Adwent mówi nam, że tak naprawdę nie ma „zmarnowanego czasu” – zanim wsiąknie on w piasek, można go uczynić okazją.
Rozmawiają Michał Zioło OCSO i Katarzyna Kolska
Żyjemy w epoce braku czasu, ciągle nam się spieszy, nie lubimy czekać – na tramwaj, na autobus, na samolot, w korkach, na spóźnialskich… Mamy wtedy poczucie, że marnujemy czas. Poza tym wszystko chcemy mieć natychmiast. I w takich okolicznościach do naszych drzwi puka Adwent…
No to może powinniśmy poczuć ogromną wdzięczność wobec linii kolejowych, komunikacji miejskiej i portów lotniczych za zafundowanie nam adwentowego rachunku sumienia całkiem gratis? Inaczej nie dostrzeżemy wyrzuconej bezpardonowo z kręgu naszych chrześcijańskich cnót cierpliwości. Wyrzuciliśmy ją, bo tyle jest do zrobienia.
No właśnie, tyle jest do zrobienia i dlatego niejednokrotnie podpowiadamy Panu Bogu, trochę z wyrzutem, że doba powinna mieć 48 godzin. Wtedy byśmy się wyrobili.
Nie tylko podpowiadamy, niektóre korporacje te nasze marzenia wcielają z powodzeniem w życie, rozciągając tarcze zegarowe niczym modelinę. Wynik jest opłakany: ludzie zaczynają przypominać sflaczałe zegary z obrazu Salvadora Dalego, a kosze na śmieci zapełniają się niepokojąco małpeczkami, wyrzucanymi dyskretnie przez rozciągniętych.
Czy mnisi też są zagonieni, żyją w pośpiechu i nie mają czasu na czekanie?
Mnichów też można rozciągnąć, choć używając bardziej świętych argumentów. Podkręcenie tempa, robienie z nocy dnia dobrze jest nam znane. To tylko na początku wygląda obiecująco, ale ostatecznie jest to walka o życie. Jeśli nie zaprosimy pod dach cierpliwości, to ostatecznie stracimy zmysł Chrystusowy, o którym mówi Święty Paweł. Pojawią się gniew, gwałtowność, okropny język, lubieżne myśli, wspomniane przez Świętego Cypriana w traktacie o cierpliwości, a na koniec nasz umysł tak zostanie zaciemniony i znieprawiony, że podepcemy z niecierpliwością okazje do spełnienia małego dobra, prowadzącego nas przecież do dobra większego. Święty Bernard nie bez kozery napominał mnichów z Clairvaux w kazaniu na święto Zwiastowania: „Kto by nie zachował cierpliwości, straci sprawiedliwość, czyli życie i duszę swoją”.
Liturgia na szczęście mówi do nas: Stop! Trzeba poczekać na narodzenie Jezusa. I przez cztery tygodnie przygotowuje nas na to wydarzenie.
Tak, nam niecierpliwcom i w jakimś sensie niewolnikom wszelkich możliwych zobowiązań Kościół ofiaruje te cztery paradoksalnie bardzo intensywne tygodnie. Po pierwsze po to, żebyśmy odczuli potrzebę cierpliwości i zaprzyjaźnili się z nią. Święty Tomasz mówi, że cnoty moralne służą dobru przez to, że podtrzymują dobro rozumu przeciw atakom namiętności, a cierpliwość jest tym, dzięki czemu znosimy zło z równowagą umysłu. Znosimy opóźnienie samolotu z równowagą umysłu, nie miotamy stras
Zostało Ci jeszcze 85% artykułu
Oceń