Dz 6,8–10; 7,54–60 / Ps 31 / Mt 10,17–22
[26 grudnia 2025 / Święto Świętego Szczepana]
Przyzwyczailiśmy się już do niego. Nie robi na nas wrażenia. Owszem, kiedyś nas to dziwiło – może nawet oburzało – że w samym sercu Bożego Narodzenia Kościół każe nam wspominać męczennika i przenosi nas od ciepła szopki, od blasku świec i zapachu igliwia pod mury świętego miasta, gdzie kamienie spadają na młode ciało Szczepana. Ale dziś już nas to nie porusza. Nauczyliśmy się przechodzić obok niego. Cicho, z grzecznym milczeniem, które nie burzy świątecznego nastroju.
Nie jest przecież wygodny. Nie pasuje do opowieści o cudownej nocy i pasterzach. Podobnie jak wiele innych historii, które w te święta przemilczeliśmy. Udało nam się przecież nie wspomnieć o przeszłości, która ciągle boli. Zawinęliśmy w kolorowy papier to, co gniewne, pęknięte i niewypowiedziane. Wyszło całkiem dobrze – jak co roku. Nie chodzi o to, że zło przestało nas dotykać. Przeciwnie. Czujemy jego ciężar, wiemy, że nas przerasta. Zwyczajnie się boimy, że jeśli o nim wspomnimy, nasza wiara nie wytrzyma, pęknie jak cienki lód pod naszymi stopami. Milczymy, bo cierpienie nas paraliżuje, i wbrew pozorom nie wiemy, co z nim zrobić.
A jednak w samym środku radości z narodzenia Kościół stawia nam przed oczami męczennika. To nie pomyłka. To przypomnienie, że Zbawiciel nie przyszedł po to, by zapewnić nam komfort i świąteczne ciepło. Tajemnica wcielenia nie jest idyllą, ale opowieścią o Bogu, który schodzi na samo dno ludzkiego doświadczenia. Wchodzi w nasz świat nie po to, by go ominąć i przemilczeć, ale by przejść przez niego razem z nami – przez śmiech i ból, zachwyt i rozpacz, przez życie i śmierć.
Dlatego właśnie dzień po narodzinach tego Dziecka patrzymy na Szczepana. A może raczej przez Szczepana na siebie. Na nasze znużenie, na nasze lęki, ból i na nasz wstyd.
I jeśli tylko nie zasłonimy oczu i odważymy się spojrzeć, dostrzeżemy, że wszędzie tam, gdzie my uginamy się pod ciężarem zła, On – mały, bezbronny – podtrzymuje nas swoim ciałem. Po to w końcu przyszedł. By być „Bogiem z nami”. Zawsze.
Oceń