Drugi List do Koryntian
Niebiosa otwarły się o trzeciej nad ranem
nie było już nocy i jeszcze nie nadszedł dzień
a ja byłem czymś pomiędzy nimi
bytem na skraju snu i przebudzenia
człowiekiem co kroczy po rzece między brzegami
i nie może się zdecydować na który z nich wejść
Nastała bezczasowość
przynajmniej na tę chwilę między nocą a dniem
na miedzach wśród zbóż pachnie macierzanka
krajobraz jest jeszcze snem i już nie jest snem
jest tym czym jest
wszystko ma swoją wagę i rozmiar
wszystko zostało policzone co do joty
rzeczy są tam gdzie być powinny
zakorzenione w odwiecznym ładzie
w miejscu skąd nic ich nie ruszy
u samego sedna swej istoty
Teraz właśnie dokonuje się wszystko
nic nie będzie dodane
nic nie zostanie odjęte
nawet jeśli dzieje potoczą się w tym
lub w tamtym kierunku
nawet jeśli człowiek zboczy z tej miedzy gdzie pachnie macierzanka
Wszystko to było już dawno dawno temu
i nadal wszystko to będzie i będzie
przesuwa się to tylko od przeszłości ku przyszłości
fruwa to jak liść raz tu raz tam
i ciągle na nowo spełnia się to pomiędzy zbrodnią a świętością
czeka to pomiędzy śmiercią a zmartwychwstaniem
pomiędzy rajem a zatraceniem to szlocha
przebija się to między zdradą a wiernością
wypełnia się to między miłością a nienawiścią
między zasiewem a żniwami
od pierwszego do ostatniego dnia
aż nagle zapada cisza
uspokajająca na zawsze
Nastała bezczasowość
Idę wśród zbóż
na granicy ciszy porastającej macierzanką
jedną nogą za a drugą przed ciszą
nie rzucam cienia
i choć panuje niewidzialność
po obu stronach
widzę wszystko
w mroku i w świetle
I ja zostaję napełniony światłem
nie ma we mnie miejsca na ciemność
przemieszczam się z jednego miejsca w drugie
z zasiewu do żniw
ze żniw do zasiewu
dochodzę do sumy zasiewów i sumy żniw
wkraczam na klepisko Słowa
Kiedy dochodzę tutaj wynurza się mój cień Świtając
Świadczy o moim ciele więc jestem
świadczy o mojej duszy która nasłuchuje
Słyszysz tę kroplę złota co spada w srebrną biel?
Piegi wyskakują na twarzy ziemi
łzy cisną się na jej powieki
łzy radości
pieśń skowronka
Świta! Nastaje czas
wychodzi słońce
ziemia i wszechświat wyłaniają się z nocy
i wkładają na swoją szyję jarzmo Boga
z czeskiego przełożył Andrzej Babuchowski
Oceń