Amerykanin Eric Lu wygrał XIX Międzynarodowy Konkurs Pianistyczny im. Fryderyka Chopina. Brzmi to jak informacja w rodzaju: „Iga Świątek triumfuje na Roland Garros” lub „Argentyna mistrzem świata w piłce nożnej”.
A potem dyskusje: W czym był lepszy Lu od Japonki Shiori Kuwahary czy od Chinki Tianyao Lyu, o Polakach nie mówiąc? Bo nie da się tego powiedzieć. To znaczy powiedzieć się da, tylko jak to uargumentować? To jeszcze jeden dowód na to, że wydarzeń artystycznych nie powinno się porównywać ze sportowymi. Tyle że, paradoksalnie, geneza konkursu ma pewien związek ze sportem. Podobno ich twórca prof. Jerzy Żurawlew był pod wrażeniem igrzysk olimpijskich w Paryżu. Odbywały się one w 1924 roku, Polacy wystartowali w nich pierwszy raz pięć lat po odzyskaniu niepodległości. W tym samym roku Władysław Reymont otrzymał Nagrodę Nobla za Chłopów. Żurawlew uznał, że dobrą promocją młodego państwa byłoby też zainteresowanie świata muzyką Chopina. I w 1927 roku odbyły się pierwszy raz „chopinowskie igrzyska olimpijskie”.
Po latach, przy okazji konkursu w 1955 roku, Jarosław Iwaszkiewicz grzmiał, że publiczność w gmachu filharmonii „dosyć często przypominała Halę Mirowską” (tam odbywały się walki bokserskie), a „sportowy charakter Konkursu nie jest zjawiskiem pożądanym”. Nikt się uwagami pisarza nie przejął.
Chodzę na konkursy do filharmonii od 1970 roku. Kibicowałem wówczas dwóm pianistom: słowiańskiemu Amerykaninowi Eugenowi Indjicowi
Zostało Ci jeszcze 75% artykułu
Oceń