Wybrałem się w tym roku na kolejny Rejs ku szczęściu – tym razem w norweskie fiordy. Przyroda zachwycała pięknem, ogromem i dzikością żywiołów, a wszystko w atmosferze skandynawskiego minimalizmu. Wakacje, jak to wakacje – napełniają nową energią i optymizmem. Wracamy wypoczęci i mądrzejsi, zwłaszcza jeśli mamy okazję spojrzeć na siebie i swoje sprawy z dystansu. Jak każdy dobry urlop skończył się jednak za szybko. Nieuchronny moment powrotu – a w codzienności, nie da się ukryć, bywa coraz trudniej. Świat nam się komplikuje. Jest się czym martwić.
Myśląc w tym roku o powrocie, postanowiłem, może trochę na przekór temu, co się wokół dzieje, powiedzieć nam wszystkim: Pesymizm jest grzechem.
Nie chcę nikogo tym stwierdzeniem odwodzić od realizmu, zachęcać do lekceważenia zagrożeń czy – nie daj Boże – uczyć karykaturalnych form huraoptymizmu wbrew wszystkiemu. Słuchając jednak wiadomości z kraju i ze świata, sierpniowych opowieści o polskich rocznicach i sporach, a trochę ich mamy, zauważyłem coś niepokojącego: gdy mówimy „wolność”, natychmiast skupiamy się na tym, co jej zagraża. Gdy mówimy „godność” – natychmiast sięgamy po argumenty obronne. Kiedy słyszymy „motywacja” – odruchowo myślimy o wypaleniu i problemach z nim związanych. A przy słowach „moralność” czy „etyka seksualna” częściej przywołujemy lęki, normy, kary i zakazy niż miłość, dobro, czułość i bliskość.
Dlaczego ta
Zostało Ci jeszcze 75% artykułu
Oceń