Liturgia krok po kroku
Najpierw krótkie wyjaśnienie. Jeśli pod pojęciem klerykalizmu rozumiemy postawę, która każe tak zwanych wiernych świeckich postrzegać jako trochę bezrozumny tłumek, któremu kapłani mają precyzyjnie wskazywać, co i jak robić, to antyklerykalizm byłby czymś pozytywnym. Konsekwentnie, należałoby zganić klerykała, a pochwalić antyklerykała. Dlatego zaznaczam, że nie używam słowa „antyklerykał” jako pozytywnego zaprzeczenia niewłaściwej postawy klerykała. Antyklerykał to dla mnie ktoś, kto – bez względu na okoliczności – zawsze jest gotów przywalić Kościołowi katolickiemu, a szczególnie księżom.
Antyklerykałowie bywają jednak różni. Do zastanowienia się nad ich typami zainspirowała mnie napisana przez Alessandra Gnocchiego i Maria Palmara książka Io speriamo che resto cattolico („Pozostanę, mam nadzieję, katolikiem”). Pierwszego z autorów przedstawiają w notce na okładce jego własne dzieci: „Nasz tata jest raczej dziwny. Przede wszystkim jest wciąż ten sam: nie tak jak tatusiowie wielu naszych kolegów z klasy, którzy zmieniają się zgodnie z wolnymi wyborami ich mam. Na szczęście nasza mama nigdy taty nie zmienia”. Rzeczywiście, dziwny facet!
Stąpając po śladach tych właśnie autorów, chcę przedstawić pięć typów antyklerykałów. Pierwszy typ to antyklerykał wątpiący. Przedstawiciel tego gatunku robi mądrą minę i podkreśla, że dużo ciekawsze są pytania niż odpowiedzi. Powtarza za Sokratesem: „Wiem, że nic nie wiem”. Przy czym chodzi mu w gruncie rzeczy o to, że inni nic nie wiedzą, a myślą, że wiedzą. Wątpiący twierdzi, że nie wie, czy Bóg istnieje, a przede wszystkim nie wie, czy istnieje prawda. Nie wie, czym jest płód ludzki, czym jest aborcja itd. W tym swoim niby otwartym wątpieniu antyklerykał podejmuje jednak zawsze takie decyzje, jakby Bóg nie istniał, jakby prawda była jedynie kwestią umowy lub polityki, a płód ludzki był nieokreślonym bytem, którego wyskrobanie jest prawem kobiety. Antyklerykał zakamuflowany pod otoczką wątpienia to wyjątkowo podstępna jego postać.
Drugim typem jest antyklerykał sapiens, którego cechują zarozumialstwo oraz tytuł profesora w jakiejś dziedzinie. Zachowuje się jednak tak, jakby był profesorem w każdej dziedzinie, a szczególnie w teologii i historii (dawnej oraz współczesnej) Kościoła. Siecze niemiłosiernie Kościół i katolików, a na najmniejszą krytykę swoich poglądów reaguje wrzaskiem, że katolicy są nietolerancyjni i nie szanują inaczej myślących. Jednym z najwybitniejszych przedstawicieli tego typu jest profesor biologii Richard Dawkins, który w swej wszechwiedzy nie wahał się stwierdzić, że „Bóg, w którego wierzyli starotestamentowi Żydzi, to psychotyczny pedofil”. W Polsce najbardziej dogmatyczni antyklerykałowie sapiens skupieni są wokół pisma „Bez dogmatu”.
Dalej mamy antyklerykała ubeka. W swoim czasie umacniał z całych sił ludową władzę, czego nieodłącznym elementem było zwalczanie Kościoła. Dziś, 20 lat po upadku PRLu, umie korzystać z wolnego rynku i nawet sobie to chwali, ale jednocześnie nie chce się przyznać, że jego życiowe wybory były dość haniebne. Z tym większą radością powitał hasło propagowane na początku lat 90. XX wieku, że oto byli czerwoni, a teraz przyszli czarni, którzy chcą wprowadzić państwo wyznaniowe i są jeszcze gorsi od czerwonych. W lansowaniu tego poglądu pomagał mu wydatnie antyklerykał sapiens. Antyklerykał ubek chętnie czyta „Nie” oraz „Fakty i Mity”.
Czwarty typ to antyklerykał gówniarz. Jako młody człowiek chętnie siedzi przy komputerze i z wypiekami na twarzy oraz frajdą w sercu drwi na różnych forach z Kościoła. Ma nader ciekawy zestaw poglądów wdrukowanych mu przez starszych antyklerykałów. Jest na przykład przekonany, że największe zagrożenie dla ładu demokratycznego stanowi ojciec Rydzyk. Dlatego w imię pluralizmu i wolności słowa nazywa Radio Maryja obciachem i postuluje natychmiastowe zamknięcie tej rozgłośni. Gotowy jest także na odważne (dla gówniarza) gesty: w Wielki Piątek zje golonkę, pójdzie na piwo do pubu i będzie tam drwił z przechodzącej ulicą drogi krzyżowej.
Zakończmy ten pobieżny przegląd wskazaniem na antyklerykała księdza (a jeszcze bardziej eksksiędza). Ten typ – jeśli ma gadane – jest bardzo poszukiwany przez media, których nic tak nie cieszy, jak facet w koloratce (lub taki, który kiedyś nosił koloratkę) przykładający mocno innym gościom w koloratkach (a jeszcze lepiej w piuskach). Antyklerykał ksiądz (eksksiądz) z miejsca zostaje okrzyknięty mianem człowieka bardzo otwartego i bardzo odważnego. Jego jedynym – nie trzeba dodawać, że szlachetnym – celem, jest zreformowanie Kościoła, który obecnie jawi się z całą oczywistością jako instytucja totalitarna, żądna władzy i pieniędzy, a przy tym zamiatająca wszystko pod dywan. Postępowe media dają do zrozumienia, że gdyby takich księży (i eksksięży) było więcej na świecie, to Kościół byłby wówczas prawdziwym, na dzisiejsze czasy, Kościołem.
Oceń