Bezdzietne, niematki, dzieciowolne – jakkolwiek byśmy je określili, niemal zawsze pod powiekami czy z tyłu głowy obraz jest dziwnie podobny. Oto kobiety wyzwolone, samolubne, niechcące spełnić się w roli matek, nastawione na siebie, na karierę, na życie pełne wolności bez odpowiedzialności. Można by jeszcze wyliczać, lecz nie ma to większego sensu – wiemy, jak wygląda ten stereotyp. Katarzyna Tubylewicz przygląda mu się z wielu stron i mistrzowsko go rozmontowuje w świetnie skonstruowanym i do bólu uczciwym reportażu Nie czekam na szklankę wody. O świadomej niedzietności.
Wybór…
Autorka swoje życie zawodowe i osobiste od lat rozpina pomiędzy dwoma krajami – Polską i Szwecją, co świetnie wiedzą czytelnicy, którzy sięgnęli do jej wcześniejszych książek. I są to reportaże bardzo dobre – jeśli chcieć poznać naszych północnych sąsiadów, ich codzienność i obyczaje, to właśnie z książek Tubylewicz i pewnie jeszcze Macieja Zaremby Bielawskiego. Wspominam o tym szwedzkim powiązaniu, bo ono nieraz pojawia się też w najnowszym reportażu autorki, dając zdecydowanie szerszą i głębszą perspektywę aniżeli tylko polska.
Tym razem Tubylewicz bierze na warsztat temat – wydawałoby się – zaklepany przez feministki i umieszczony niemal na stałe gdzieś w meandrach typowo lewicowej publicystyki. Ale właśnie: wydawałoby się, gdyż w reportażu Nie czekam na szklankę wody nic nie jest proste ani jednoznaczne. Między tym, co na pewno białe i co na pewno czarne, rozciąga się całe spektrum szarości. Nieraz też okazuje się, że wybór – nierzadko kojarzony ze współczesnym przywilejem – niekoniecznie jest łatwy, lekki i przyjemny.
Autorka daje głos kobietom, które świadomie zdecydowały, że nie będą matkami. Co to są za życiorysy! Kompletnie niepodobne do naszych stereotypowych wyobrażeń o tym, co stoi za wyborem bezdzietności. Tubylewicz zaczyna od opowieści Polki mieszkającej aktualnie na Islandii, ale już szykującej się do powrotu do ojczyzny. Jeszcze tylko jedną rzecz ma do załatwienia – podwiązanie jajowodów, które tam, daleko na północy jest normalną procedurą medyczną, w dodatku bezpłatną w ramach służby zdrowia, podczas gdy w Polsce w ogóle nie jest dopuszczalne. Ten początek za chwilę okaże się iść z Hitchcocka, bo kolejne historie będą jeszcze mocn
Zostało Ci jeszcze 75% artykułu 
                 
                                                 
                                                 
                                                 
                                                 
                                                 
                                                 
                                                 
                                                 
                                 
                                     
                     
                     
                     
                     
                     
                     
                     
                     
                     
                     
                     
                     
                     
                     
                     
                     
                     
                     
                     
                     
                     
                     
                     
                     
                     
     
                 
     
                 
     
                 
        
        
                 
        
        
                 
        
        
                 
        
        
                
Oceń