Nie pojadę już do Izraela. Nie pojadę już do Izraela, który znałem, bo już go nie ma. Ilekroć będę jeszcze w Izraelu, widzieć go będę już w inny sposób. Rashid Khalidi dał mi nowe okulary. I teraz widzę wyraźniej, widzę więcej: cierpienia, bezradności, wyniszczającego klinczu między Izraelem a Palestyną. Za codziennymi obrazkami zgruzowanych miast, ludzi żebrzących o żywność i wodę, ciał leżących w plastikowych workach, które tak szybko pokrywają się pyłem ze zbombardowanych domów – nie mów, że nie widzisz tego w całodobowych serwisach informacyjnych – dostrzegam coś, na co nie mam nazwy. No tak, ale ja mam dopiero od niedawna nowe okulary. Khalidi widział to od początku, dlatego ma tę precyzję językową, która potrafi ów bezmiar cierpienia oddać odpowiednim słowem. I mówi: wojna stuletnia. I nawet echo, zazwyczaj skore do zabaw, powtarza niemal bezgłośnie: jeden z najdłuższych konfliktów współczesności.

Ludzie przezroczyści

Nie od razu Rashid Khalidi przygotowuje czytelnika na swoją opowieść. Palestyna zaczyna się od urokliwych opisów kilkunastomiesięcznego przesiadywania autora pośród pudeł pełnych zakurzonych książek, dokumentów, manuskryptów wyniesionych z Biblioteki Chalidich na Starym Mieście w Jerozolimie. Biblioteka przechodziła właśnie renowację, zatem zbiory rozłożono na korytarzach, klatkach schodowych i w sąsiednich mieszkaniach. Khalidi miał więc bibliotekę dosłownie na wyciągnięcie ręki. I w jakiś sposób przypomina to jedną z wielu wizji raju, dla mnie na pewno jedną z najbardziej podniecających: żyć i umrzeć pośród książek, złożyć swe ciało niczym strona w książce, której jest się bohaterem. Do tego, jeśli tylko głowę się uniesie, meczety, kościoły i synagogi tego jednego Miasta. Gdy czytający już-już spodziewa się, że z kartonów autor zacznie wysupływać jakąś wyjątkowo splątaną nić rodzinnej opowieści, Khalidi wyciąga listy, dokumenty, pamiętniki, odezwy, a wszystko to jest jak bijące po oczach czarno-białe zdjęcie reporterów wojennych. Oszołomionemu czytelnikowi, który nie tego oczekiwał, autor przychodzi z pomocą: „Jak wykaże niniejsza książka, współczesną historię Palestyny najlepiej można zrozumieć w tych właśnie kategoriach: jako wojnę kolonialną wydaną rdzennej populacji przez różne strony, mającą zmusić tę populację, by wbrew swojej woli oddała rodzinną ziemię innej grupie ludzi”. A żeby w pełni zrozumieć to, co Khalidi pisze, i żeby recenzent mógł uniknąć wszelkich spojlerów, trzeba napisać przynajmniej tyle, że dostajemy historię opowiedzianą zza drugiej strony muru. I jak to w takich opowieściach bywa, optyka jest inna, słowa – choć te same – mają inne znaczenie. Dotychczasowa ofiara staje się zbrodniarzem, a ten, który krzywdził, staje się obrońcą. Dla czytelnika wyrosłego z kulturze Zachodu perspektywa Khalidiego jest szokująca. Związane jest to głównie z tym, że mając korzenie judaistyczno-chrześcijańskie, a w dodatku naznaczeni nieustannie szokującym wydarzeniem Holokaustu, przyjęliśmy punkt widzenia Ludu Wybranego. Tak, chcieliśmy, aby powstało niepodległe państwo Izrael, i uważaliśmy to za sprawę ze wszech miar słuszną. Byliśmy przecież czytelnikami Biblii, słuchaczami pieśni i litanii, rozumieliśmy zatem, może i nazbyt romantycznie, wielkie pragnienie powrotu Izraela na biblijną ziemię. Ale gdybyśmy czytali też inne książki, tak jak ludzkie życiorysy, przeczytalibyśmy również, że Ziemia Święta nigdy nie była terra nullis, ziemią niczyją. Powrót Żydów oznaczał wypędzenie dotychczasowych mieszkańców tych ziem, czyli Palestyńczyków. Koniec exodusu dla jednych zamieniał się w wygnanie dla drugich. Wydaje się to tak oczywi

Zostało Ci jeszcze 75% artykułu

Kup miesięcznik W drodze 2025, nr 07, a przeczytasz cały numer

Wyczyść
Na styku światów
Marcin Cielecki

urodzony w 1979 r. – polski poeta, eseista, recenzent, pisarz. Autor m.in. zbioru esejów Miasto wewnętrzne, książek poetyckich Ostatnie Królestwo, Czas przycinania winnic....

Produkt dodany do koszyka

Zobacz koszykKontynuuj zakupy

Polecane przez W drodze