Drugi List do Koryntian
Małgorzata Musierowicz, Kalamburka, Akapit Press, Łódź 2001
Książka zupełnie inna niż poprzednie. „Kalamburka” jest podsumowaniem, ale i reinterpretacją trzynastu poprzednich tomów „Jeżycjady” Małgorzaty Musierowicz.
Spotykamy się wprawdzie ze znanymi nam bohaterami w noc noworoczną rozpoczynającą nowe tysiąclecie — ale zamiast, jak dotąd, poznawać dalsze ich losy, cofamy się w coraz głębsze pokłady pamięci. Pierwsze cztery epizody — lata 1999, 1998, 1997, 1996 — służą prezentacji głównych bohaterek tej opowieści. Najważniejsza jest Melania Borejko — ale już nie mama czy babcia Borejko, tylko Mila. Jej młodość i dzieciństwo stanowią główny wątek tej książki. Drugą postacią jest Gizela, przybrana matka Mili. Pierwszy raz widzimy ją na rok przed jej śmiercią, na spotkaniu Ojca Świętego z młodzieżą w Poznaniu w 1997 roku. Ołtarz papieski stoi pod Pomnikiem Poznańskiego Czerwca 1956. Wtedy Gizela przypomina sobie udział w tamtych wydarzeniach.
Homilia, której słuchali, skierowana do młodzieży wypełniającej wszystkie place i ulice wokół, była skróconą lekcją historii powojennej. Te setki tysięcy młodych ludzi pojawiły się przecież na świecie zaledwie kilkanaście lat temu!
Kalamburka jest przełożeniem papieskiego kazania na życie Mili i Gizeli. Właśnie historia jest trzecią bohaterką tej opowieści skierowanej do ludzi młodych urodzonych najwyżej kilka lat przed Okrągłym Stołem, dla których komunizm jest przeszłością tak nierealną jak dla mego pokolenia wojna. W większości nieuświadomieni przez rodziców, nie pamiętają absurdów i zbrodni poprzedniego systemu, z którymi borykają się Mila i Gizela. Cofając się wraz z nimi w czasie, czytelnik może się przyjrzeć epoce realnego socjalizmu. Rok 1970 — wiadomości o strajkach na Wybrzeżu, odcięta łączność telefoniczna z Trójmiastem. Rok 1968, kiedy to niektórzy ludzie nagle dowiedzieli się od Gomułki, że są „syjonistycznymi prowokatorami, inspiratorami zajść”, i odprowadzono ich na dworzec z paszportem w jedną stronę. Rok 1956, wojna władzy z ludźmi żądającymi chleba i wolności, zabici i ranni na placu Stalina w Poznaniu. Podwyżki, zdobywanie masła i mięsa spod lady, kłamstwa w dzienniku telewizyjnym. Wygranie konkursu Miss Juwenaliów jako jedyna metoda zdobycia lodówki. Niemożność dostania się na studia, bo ojciec w USA. Brak pozwolenia na powrót z USA, bo walczyło się nie w tej armii w czasie drugiej wojny. Reinterpretowanie historii przedwojennej z pozycji klasowo słusznych i tak dalej. Małgorzata Musierowicz nie musi już używać mowy ezopowej, tak jak w latach osiemdziesiątych np. w Opium w rosole, gdzie między wierszami wyczytywać musieliśmy, że jest stan wojenny, że Ignacy Borejko i rodzice Kreski są internowani, iż bohaterowie chodzą do kościoła (nie jest więc prawdą, że Borejkowie zaczęli chadzać na Msze do dominikanów po 1989 roku, jak sądzą niektórzy czytelnicy z młodego pokolenia).
Nie ma w Kalamburce humoru, tak charakterystycznego dla poprzednich tomów. Brakuje też podstawowej osi konstrukcji fabularnej, którą był dotąd w każdym tomie wątek miłosny (jedyną zapowiedzią zmian był tom poprzedni, Tygrys i Róża, gdzie miłość pojawiała się w tle jedynie). Tym razem pozbawieni jesteśmy niepewności, kto i kogo pokocha i czy z wzajemnością. Oglądając życie bohaterów od końca, wiemy, że małżeństwa zostały zawarte, a ze wzmianek w poprzednich tomach orientujemy się nawet w pewnych szczegółach. Autorka każe nam przez to skupić się na moralnym wymiarze opisywanych wydarzeń. Jest on zapowiadany we wspomnianej już scenie Mszy papieskiej w 1997 roku. Gizela rozmawia z młodocianym złodziejaszkiem. Nastolatek mówi: „Zrobili wolność i coś. Znowu jedni bogaci, a drudzy biedni. Sprawiedliwości nie ma i nie będzie”. Ona na to: „Jak chcieliśmy, żeby było sprawiedliwie, to do nas strzelali. No i co z tego. Nigdy nikomu nie ukradłam ani grosza. (…) Człowiek ma swoją godność”.
Zachowanie godności — to było najważniejsze zadanie człowieka w trudnych, nieludzkich czasach komunizmu. Nie każdy potrafił mu sprostać. Byli tacy, którzy wierzyli naiwnie w propagandę władz, byli inni, którzy łudzili się, że „pracować dla Polski można i w takich warunkach”. Jednak losy postaci ilustrują dobitnie kontrargument, że bez wolności nie da się nic zrobić.
Dotychczasowa twórczość Małgorzaty Musierowicz ukazywała nam świat nieco wyidealizowany, świat ludzi dobrych, w którym zło pojawia się najwyżej z nieświadomości czy głupoty. Teraz otrzymujemy opowieść serio, opowieść prawdziwą — o tym, że każdy czas jest czasem wyzwań moralnych. Nie jest od nich wolny Poznań przełomu stuleci, demokratyczny i kapitalistyczny „Poznań przestępczych melin i eleganckich sklepów, światowych banków i miejscowych przytułków”. Kalamburka opowiada o tym, że w każdych czasach człowiek musi pozostać człowiekiem, ocalać wewnętrzne dobro. Mila Borejko, która zawsze dziękowała Bogu za szczęśliwe życie (choć wiemy, że nie było ono łatwe), w chwili strachu mówi: „Żyjemy w strasznych czasach. Na straszny świat rodzimy dzieci. Nie wszystko będzie dobrze” — i otrzymuje odpowiedź: „To, co od ciebie zależy, będzie dobre”.
Oceń