W warunkach opresji wspólnota i praktyka wiary mogą stać się szkołą wolności – i to zarówno dla tych, którzy wytrwali, jak i dla tych, którzy upadli, ale próbują zrozumieć własną drogę.
Z Kateřiną Tučkovą rozmawia Tomasz Maćkowiak
Skąd pomysł, by napisać książkę o katolicyzmie i prześladowaniach Kościoła w Czechach – kraju radykalnie zlaicyzowanym, w którym katolicy to dziesięcioprocentowa mniejszość?
Pomysł miał trzy wyraźne źródła. Pierwsze to lektura wspomnień kobiet więzionych przez komunistów w latach pięćdziesiątych XX wieku. Trafiały tam osoby z bardzo różnych środowisk: właścicielki gospodarstw uznane za „kułaczki”, profesorki uniwersyteckie, świeckie opozycjonistki oraz siostry zakonne. Wspólnym mianownikiem były procesy polityczne i wieloletnie wyroki. Zauważyłam, że wierzące więźniarki inaczej przeżywały izolację – traktowały samotność jako czas modlitwy i spotkania z Bogiem. Paradoksalnie, długie odosobnienia, które miały je złamać, bywały dla nich doświadczeniem wzmacniającym. To mnie poruszyło i uruchomiło pytanie o rolę wiary jako zasobu przetrwania.
Drugie źródło to powrót do rodzinnych korzeni. Pochodzę z południowych Moraw – najbardziej katolickiego regionu naszego kraju. Ojciec i jego bliscy byli wierzący, w dzieciństwie uczestniczyłam w życiu Kościoła. Po rozwodzie rodziców kontakt z ojcem się urwał, a wychowywała mnie mama – ateistka. Związek z praktykami religijnymi został przerwany. Po swoich trzydziestych urodzinach poczułam jednak potrzebę powrotu. Przygotowałam się do bierzmowania i zaczęłam na nowo zadawać sobie pytania o miejsce wiary w moim dorosłym życiu.
Trzecie źródło pojawiło się na studiach, gdy trafiłam na historię morawskiego Kościoła podziemnego. Działalność biskupa Feliksa Marii Davídka zinterpretowałam jako próbę odpowiedzi na sytuację wspólnot pozbawionych dostępu do sakramentów. W tym kontekście odczytałam też święcenie kobiet – m.in. Ludmily Javorovej – jako tworzenie kanałów duszpasterskich dla więzionych i internowanych sióstr, do których kapłani mężczyźni nie mieli dostępu.
Uczono o tym na studiach?
Nie, tego się nie uczy w szkołach. Studiowałam filologię czeską i historię sztuki w Brnie. A zainteresowanie lokalną historią zaprowadziło mnie do źródeł o tak zwanych davídkovcach i o strukturach Kościoła, które funkcjonowały równolegle do oficjalnych struktur kościelnych, często lojalnych wobec reżimu. To był moment rozpoznania: zrozumiałam, że obok bierności i konformizmu istniał także konsekwentny opór w postaci Kościoła równoległego, który działał w konspiracji.
Czy pani potrafi wyjaśnić, skąd w tym środowisku pomysł święcenia kobiet?
Z doświadczeń więzionych zakonnic wynikało, że siostry bywały odcięte od sakramentów przez miesiące i lata. Ksiądz Felix Davídek, który też wiele lat spędził w więzieniu, odczytał to jako wezwanie do przewartościowania tradycyjnych praktyk w taki sposób, aby w warunkach opresji dostęp do sakramentów nie był blokowany płcią czy statusem kanonicznym. Chodzi o to, żeby odizolowane od świata kobiety też miały możliwość spowiedzi i komunii – bo więźniom mężczyznom umożliwiali to współwięźniowie kapłani. Narracja mojej książki prowadzi od doświadczenia uwięzienia przez opis struktur podziemnych po pytanie o sens i granice posługi kobiet. Chciałam pokazać, jak potrzeby duszpasterskie rodz
Zostało Ci jeszcze 85% artykułu
Oceń