Oferta specjalna -25%

List do Galatów

0 opinie
Wyczyść

Nasza psychika jest tak ukształtowana, że rozmyślanie o krzyżu często daje nam większe oparcie niż myśl o zmartwychwstaniu. Dotyczy to i mistyków, i zwykłych ludzi.

O, crux, ave, spes unica!

z hymnu Vexilla Regis.

Bez ukrzyżowania nie byłoby zmartwychwstania. Wiemy, że na krzyżu Jezus wyjednał nam zbawienie. Tymczasem prof. Anna Świderkówna, znawczyni Biblii, twierdzi, że dla pierwszych chrześcijan to nie ukrzyżowanie, ale „zmartwychwstanie było punktem centralnym wszechświata, ono też nadawało ostateczny sens […] życiu i śmieci Jezusa Chrystusa. […] Nadaje też — dzisiaj również — sens życiu każdego z nas” 1.

Powstanie Chrystusa z martwych, które potwierdziło prawdziwość Jego posłannictwa, powinno być dla nas źródłem nadziei, że i my kiedyś zostaniemy wskrzeszeni. Czy jednak tylko ze względu na tę nadzieję uczestniczymy w nabożeństwach Drogi krzyżowej i Gorzkich żalów albo spowiadamy się i żałujemy za grzechy? Zauważmy, że w tradycyjnych pieśniach pasyjnych nie ma ani słowa o zmartwychwstaniu Jezusa: „Zbawienie przyszło przez krzyż” — śpiewamy. Czyżbyśmy, niestety, modlili się tekstami teologicznie niepoprawnymi?

Równoważne wydarzenia

Fakt zmartwychwstania jest dowodem, że do Boga należy ostatnie słowo, że dobro jest silniejsze od zła. Jednak i krzyż może być znakiem nadziei. Katechizm Kościoła Katolickiego przypomina o niepodzielności Misterium Paschalnego (męka, śmierć, zmartwychwstanie, dopełnione wniebowstąpieniem i zesłaniem Ducha Świętego), które ma dwa aspekty. Śmierć wskazuje na wyzwolenie nas z grzechów, zmartwychwstanie na otwarcie drogi do nowego życia i przyszłej chwały w niebie (kan. 654, 655, 1987).

W ujęciu prawniczym właściwa ofiara za grzechy świata złożona została w Wielki Piątek. Poranek wielkanocny potwierdził akceptację tego zadośćuczynienia przez Boga Ojca. Nie mogło być inaczej, skoro sam Bóg składał i przyjmował ofiarę doskonałą. Oczyma wiary w śmierci Chrystusa można dostrzec „nasiona zmartwychwstania”. Jezus na krzyżu triumfuje (co odzwierciedla ikonografia wczesnego średniowiecza, przedstawiająca ukrzyżowanego Chrystusa Króla). Ukrzyżowanie trzeba zatem pojmować w perspektywie Wielkanocy. I na odwrót. Stwierdzenia teologiczne, a nie tylko historyczne, dotyczące zbawczego znaczenia zmartwychwstania, zasadniczo stosują się także do ukrzyżowania.

Wyróżnianie jednego bądź drugiego historycznego faktu (śmierci lub zmartwychwstania) nie znajduje więc uzasadnienia w teologii dogmatycznej. Można je jednak wytłumaczyć, biorąc pod uwagę ukształtowanie psychiki człowieka oraz zmieniające się w czasie spojrzenie na oba te zdarzenia. Na przykład tradycją misji chińskich było bardzo powściągliwe ukazywanie haniebnej śmierci Jezusa, gdyż jej obraz wywoływał zgorszenie (podobnie zresztą jak w pierwszych wiekach chrześcijaństwa). Natomiast w wiekach średnich krzyż pojmowano jako aktualną rzeczywistość zbawczą i „znak nadziei pełnego zbawienia” w życiu przyszłym. Bywało, że w niedzielę wielkanocną głoszono kazania o… krzyżu. Widziano w nim wszystkie tajemnice Chrystusa: mękę, zmartwychwstanie, panowanie nad światem, paruzję. Kult krzyża rozwinął się szczególnie pod wpływem mistyki franciszkańskiej i dominikańskiej.

Spojrzenie mistyczne

To właśnie mistycy — św. Franciszek z Asyżu, św. Jan od Krzyża (doktor Kościoła), św. siostra Faustyna — wywarli istotny wpływ na losy i oficjalne nauczanie Kościoła, mimo że ich język — praktyczny i dynamiczny — wyraża jedynie prawdę przeżycia, nie jest zaś pełnym naukowym wykładem na dany temat.

Wedle św. Jana od Krzyża, Bóg udziela się duszy tym bardziej, w im większych ciemnościach ona pozostaje. Należy więc cieszyć się, gdy ciemności są głębokie i długotrwałe. Chodzi tu o działanie łaski niezauważalne często dla nawracającego się i zmagającego z własnym złem człowieka. Bóg bowiem nie usuwa w cudowny sposób skutków popełnionych grzechów — cierpienia i śmierci. Powoduje natomiast, że paradoksalnie, stają się one środkiem uświęcenia. Cierpienie, nazywane krzyżem, traktowane jest jako łaska i jedyna droga zbawienia. W historii Kościoła około czterystu świętych (np. św. Franciszek z Asyżu, bł. ojciec Pio) nosiło na swym ciele widoczne stygmaty, zewnętrzny znak wewnętrznego zjednoczenia i współcierpienia z Jezusem.

Koncepcja zbawienia jako naśladowania Chrystusa lub zjednoczenia się z Nim zakłada zgodę na cierpienie. W swoim ziemskim życiu człowiek musi odwzorować ziemskie życie Jezusa, którego końcem była realna śmierć. Doskonałość chrześcijańska to coś więcej niż pierwotna niewinność Adama. To upodobnienie się do Chrystusa ukrzyżowanego. Pełny udział w chwale i życiu Boga nastąpi dopiero po powszechnym zmartwychwstaniu i Sądzie Ostatecznym.

Ból jednak jest przeciwny naturze. Człowiek instynktownie cofa się przed cierpieniem, choćby wiedział, że przyniesie mu zmartwychwstanie. Dlatego właśnie tak ważne staje się przyzwyczajenie serca do krzyża. Praktyczne wzory postępowania pozostawili święci, którzy wyróżniali się głębokim nabożeństwem do Jezusa ukrzyżowanego. Przybierali imiona zakonne przypominające o Jego cierpieniu, układali modlitwy odwołujące się do Jego krwi i ran, adorowali krzyż, bo ukazywał im moc Bożej miłości.

Św. Alfons Maria Liguori zalecał codzienne rozważanie męki Pańskiej, by z jednej strony bać się grzechu, z drugiej miłować Boga — „Pan Jezus bowiem mógł nas zbawić jedną modlitwą, jednym aktem woli swojej, nie z konieczności przeto, ale z miłości jedynie i dla pozyskania serc naszych tak wiele, tak bez miary, tak do końca cierpiał”. Św. Alfons podkreśla, iż wedle św. Augustyna „jedna łza wylana na myśl o męce Pana Jezusa więcej znaczy niż pielgrzymka do Jerozolimy i rok postu o chlebie i wodzie”.

Objawiający się św. Faustynie Chrystus po zmartwychwstaniu miał nadal przebite stopy i dłonie, przekłute włócznią serce (zob. obraz Miłosierdzia Bożego). Jezus bolejący wprowadza w tajemnicę wcielenia, które od początku było ogołoceniem (kenozą) z należnej Mu boskiej chwały, podjętym z miłości do ludzi. Św. Teresa z Avili uczy, że Bóg pragnie, by prosić Go o łaski przez najświętsze człowieczeństwo Jezusa. W chwilach radości święta zaleca zwracać myśli ku Zmartwychwstałemu, a w smutku — ku Ukrzyżowanemu. Również liturgia Kościoła akcentuje męczeństwo poprzez fioletowy, a zwłaszcza czerwony kolor szat liturgicznych oraz krzyż — istotny element ołtarza eucharystycznego. Tym znakiem wierni żegnają się i poprzez niego otrzymują błogosławieństwo.

Nasze odczucia

Tyle o śmierci Pańskiej i o sile, jaka z niej płynie, mówią święci. Podobne doświadczenia mogą stać się udziałem zwykłych ludzi. Postępując na drodze życia wewnętrznego, człowiek wprawdzie doskonali się moralnie, ale dzięki wrażliwszemu sumieniu dostrzega coraz więcej swych grzechów. Widzi zmarnowane na zawsze łaski. Obciążony poczuciem winy, cierpiąc psychicznie lub fizycznie, instynktownie skłania się ku Jezusowi słabemu, poniżonemu. Ta Miłość Ukrzyżowana wydaje mu się bliższa niż zmartwychwstanie, kojarzące się z ziemskim triumfem i siłą. Pogłębia się w nim świadomość związku pomiędzy własnym życiem i konaniem Jezusa, które uobecnia się w każdej codziennej Eucharystii. Dostrzega dramatyzm chrześcijaństwa. Na tym gruncie rodzi się skrucha, a z nią przemiana winy w „szczęśliwą” (por. Katechizm Kościoła Katolickiego, kan. 412).

W miarę rozwoju wiary następuje ożywienie uczuciowej i osobowej więzi z Jezusem. Dusza zaczyna coraz bardziej otwierać się na światło płynące z krzyża. W chwilach trudnych szuka w nim oparcia. Sam obraz Chrystusa ukrzyżowanego angażuje wtedy głębiej niż solidny wykład teologiczny. Daje mocniejsze podstawy nadprzyrodzonej nadziei. Ma bowiem o wiele silniejszy ładunek emocjonalny, odpowiadający doświadczeniom w pewnych, zwykle dłuższych, okresach życia wewnętrznego. Podczas modlitwy serca, przy rozpamiętywaniu męki Jezusa, nie ma potrzeby każdorazowego „pouczania się” o fakcie zmartwychwstania oraz związanych z nim obietnicach (działaniu łaski uświęcającej, wewnętrznej przemianie, uczestnictwie w chwale Bożej), które właśnie spełniają się, lecz chwilowo są jakby na peryferiach pamięci czy wyobraźni. Życie łaską pozostaje dla rozumu zasadniczo „ukryte z Chrystusem w Bogu” (por. Kol 3,3), bo tylko tak mogą pogłębiać się wiara, nadzieja i miłość.

1 „Witaj, krzyżu, nadziejo jedyna!”. Autorem hymnu Vexilla Regis (Sztandary Króla) jest bp Wenancjusz Fortunat z Poitiers (zm. ok. 610 r.). Tekst polski zamieszczony jest w kilku miejscach Liturgii godzin.

Produkt dodany do koszyka

Zobacz koszyk Kontynuuj zakupy

Polecane przez W drodze