List do Rzymian
Jr 20,7-9 / Rz 12,1-2 / Mt 16,21-27
Krzyż, który mamy nosić, podążając za Jezusem, polega na świadomym znoszeniu rozdarcia, które naznacza nasze życie. Cóż to za rozdarcie? Tęsknimy za Pełnią, a równocześnie raz po raz przekierowujemy tę Boską namiętność na namiastki rodem z tego świata. Ilekroć jednak głód wiecznej miłości próbowaliśmy karmić i nasycić jej erzacem, popadaliśmy w niewolę. Mamy zatem do czynienia już nie tylko ze skłonnością do mylenia Pełni z chwilowym spełnieniem, ale także doświadczamy wyżłobionych kolein karkołomnych eskapad w naszym sercu. Odruch sięgania po chwilowe zaspokojenie i zapchanie nieskończonej tęsknoty marnym pokarmem może stać się z czasem jak gwałtowny niszczący tajfun. Czujemy się wtedy bezsilni wobec miażdżącej skłonności.
Zmiana nawyków myślenia, przyzwyczajeń, destrukcyjnej samowoli może dokonać się jedynie za cenę wytrwałej pracy. Jej głównym celem jest umożliwienie Bogu, by „uwiódł mnie swoją miłością, przemógł mnie i ujarzmił”. Zgoda wyrażona w moim działaniu staje się „ofiarą żywą, świętą i Bogu przyjemną”. Potrzebujemy uczciwości każdego dnia, aby wyjść naprzeciw Bożemu działaniu. Konieczne jest nazywanie po imieniu wszelkich chorych zachowań, powielanych schematów. Tak rozumiana uczciwość staje się otwarciem rąk, by wypuścić to, w czym chcieliśmy „znaleźć swoje życie”, w rzeczywistości „je tracąc”.
Nasza tęsknota popycha nas ku pełni życia. „Ciało moje tęskni za Tobą, jak zeschła ziemia łaknąca wody”. Gdy uczymy się identyfikować obłęd fatamorgany, mamy szansę nie zginąć na pustyni tego świata. Krok za krokiem podążamy za Jezusem w poszukiwaniu wody żywej. Tylko otwarcie na wolę Boga i Jego sposób myślenia prowadzi nas do tej upragnionej pełni. Tylko przez zjednoczenie z Nim, zażyłość i wierną miłość, szczęście może stawać się naszym udziałem.
Oceń