Głód
Oferta specjalna -25%

Ewangelia według św. Jana

0 opinie
Wyczyść

Głód stał się normą życia. Mało kto w kraju otrzymywał choćby w minimalnym stopniu zadowalającą ilość żywności. Pewnie tylko najwyższe kierownictwo i ludożercy.

Niebawem minie dziesięć lat od upadku komunizmu na terytorium byłego Związku Sowieckiego. Wszelkie podejmowane w tym czasie próby zreformowania rosyjskiego i ukraińskiego rolnictwa kończą się niepowodzeniem. Rosyjska i ukraińska wieś nie istnieją, na czarnoziemie nie ma chłopa, nie ma kriestianina… Są koszmarnie zmęczone kobiety — czterdziestoletnie staruszki, niedożywione, bez nadziei na lepszą przyszłość dzieci. Są resztki zapijaczonych kołchozowo–sowchozowych robotników i jest zagruźliczona zona 1, z której pochodzi większość mieszkańców tej karykatury wsi. I jest jeszcze partyjna nomenklatura, która broni starych, bolszewickich porządków. Ile lat trzeba, żeby odbudować ukraińską, białoruską czy rosyjską wieś? Jak i kto może to zrobić? Nie podejmę próby odpowiedzi na te pytania, nie czuję się na siłach. Zatrzymam się nad pytaniem: jak zniszczono rosyjskiego, ukraińskiego i białoruskiego chłopa? Oprę się na statystyce zjawiska, cały czas mając na uwadze, że za liczbami kryją się konkretne ludzkie losy.

Wielki głód 2 — przede wszystkim na Ukrainie — był jednym ze zjawisk w rosyjskiej, porewolucyjnej katastrofie, które bodaj jako pierwsze zostało poddane dokładnym badaniom socjologiczno–statystycznym. Zapewne dlatego, że było ono jedyne w historii człowieczeństwa, jedyne w swoim zamierzonym okrucieństwie, jedyne w swojej absurdalności, głupocie, podłości, odczłowieczeniu. Tak jakby szatan próbował udowadniać człowiekowi: chlebem żyjesz, samym chlebem… Jego skutki Ukraina, ale i Rosja, i Białoruś odczuwać będą przez całe pokolenia.

Statystyka

W 1991 roku w Moskwie ukazały się dwa tomy niezwykle cennego wydawnictwa źródłowego Zwienija. Istoriczieskij Almanach (Ogniwa. Almanach historyczny). Tom pierwszy zawiera artykuł Siergieja Maksudowa Potieri nasielienija SSSR w gody koliektywizacji. Posliesłowije I. G. Diadkina (Straty ludności ZSRS w latach kolektywizacji. Posłowie I. G. Diadkina). Autor pisze:

Stulecie, które z porażającą realnością postawiło problem istnienia człowieka na Ziemi, zbliża się do końca. Znów, jak tysiąc lat temu, ludzie oczekują końca świata. Wyobrażają go sobie teraz nie jako zjawisko wypełniające Bożą wolę, ale jako dzieło ludzkich rąk. Dziesiątki milionów tych, którzy od początku wieku zginęli „w imię…” i „dla…”, są znaczącą przestrogą lub prologiem.

Tak się nie stanie, gdy narody przestaną być marionetkami w rękach wodzów, partii, rządów, gdy poczują odpowiedzialność za swoją historię i swój los. Jednakże nie wystarczy znać współczesność. Trzeba rozumieć przeszłość, uświadomić sobie jej determinujący wpływ na przyszłość. Wszak „Iwan, który nie pamięta swych urodzin”, może, pobłądziwszy w tym, co się dzieje, „nacisnąć guzik”.

Winniśmy wiedzieć, kim byli nasi ojcowie i dziadkowie, jak i kiedy oni żyli, kiedy i dlaczego pomarli. Jesteśmy zobowiązani wspomnieć każdego zamęczonego. Zredagowanie nowego Sinodika opalnych 3 to nasz dług i jedyna nadzieja na wybawienie narodu. Pamięć to pierwszy krok w drodze z historycznego niebytu do szacunku dla ludzkiej godności, dla samego siebie. Na szczęście rozpoczęliśmy już pracę nad tym dziełem. Niestety, na jej rezultaty trzeba będzie jeszcze poczekać.

Następnie Maksudow przytacza różne oceny strat ludności w czasie kolektywizacji, wymienia wielu autorów, skupia się na metodologii ich ocen, które różnią się w sposób zasadniczy. Zaczyna analizę w następujący sposób:

Na przykład angielski uczony pracujący w laboratorium Pawłowa pisze, że jeden z wysoko postawionych członków kierownictwa wymienił liczbę 15 milionów tych, którzy zginęli z głodu. Skrypnyk 4 twierdził, iż do połowy 1933 roku na Ukrainie i na północnym Kaukazie było 8 milionów zmarłych z głodu. A. Orłow 5, zajmujący w tym czasie stanowisko naczelnika oddziału OGPU, podaje, że w sprawozdaniu przeznaczonym dla Stalina liczbę zmarłych śmiercią głodową oceniono na 3,3–3,5 miliona osób 6.

Szacunki rosyjskich uczonych są z zasady niższe niż wyliczenia światowych ekspertów: na przykład znany rosyjski ekonomista S. Prokopowicz ocenia straty ludności na poziomie 9 milionów ludzi, tymczasem zachodni specjalista S. Rosefielde doliczył się niemal 20 milionów istnień. Jednak stosujący niemal identyczne metody badawcze S. Wheatcroft mówi o 2,6 milionach ofiar.

Autor przytaczanego poniżej artykułu liczbę ludzi, którzy zginęli podczas wielkiego głodu, określa na 9,8 miliona istnień.

Straszne historie

Maksudow nie zatrzymuje się tylko i wyłącznie na statystyce zjawiska wielkiego głodu i strat ludnościowych stanowiących wynik lub następstwo bolszewizmu. Po części statystycznej przedstawia geografię głodu i ukazuje go jako zjawisko dotyczące konkretnego człowieka. Zatrzymajmy się nad tą częścią pracy:

Straszliwe i różne są formy głodu. Trudno i ciężko pisać o nich. Głód stał się normą życia. Mało kto w kraju otrzymywał choćby w minimalnym stopniu zadowalającą ilość żywności. Pewnie tylko najwyższe kierownictwo i ludożercy. Obie te grupy stanowiły najmniejszą część ludności. Miliony ludzi kładło się spać z myślą o pokarmie. Miliony głodnych wspominało kołacz i udka, które były w starych, dobrych czasach. Miliony były gotowe na wszystko dla kawałka chleba.

Ogólne niedojadanie, zupełny brak mięsa, masła, mleka, jajek, warzyw, ryb, a często ziemniaków i chleba były udziałem każdego, niezależnie od tego, czy żył w mieście, czy na wsi.

Kiedy w 1933 roku pozwolono sprzedawać chleb po cenach komercyjnych, tysiące ludzi od rana do nocy tłoczyło się w kolejkach pod sklepami. Stali, wczepiwszy się jedni w drugich, bojąc się odejść ze strachu o utratę miejsca. Świadek opowiada, jak pierwszym pociągiem wyprawiał się z podmiejskiej wsi do Charkowa, żeby zająć miejsce w sklepie komercyjnym w kolejce po chleb, który najczęściej kończył się, zanim podeszła kolejka. Po pieczywo na kartki też trzeba było godzinami wystawać w kolejkach, ale tam była większa możliwość otrzymania towaru.

Głód rozdzielił ludzi. Wielu zatraciło jedną z najważniejszych ludzkich wartości — współczucie, pragnienie pomocy bliźniemu 7. „Sam mam mało” — taką odpowiedź słyszeli powszechnie ludzie niemający niczego. Zupełnie niczego. Tu potrzebne były oceany ludzkiej dobroci i nieobojętności, a spotykano zaledwie pojedyncze, choć i tak drogocenne krople. Fotografie ukazują nam ludzi gorliwie zajętych swoją pracą, mimo że na kanapie leży skurczone dziecko. Widać kobiety z gospodarczymi torbami spokojnie rozmawiające o swoich sprawach, podczas gdy niedaleko od drogi walają się trupy. Może dostrzec woźniców na telegach, z których wystają ręce i nogi…

Potem następują opisy konkretnych ludzkich dramatów:

Sześcioletnia Tania Pokidko zerwała na grządce u sąsiada, Gawriły Turki, główkę czosnku. Turka tak ją zbił, że ona, doczołgawszy się do chaty, zmarła. Jej ojciec, Stiepan, były czerwony partyzant, wziął czworo już opuchniętych dzieci i poszedł prosić o pomoc kierownictwo rajonu 8. Kiedy spotkał się z odmową, zostawił dzieci w gabinecie sekretarza rajispołkoma 9 Połonskogo, mówiąc: „Lepiej wy je zjedzcie, niż ja mam patrzeć, jak one się męczą”. Dzieci oddano do internatu, gdzie dwoje z nich niebawem zginęło. Stiepan powiesił się na brzozie na podwórzu rajispołkoma.

Sąsiadka rodzeństwa Fiedorczuk użaliła się nad maleńkimi Mikołajem (sześć lat) i Olą (dwa lata) i obiecała dawać im po kubku mleka dziennie. Jednak dzieci mleka nie dostały. Omielii 10, głowa rodziny, powiedział do żony: „Wszystkim sąsiadom dawno już dzieci pomarły, a my będziemy je karmić? Siebie trzeba, póki nie jest za późno, ratować”.

Siedmio–, ośmioletni chłopiec ukradł na bazarze pieczoną rybę. Pełen złości tłum pędzi za nim, dogania, kopie nogami i rozchodzi się dopiero wtedy, kiedy ciało dziecka przestaje drżeć.

Chłop Wasyl Łuczko żył w chutorze Łukaszenko w obwodzie połtawskim wraz z żoną Oksaną, 11–letnią córką i dwoma synami — sześcio– i czteroletnim. Jego żona, energiczna wiejska aktywistka, jeździła po żywność do Połtawy, do Mirgorodu. Kiedyś sąsiad Wasyla zaszedł do niego i zobaczył, że jego starszy syn wisi na drzwiach:

   — Coś ty zrobił, Wasylu?
   — Powiesiłem chłopca
   — A gdzież drugi?
   — W spiżarni leży, jeszcze wczoraj go powiesiłem.
   — Dlaczego to zrobiłeś?
   — Nie ma co jeść. Ksanka jak chleb przywozi, wszystko daje dzieciom. A jak teraz przyjedzie, to i mnie da…

I dalej:

Można bez końca powtarzać te historie o ludziach, którzy zatracili swoje człowieczeństwo. Jak ochrona zastrzeliła matkę trojga dzieci za to, że kobieta kradła nocą pomarznięte buraki, jak jej trup, dla odstraszenia innych, był pozostawiony na ulicy, obok jej domu. Jej maleńkie dzieci pomarły z głodu.

Jak wzdłuż torów kolejowych klęczeli chłopi, krzycząc: „Chleba, chleba!”, a kolejowa ochrona zapuszczała zasłony na okna, zabraniając nie tylko rzucić komukolwiek kawałek chleba, ale nawet patrzeć na nich.

Jak na sekretarza sielrady wsi Szyłowka w obwodzie połtawskim napadli w nocy trzej ludożercy. Sekretarz z trudem się obronił, a rankiem w domach tych ludzi znaleziono głowy i ręce zabitych dzieci, żeliwne garnki z ludzkim mięsem.

Setki świadków opowiada o strasznych wydarzeniach tamtych czasów. Z jednej strony trudno w to uwierzyć, z drugiej nie sposób wątpić, ludzka fantazja nie jest bowiem w stanie wymyślić czegoś takiego.

Także zwyczajnych historii o dobrych, nieobojętnych ludziach, pomagających innym, kiedy tylko było to możliwe, nie można słuchać bez łez. Oto opowiada agronom, jak jechał pociągiem pospiesznym z Szepietowki do Baku. Na stacji Griebionka do wagonu wsiadły dwie wiejskie kobiety z dziećmi. Maleńki chłopczyk mający około czterech lat, którego matka trzymała na kolanach, błagalnym tonem poprosił: „Mamo, jeść…”. Kobieta spojrzała na dziecko wzrokiem przepełnionym bólem, rozwiązała węzełek, wyjęła z niego coś czarnego, zapieczonego jak korżik 11, odłamała po małym kęsku i dała dzieciom. Pasażerowie ruszyli się, z walizek i toreb zaczęli wyjmować, co kto miał.

„Patrz, mamo, chleb!” krzyknęła dziewczynka, kiedy ktoś wyciągnął kromkę czarnego, klejącego się chleba, który wydawano na kartki. Dzieci razem nań ruszyły, chciały wyrwać po kawałku, każde sobie, i jeść…, tylko jeść. Ich oczy zaogniły się jak u głodnych zwierząt. To trwało tylko chwilę. Z każdego końca wagonu pasażerowie nieśli żywność i za moment dzieci z namiętnością jadły, zazdrośnie strzegąc tego, co im przyniesiono.

Obie matki nie wytrzymały i rozpłakały się. W ślad za nimi łzy poleciały dzieciom, a potem zapewne wszystkim kobietom w wagonie. Mężczyźni odwracali się, wycierając łzy. Nastąpiło psychiczne odprężenie, coś pękło. To, że każdy myślał nie tylko o sobie, udzieliło się i opanowało cały wagon.

Tym kobietom udało się. Znalazł się kolejarz o wrażliwym sercu, który kupił im bilet, chociaż nie miały zaświadczeń z sielrady. Jednak tysiące, tysiące chłopów pieszo uciekało z rodzinnych stron, nie śmiejąc nawet liczyć na kolej. Szli, padali, wstawali i dalej szli.

W artykule czytamy również o tym, czym się żywili głodujący:

Cóż ludzie jedli? Należałoby zapytać, czegóż to oni nie jedli. Żołędzie uchodziły za delikates, otręby, chwasty, mrożone buraki, suszone i świeże liście, drzewne opiłki — wszystko było w użyciu, byle tylko napełniło człowiecze żołądki. Koty, psy, wrony, dżdżownice, żaby były mięsną racją żywnościową człowieka.

Wiosną, kiedy pojawiła się trawa, dyzenteria i czerwonka stały się większym niebezpieczeństwem niż głód. Również normalna ludzka żywność groziła wynędzniałym ludziom śmiercią. Jeden z pracowników naukowych Charkowskiego Instytutu Technologicznego, oddelegowany wraz z grupą studentów na wieś, opowiada:

„Kiedy wyszli na kolację, z całej wsi zaczęły gromadzić się głodne dzieci i nawet dorośli, prosząc o chleb czy zacierkę. Studenci, porażeni straszliwym wyglądem malców, zaczęli rozdawać im jedzenie. Dzieci i dorośli łakomie rzucili się na żywność…

Pół godziny później dzieci, które po długim głodowaniu z łapczywością najadły się chleba, z krzykiem i płaczem zaczęły padać na ziemię i kurczyć się z bólu. Wśród studentek zaczęły się histeryczne krzyki… Wtedy kierownictwo kazało studentom zajść do szkolnych pomieszczeń, a dzieci odwieźć do wsi… […]

Poszliśmy w pole pielić buraki. I tu znów nieszczęście. Kołchoz dołączył do naszej brygady jednego miejscowego chłopa, żeby toczył wózek. Kołchoźnik, milcząc, do obiadu wypełniał swoje zadanie. W czasie posiłku studenci ze szczerego serca dali mu sporo chleba i gotowanej kaszy, bez obaw o nieszczęście. Głodny człowiek dobrze sobie pojadł, a gdzieś po pół godziny umarł na oczach wszystkich…”.

Ludzie oduczyli się jeść 12.

„Ludzie oduczyli się jeść”. Autor niniejszych rozważań pamięta własną ciotkę — staruszkę, mieszkającą po pokoju ryskim bez przerwy w Polsce, we względnym dobrobycie, która do ostatnich dni życia chowała w kuchni worek sucharów… Przeżyła ona w swojej młodości ten pierwszy, bolszewicki głód i to wspomnienie zostało już na zawsze, na całe życie. Został strach, koszmarny strach.

jeszcze o czymś bardzo charakterystycznym dla komunizmu:

Wiele sił stracono na to, by ukryć rzeczywistość. Oczywiście o głodzie wiedział cały kraj, ale prawdziwej i pełnej informacji nie posiadał nikt. N. Chruszczow zajmujący wówczas wysokie stanowisko w moskiewskim gorkomie13 partii pisze, że wystarczająco dokładne dane o rozmiarach głodu poznał dopiero kilka lat później. P. Grigorienko 14, wyprawiwszy się na wieś, by ratować ojca, dopiero tam, na miejscu, mógł ocenić całą tragedię tego, co się działo.

TASS wydał specjalne dementi, kategorycznie zaprzeczając wszystkim informacjom o głodzie, które pojawiły się za granicą. […] Trzeba było stanowczo ograniczyć wyjazdy zagranicznych korespondentów.

Sprawy o ludożerstwo zostały wykluczone z kompetencji sądów powszechnych, żeby ukryć przed ludnością najstraszniejsze szczegóły głodu:
Charków. Ściśle tajne. Do wszystkich nacz. Obłotdiełow OGPU 15 USSR i obłprokuratoram16
Nr 17(198)k Kopia: Rajotdiełam OGPU 17rajprokuratoram18.
Oddział kodyfikacji prawa przy Narkomjuscie19 ZSRS w swoim piśmie z … tego roku, numer 175–K, wyjaśnia:

W związku z tym, że w obowiązującym prawie karnym nie przewidziano sankcji dla osób winnych ludożerstwa, wszystkie sprawy dotyczące oskarżeń o ludożerstwo winny być bez zwłoki przekazane do miejscowych organów OGPU. Jeśli ludożerstwo zostało poprzedzone zabójstwem, czyli czynem określonym w art. 142 kk, wówczas sprawy te również należy wycofać z sądów i organów śledczych pracujących w systemie Narkomjustu i przekazać do rozpatrzenia kolegium OGPU w Moskwie.
Niniejsze rozporządzenie należy bezzwłocznie wykonać.

Zastępca Narkoma Prokurator Republiki
OGPU USSR Karłson Michajlik

Maksudow kończy swój artykuł, pisząc o pyrrusowym zwycięstwie bolszewizmu nad ruskim chłopem — kriestianinem:

Ziemia i mieszkańcy wsi zemścili się na zwycięzcach. Ziemia przestała przynosić plony, a chłop przestał z miłością odnosić się do pracy na roli. To była straszna i sprawiedliwa zemsta 20.

Zemsta? To nie tak: chłop się nie mścił, chłopa po prostu nie stało. Na wsi przetrwał hołysz, robotnik rolny, z czasem traktorzysta, kombajnista, dojarka, ale nie chłop… Tego ostatniego bezwzględnie wymordowano.

Świętej pamięci profesor Puchalski uczył mnie, że w statystyce najważniejszy jest komentarz. Jak to wszystko skomentować? Jak skomentować, kiedy brakuje słów?

Nigdy nie poznamy szczegółowej statystyki rosyjskiej dwudziestowiecznej tragedii. To, co Anna Achmatowa napisała o sobie:

Gospodi! Ty widisz’, ja ustała
Woskriesat’, i umirat’, i żit’.
(Posliedniaja roza, 1962),


Panie! Ty widzisz, nie mam już sił
Zmartwychwstawać i umierać, i żyć.

można odnieść do narodów, które rosyjską, ukraińską czy białoruską katastrofę przeżyły. One również, po tym, co przeszły, są koszmarnie zmęczone. Jak tchnąć w nie nadzieję? To jeszcze jeden z zasadniczych problemów współczesnej myśli naszych wschodnich sąsiadów, czy tylko jej — ich problem?

1 Zona — tak w postsowieckiej przestrzeni określa się wszelkie miejsca odosobnienia: więzienia, łagry, w breżniewowskich czasach również szpitale psychiatryczne.
2 Wielki głód — zjawisko historyczne związane z sowieckim procesem kolektywizacji, jego apogeum miało miejsce w latach 1931–1933.
3 Sinodik opalnych — sam termin sinodik pochodzący ze staro–cerkiewno––słowiańskiego oznacza księgę, w której zapisuje się imiona zmarłych, żeby je wspomnieć w czasie liturgii mszalnej. W tym przypadku autorowi chodzi o odnowienie synodika prześladowanych.
4 Skrypnyk — jeden z pierwszych komunistycznych liderów Ukrainy. Represjonowany pod zarzutem nacjonalizmu.
5 A. Orłow — wysoki oficer OGPU i sowiecki szpieg, w końcu lat trzydziestych zbiegł na Zachód. Sprawę Orłowa, na podstawie danych z archiwów KGB, opisali John Costello i Oleg Tsarev w pracy Deadly illusions, Nowy Jork 1993.
6 Siergiej Maksudow, Postieri nasielienija SSSR w gody koliektywizacji. Posliesłowieje I. G. Diadkina, s. 70, w: „Zwienija. Istoriczeskij Almanach”, Progress Feniks Atheneum, Moskwa 1991.
7 Kilka lat później podobne zjawiska z perspektywy sowieckich łagrów i hitlerowskich obozów koncentracyjnych opiszą polscy pisarze Gustaw Herling–Grudziński i Tadeusz Borowski.
8 Nie wiadomo, dlaczego autor nijak nie mógł przetłumaczyć tego sowieckiego rajona na polski powiat.
9 Rajispołkom — w systemie sowieckim urząd rejonowej (rejon — odpowiednik naszego powiatu) administracji.
10 To typowe, wschodnioukraińskie brzmienie imienia. Po rosyjsku byłoby Jemielian.
11 Korżik albo korż, albo lepioszka. Rodzaj tradycyjnego ruskiego ciastka, przypominającego nasze sucharki. Nie ma polskiego słowa, które właściwie oddałoby ten termin.
12 Potieri nasielienija, s. 88–92.
13 Piotr Grigorienko — sowiecki generał i jeden z pierwszych sowieckich dysydentów. Z pochodzenia Ukrainiec.
14 Gorkom — komitet miejski partii bolszewików.
15 Obłotdieł OGPU — wydział obwodowy sowieckiej policji politycznej.
16 Obłoprokurator — prokurator obwodowy.
17 Rajotdieł — wydział rejonowy.
18 Rajprokurator — prokurator rejonowy.
19 Narkomjust — Ludowy Komisariat Sprawiedliwości.
20 Potieri nasielienija, s. 96.

Głód
Zdzisław Nowicki

(ur. 17 grudnia 1951 r. w Pile – zm. 6 czerwca 2006 r.) – polski dyplomata, ekonomista, senator I kadencji, ambasador RP, w latach 1992-1998 oraz 2000-2004 przebywał na placówkach dyplomatycznych w Sankt Petersburgu, Charkowie i Astanie, publikował po polsku, rosyjsku, ukrai...

Produkt dodany do koszyka

Zobacz koszyk Kontynuuj zakupy

Polecane przez W drodze