Zachowała się tylko jedna czarno-biała fotografia, na której, jak sama mówiła, ma włosy koloru sherry. Miała wtedy szesnaście lat. Nie była zachwycona tym wizerunkiem i później, żeby lepiej wyglądać, kazała sobie domalować koronki i loczki.
Mowa o Emily Dickinson, którą obok Walta Whitmana określa się często mianem najbardziej oryginalnej, a nawet najwybitniejszej poetki amerykańskiej. Za życia ukazało się zaledwie dziesięć jej wierszy, a reszta, czyli jakieś tysiąc siedemset, została odkryta dopiero po śmierci.
Jej twórczość po dziś dzień elektryzuje odbiorców swoją przenikliwością, dojrzałością i trafnym nazywaniem spraw i rzeczy. I między innymi o tym w ósmym odcinku cyklu „Dobrze się wierzy literaturą” rozmawiają prof. Ryszard Koziołek i Roman Bielecki OP.
Dickinson prowadziła pustelnicze życie. Nigdy na dłużej nie wyjechała z rodzinnego miasta Amherst w stanie Massachusetts. Potrafiła nie wychodzić z pokoju nawet wtedy, kiedy przychodzili do niej goście. Rozmawiała z nimi jedynie przez uchylone drzwi. Czy to kreacja, czy rzeczywiście tak było, tego pewnie nie dojdziemy, co nie zmienia faktu, że rzeczywiście w swoim sposobie życia wybrała dobrowolne oddzielenie. Między innymi z tego powodu profesor Koziołek stawia tezę, że jej wiersze silnie nacechowane metafizyką, obok porannej dawki psalmów, powinny być lekturą obowiązkową w każdym seminarium duchownym na świecie.
POSŁUCHAJ: open.spotify.com/episode/6oyPzq7jszPxXHdV2da4E1
POCZYTAJ: wdrodze.pl/article/pustelnica-z-amherst
O serii przeczytasz tutaj: wdrodze.pl/podcast-dobrze-sie-wierzy-literatura
Oceń