List do Rzymian
Język wysycha, w lampach mrok i bojaźń spragniona
całą wolę wypiła aż do dna, z tej suszy.
Jakiż smutek: pięć lamp i ciemność — ach czyjże głos,
czyjże, pustą przestrzeń pokona?
I kto tu jest moim bliźnim wołającym w głuszy? —
Chcę być jednak sam, niech wszyscy mnie teraz opuszczą.
Nie mam już w gardle nic, prócz suchej trwogi duszy,
i nawet mi modlitwa nie podchodzi ku ustom,
słowo bezdźwięczne wraca w mrok, z którego wypływa,
dla ludzi gorzkie, dla Boga słabe, słowo, co wpierw dorosnąć,
rozwinąć się musi, jak każde ziarno, nim zaczną się żniwa.
Gaśnie we mnie pięć lamp, w których Boży ogień płonął,
a ja na kwotę najniższą, jaka jest możliwa,
wystawiam rachunek za każdą ranę moją.
Przełożył Andrzej Babuchowski
Oceń