Koh 1,2; 2,21–23 / Ps 90 / Kol 3,1–5.9–11 / Łk 12,13–21
[3 sierpnia 2025 / XVIII niedziela zwykła]
Wśród wielu bon motów, jakie zawdzięczamy papieżowi Franciszkowi, jest i ten, który chciwość nazywa chorobą serca, a nie portfela. Wada ta może dotykać różnych dziedzin naszego życia i przez to przyjmować rozmaite formy – od pokładania nadmiernej ufności w majątku, przez łapczywe szukanie poklasku, aż po nienasyconą żądzę wrażeń. Choć objawy bywają różne, etiologia schorzenia jest zawsze taka sama. Pojawia się ono w ogłupiałym sercu, które nie rozumie samego siebie. Dlatego też upośledzone odczytanie tego, kim jestem, może się stać pożywką dla chciwości. Sprawa jednak jest nieco bardziej skomplikowana, niż mogłoby się wydawać. Chciwość występuje w wielu odmianach. Dwie skrajne – nazwijmy je „wulgarna” i „subtelna” – wyraźnie się od siebie różnią.
Chciwiec zazwyczaj ogranicza poznanie siebie do tego, co materialne lub z materią nierozerwalnie związane. Wodzi wciąż spragnionym wzrokiem, nadstawia ucha na pochlebstwa lub ciekawostki, a pierś wypina, by przyjąć kolejne odznaczenia. W konsekwencji staje się jedynie kukłą z wypchanymi kieszeniami marynarki, na której połyskują ordery. Duszę traktuje niczym drugi żołądek i stara się zaspokoić jej pragnienia czymś całkowicie innym niż pokarm duchowy. Duchowe pragnienia są jednak rzeczywiście nienasycone, choć w żadnym wypadku nie są żarłoczne. Są pełne ognia, ale pozbawione rysów żądzy, wysuszają na wiór, lecz nie pozbawiają nadziei i pokoju. Duchowe pragnienia odzwierciedlają swój boski Przedmiot. Dlatego są w człowieku czymś najbliższym nieskończoności. Podobne kocha podobne. Chciwość w odmianie wulgarnej nie wyrzeka się duchowego głodu. Jedynie nie wie, czym go zaspokoić. Natomiast w odmianie subtelnej robi coś o wiele gorszego – wyrzeka się nieskończonych pragnień. Pragnienie ducha próbuje zagłuszyć, zamiast je zaspokoić.
Głupotą opisanego w Ewangelii bogacza jest pozorne spełnienie, którym ucisza wiecznie nienasyconą duszę.
Oceń