Konfrontacja z faktami jest ważna. I choć może upokorzyć, to warto się wystawić na takie przeciążenia. Bo zanim cokolwiek zaczniemy sklejać, musimy naprawdę zobaczyć to, na co patrzymy.
W 2019 roku wpadła mi w ręce wydana dwa lata wcześniej książka Pawła Reszki Mali bogowie. O znieczulicy polskich lekarzy. Jak to się dobrze czytało! Nie tylko ze względu na autora, cenionego reportażystę, ale przede wszystkim ze względu na temat: przedstawionymi historiami można było potwierdzić najgorsze prawdy o lekarzach. Wszystko, co złe i jeszcze gorsze, było tu opisane czarno na białym (do czarnego jeszcze wrócimy). Paweł Reszka przygotował reportaż wcieleniowy: zatrudnił się jako sanitariusz, wszedł do szpitala, a „to, co tam usłyszał, i to, co zobaczył, przeraziło nawet jego” – dokumentował wszechobecną obojętność wobec cierpienia. Czytałam to, przyjmując każdy kolejny dowód lekarskiej bezduszności.
W tym samym roku Reszka opublikował reportaż Czarni – „tym razem wszedł w środowisko księży, żeby zobaczyć od środka, co tak naprawdę sprawia, że kapłani popadają w największe patologie i prowadzą niemoralne życie”. I mój komfort się skończył. Nie, żeby autor stracił lekkość pióra czy umiejętność obserwacji. Nie, żeby brakowało mocnych opowieści. A jednak nie czytało się tego dobrze. Dlaczego? Bo o ile służba zdrowia jest publiczna, o tyle Kościół jest mój. Bo o ile kontakt z placówkami medycznymi mam sporadyczny, o tyle w Kościele jestem. Bo pracujący w szpitalu czy przychodni to „oni”, „tamci”, a w Kościele to „my” i „nasi”.
Bielmo
Rzecz jasna rozumienie pojawiło się później. Pierwsza była reakcja emocjonalna. Nie chodzi o to, że oburzona jednoznacznie odrzuciłam fakty dotyczące opisywanych księży – żyję na tyle długo, by uznać gorzki kawałek prawdy o człowieku. Jednak automatycznie włączał się sprzeciw: „to tylko część prawdy”, „to zaledwie wycinek”, „nie można uogólniać”. I w tej niezgodzie na treści dotyczące tego, co bliskie, wróciła do mnie opowieść o lekarzach, a właściwie mój bezrefleksyjny i bezkrytyczny stosunek do niej. Bo choć znam kilku przedstawicieli lekarskiego środowiska i cenię te osoby zarówno jako fachowców, jak i ludzi, to jednak pozostało to bez wpływu na moją ocenę – każda straszna historia opisana przez Reszkę mówiła mi „prawdę” o wszystkich lekarzach, pozwalała odrzucić wszystkich.
Jakże bolesne otrzeźwienie. Brutalna konfrontacja, upokarzająca, przerażająca nawet. Bo przecież zasadniczo myślę, niuansuję. Na ogół przyglądam się rzeczywistości z wrażliwością umożliwiającą wgląd w różne sprawy. Zasadniczo i na ogół. Jednak nie wtedy, gdy już „wiem”, gdy uznam, że to „tamci”.
Tamci
Mnożą się. W mediach, w polityce. Dostrzegamy ich w środowisku pracy, wśród sąsiadów, przyjaciół, w rodzinie. Coraz więcej tych, o których myślimy jednowymiarowo, których odrzucamy. Ani poznać, ani zrozumieć ich nie chcemy. Podziały nakładają się na siebie, zazębiają, tworzą nieprzekraczalne granice. „Czy ktoś myślący może głosować na Prawo i Sprawiedliwość?” „Jak ktoś wierzący może popierać Platformę Obywat
Zostało Ci jeszcze 85% artykułu
Oceń