Mężczyzna patrzący na most
fot. Amogh Manjunath / Unsplash

Po wiekach umęczenia ciała, kiedy pewne nurty duchowości wolały je ujarzmiać i dręczyć, z szacunkiem i troską staramy się je włączać w modlitwę. Widzimy związek jakości skupienia i wyrażenia naszego serca z odpowiednią postawą i kontaktem z ciałem.

Zacząłem pisać ten tekst we wspomnienie Świętych Aniołów Stróżów. Przypadek? Myślę, że nie, bo mam się zastanowić nad relacją cielesności do duchowości. Jak widzi ten „problem” (w gruncie rzeczy to nie powinien być „problem”, ale jest) chrześcijaństwo i jakie trudności ciągle napotykamy w naszym stosunku do ciała i materii jako chrześcijanie? Cóż wspólnego mają z tym aniołowie, byty niewidzialne, wolne od obciążeń i radości ciała, które nam przypadły w udziale? Aniołowie są posłani, aby nas strzec na drodze wiary. Już sam ten fakt jest zadziwiający. Istoty duchowe wchodzą w interakcję z człowiekiem, który, co tu dużo mówić, jest istotą znacznie bardziej skomplikowaną i trudniejszą „w obsłudze”. W mieszance wybuchowej, którą bywa ludzkie serce, pełne pragnień, myśli, uczuć, pożądań, pociągań, głosów i popędów, aniołowie muszą się bardzo wysilać, by się przebić do ludzkiej świadomości ze swoją „radosną nowiną”. No i nie mają innego kanału komunikacji jak nasza cielesność. Bo i Bóg przemówił do nas w ten sposób. A my, powiedzmy sobie szczerze, nie zawsze wiemy, jak tę subtelną mowę rozpoznać i jej posłuchać. Nierzadko sądzimy, że może dzieje się to poza nami.

Jest i druga rzecz, która w aniołach towarzyszących ludziom w drodze do Boga wzbudza podziw. Chociaż wpatrują się nieustannie w oblicze Ojca Niebieskiego, to jednocześnie nam służą, co jest przedłużeniem ich służby Bogu, która najwyraźniej im nie ciąży. Może dlatego, że Słowo stało się Ciałem, nie aniołem. Paradoks. Części aniołów mogło się to nie spodobać. Niektórzy ojcowie Kościoła uważają, że Lucyfer zbuntował się przeciw Bogu i znienawidził ludzi, gdy się dowiedział, że Syn Boga stanie się Ciałem. Oczywiście to tylko domysły. Księga Mądrości twierdzi, że „śmierć weszła na świat przez zawiść diabła” (Mdr 2,24). Czy ta zawiść dotyczy wcielenia Syna Bożego? Być może. Załóżmy, że „Non serviam” – „Nie będę służył” odnosi się nie tylko do Boga, ale i do służby ludziom. Wielu autorów chrześcijańskich, jak chociażby C.S. Lewis, podąża za tą intuicją. W Listach starego diabła do młodego Krętacz instruuje Piołuna: „Nie możemy nigdy zapominać o tym, co jest najbardziej odpychającym i niewytłumaczalnym rysem Nieprzyjaciela: On rzeczywiście kocha te stworzone przez siebie bezwłose dwunożne istoty i to, co odejmuje jedną ręką, zawsze oddaje im drugą”1. W podobnym pełnym pogardy stylu wypowiada się o człowieku Wielki Inkwizytor z Braci Karamazow Fiodora Dostojewskiego. Kardynał Sewilli niczym diabeł

Zostało Ci jeszcze 85% artykułu

Kup miesięcznik W drodze 2025, nr 11, a przeczytasz cały numer

Wyczyść
Nie jesteśmy aniołami
Dariusz Piórkowski SJ

urodzony w 1976 r. – jezuita, rekolekcjonista i duszpasterz, ukończył filozofię w Krakowie i Boston College oraz teologię w Warszawie. W swoich publikacjach zajmuje się duchowoścą, rozwojem osobistym i Biblią....

Produkt dodany do koszyka

Zobacz koszyk Kontynuuj zakupy

Polecane przez W drodze