Myślimy najczęściej, że samotność dotyczy ludzi starszych, tymczasem ja w gabinecie spotykam bardzo samotne dzieci, które mają powierzchowne relacje z pięciuset followersami, ale nie mają z kim porozmawiać o swoich problemach.
Rozmawiają prof. Paweł Januszewicz i Katarzyna Kolska
Od ilu lat pan profesor zajmuje się dziećmi?
Od pół wieku. Zaraz po ukończeniu studiów rozpocząłem pracę jako pediatra w Centrum Zdrowia Dziecka, gdzie leczę do dzisiaj. Przez dziesięć lat byłem dyrektorem CDZ, obecnie jestem psychiatrą w poradni przy Klinice Psychiatrii Dzieci i Młodzieży.
Czy dzieci, które leczył pan pięćdziesiąt, czterdzieści czy trzydzieści lat temu, są inne od tych, które leczy pan obecnie?
Teraz patrzę na dzieci i młodzież z perspektywy psychiatrii i obserwuję pewną prawidłowość: tak jak występują gwałtowne zjawiska pogodowe, które powoli stają się normą, na przykład nawalne deszcze, tak odzwierciedlenie tego widzę w tym, co się dzieje z dziećmi i młodzieżą. Zwiększa się wyraźnie liczba zaburzeń, które wcześniej nie były spotykane, nie były w ogóle diagnozowane. Jeszcze piętnaście czy dwadzieścia lat temu mówiłem studentom na wykładach, że mniej więcej co dwusetne dziecko ma autyzm albo ADHD. W tej chwili w każdej klasie jest przynajmniej jedno lub dwoje dzieci z neuroróżnorodnością, zwiększa się też liczba cierpiących na zaburzenia nastroju, zaburzenia nerwicowe, zaburzenia zachowania i emocji oraz szeroko pojęte uzależnienia. Co ciekawe, liczba innych chorób, takich jak na przykład schizofrenia, pozostaje względnie stała…
Może wcześniej też ich tyle było, ale jako lekarze nie mieliście narzędzi, które pozwoliłyby wam to zdiagnozować? Przyklejało się dzieciom łatki, że nie radzą sobie z nauką, że są niegrzeczne, że są nieśmiałe…
Oczywiście. W tej chwili diagnostyka jest bardziej pogłębiona, zwracamy uwagę na to, że pewne problemy trzeba jak najwcześniej rozpoznawać. Ale też jako społeczeństwo jesteśmy bardziej czujni – zarówno rodzice, jak i nauczyciele, widząc, że dziecko ma jakieś problemy, częściej szukają pomocy.
Kiedyś wśród dzieci dominowały zaburzenia, nazwijmy je, infekcyjne. Dzisiaj dzięki antybiotykom i szczepionkom rzadko mamy problemy z tego rodzaju chorobami.
Natomiast w zdecydowanie większej skali mamy do czynienia z zaburzeniami depresyjnymi, nerwicami, zaburzeniami osobowości.
Co się takiego stało na przestrzeni tych kilkudziesięciu lat? Wydaje się, że dzieci są dziś lepiej zaopiekowane niż pięćdziesiąt lat temu. Lepiej jedzą, mieszkają w lepszych warunkach, więcej o nich wiemy, mamy lepszą diagnostykę.
Co się stało? Pojawiły się media społecznościowe, internet stał się dostępny dla wszystkich, w nasze życie wtargnęła sztuczna inteligencja. A oprócz tego obserwujemy ogromne zmiany w tkance rodzinnej i społecznej. I to jest najkrótsza odpowiedź na pani pytanie o to,
Zostało Ci jeszcze 85% artykułu
Oceń