ożywia całość.
Tym bowiem, co najbardziej uderza w kontaktach z twórcami ikon, jest to, że traktują swoje zajęcie jako czynność sakralną, głęboko zanurzoną w modlitwie i refleksji teologicznej. Nie jest to dla nich sposób samorealizacji czy rodzaj ekspresji artystycznej, lecz forma przeżywania osobistej więzi z Bogiem.
Jak sami podkreślają, obowiązujący w prawosławiu kanon pisania ikon nie ogranicza ich, lecz pomaga. Kanon jest niczym rama obrazu, która pokazuje granice wzdłuż i wszerz, ale dzięki temu stwarza możliwość wejścia w głąb. Kanon jest dla ikony tym, czym dogmat dla teologii – uniemożliwia rozmycie. Nadaje kontemplacji głębię i kierunek.
Naturalnym środowiskiem dla ikony są te miejsca, w których toczy się życie duchowe, czyli przede wszystkim świątynie oraz domy, gdzie mają one wyznaczoną dla siebie przestrzeń w postaci „świętych kątów”. Są one bowiem sposobem nawiązywania relacji z Bogiem, a zarazem najbardziej wyrazistą formą przekazywania zbawczej prawdy o tym, że „Bóg stał się człowiekiem, aby człowiek mógł stać się Bogiem”.
Oświecenie przeniosło ikony najpierw do salonów i galerii, a później do muzeów. Postawione zostały obok wypchanych eksponatów, zasuszonych mumii, martwych przedmiotów przeznaczonych do podziwiania, a nie do wejścia w świat nadprzyrodzony. Ta zmiana była wyrazem przejścia od teocentryzmu do antropocentryzmu. Ikona przestała być traktowana jako nosicielka prawdy, przestała odsyłać do Boga. Stała się godna szacunku jako wyraz ludzkiego geniuszu, wyrazicielka człowieczych emocji, wrażeń i uczuć.
Nic więc dziwnego, że dziś wielu rosyjskich teologów protestuje przeciw organizowaniu wystaw prawosławnych ikon. Kpiną jest dla nich to, że niektórzy malarze tworzą ikony tylko po to, by zostać członkami Związku Artystów Rosji. Oczywiście nie podoba im się też, że dzieła Andrieja Rublowa wiszą w Galerii Trietiakowskiej. Często jednak odwiedzają to miejsce. Dlaczego? Czy to nie brak konsekwencji?
Odpowiadają, że jeśli idą do cerkwi pomodlić się przed ikoną Jezusa, to udają się na audiencję do Zbawiciela. Wizyta w muzeum jest natomiast jako odwiedzenie więźnia zamkniętego w więzieniu. Dlatego cały czas domagają się: uwolnić Jezusa!
Oceń