Wysypiska i dzieła sztuki

Wysypiska i dzieła sztuki

Oferta specjalna -25%

Hewel. Wszystko jest ulotne oprócz Boga

3 opinie
Wyczyść

Wystawa World Press Photo zawsze budzi emocje i kontrowersje. Podobnie było tym razem – przez media przetoczyła się dyskusja, czy zdjęcie włoskiego fotografa Pietra Masturza, które zwyciężyło w 53. edycji konkursu, rzeczywiście zasługuje na takie wyróżnienie spośród aż 101 960 prac przysłanych przez 5847 fotografów z całego świata.

Fotografia wykonana 24 czerwca pokazuje irańskie kobiety na dachu budynku, podczas protestu przeciw budzącym wątpliwości wynikom wyborów prezydenckich. Inne zdjęcia z tej serii (kategoria ”Ludzie w wiadomościach”) prezentują podobne sceny. Z podpisów dowiadujemy się, że Irańczycy krzyczeli ”Allach akbar!”. Protest miał charakter polityczny, ale wyrażał się w formie wyznania wiary. Aby stać się muzułmaninem, wystarczy trzykrotnie powtórzyć tę formułę, ma więc ona dla islamu szczególne znaczenie jako symbol tej religii i przekaz jej istoty. Pomyślałam, że z placu przed pałacem prezydenckim w Warszawie wcale nie jest tak daleko do dachów Teheranu…

Szybko przeszłam przez pierwszą salę ekspozycji w krakowskim Bunkrze Sztuki. Zwycięskie prace w kategoriach ”Ludzie w wiadomościach”, ”Wydarzenia”, ”Wiadomości” były w tym roku wyjątkowo krwawe. Nie mogłam patrzeć na twarz martwej dziewczynki, wystającą spod gruzów w Gazie (zdjęcie Mohammeda Abeda), ani na relację z ukamienowania mężczyzny w Somalii (autorem jest Farah Abpi Warsameh). Powrócił dylemat, który nieodłącznie towarzyszy fotografii reporterskiej: pokazać krew, śmierć, okrucieństwo – ryzykując, że spowszednieją – czy też nie? W powodzi brutalnych materiałów filmowych, wstrząsających informacji, pojedyncza zakrwawiona twarz nie robi już wrażenia. Zwłaszcza, gdy ocenia się fotografię w kategoriach estetycznych.

Estetyzacja śmierci jest coraz powszechniejsza w kulturze popularnej. W filmach sensacyjnych ludzie nie dzielą się na prawych i łajdaków, ale na tych, którzy pięknie zabijają, i tych, którzy brzydko giną (wzniosła śmierć jest zarezerwowana dla bohatera: zwolnione tempo, zdziwienie na twarzy, oczy wzniesione jak u świętych na obrazach szkoły bolońskiej). Niedawno w modzie dziecięcej i młodzieżowej królował wzór czaszki – np. na różowych trampkach. To oblicze śmierci skarnawalizowanej, oswojonej przez śmiech, klekoczącego kościotrupa na Halloween. Umieszczanie obrazów śmierci w polu rozrywki i sztuki odsuwa ją od realności. Dzięki temu, chociaż media niosą nieprzerwany potok informacji o tragediach, możemy myśleć o katastrofach, wojnach i morderstwach jako o czymś, co przytrafia się tylko innym. Śmierć jako temat sztuki jest ideą do oglądania, nie prawdziwym wydarzeniem.

Przychodzą mi na myśl rzeźby niezwykle kontrowersyjnego czeskiego artysty Dawida Černego – naturalnej wielkości plastikowe ”modele do składania”: rozczłonkowane ciała ”Zgwałconej martwej kobiety”, ”Jezusa Chrystusa”, ”Gwiazdy rocka”, ”Ewy” (wzorowanej na obrazie Albrechta Dürera). Szare, w ramkach, z których można wyłamać poszczególne części. Zestawienie tematu prac z ”zabawkową” formą wywołuje druzgoczący efekt, a przecież to tylko plastik. O zdjęciach prezentowanych w ramach wystawy World Press Photo nie można powiedzieć, że to nieprawda. Jednak można uciec w ocenę estetyczną: ”jaka ładna martwa kobieta”. To napięcie między formą a treścią jest czymś więcej niż dreszczem ekscytacji, jakiego szukamy w sztuce współczesnej. Dotyka głębiej.

Z drugiej strony tworzenie sztuki na kanwie ludzkiej tragedii nie musi być ucieczką od problemu odpowiedzialności. W taki sposób działa dziś sztuka zaangażowana, szczególnie chętnie podejmując tematy wykluczenia społecznego. Do tego nurtu można zaliczyć zdjęcie, które zdobyło drugą nagrodę w kategorii ”Sztuka i rozrywka” (JR, Agence Vu): ujęcie z lotu ptaka pokazuje dachy wagonów kolejowych, na których namalowano zbliżenia kobiecych oczu w ramach projektu ”Kobiety są bohaterkami”. Dachy slumsów na przedmieściach Nairobi w Kenii wyglądają jak patchworkowa chusta skrywająca resztę twarzy niedocenianych bohaterek. Posłania bezdomnych schnące na słupkach na Champs Élysées w Paryżu jak dziwne miejskie chochoły zdobyły pierwszą nagrodę w kategorii ”Wydarzenia współczesne”. Oglądając je, miałam przed oczami film Śmietnisko (Waste Land) Lucy Walker, który opowiada o niezwykłym projekcie Vika Muniza, brazylijskiego artysty, tworzącego portrety z niecodziennych materiałów – nie farb czy kliszy fotograficznej, a substancji i przedmiotów, z którymi jego modele spotykają się najczęściej w swojej pracy. Na największym wysypisku śmieci, w Rio de Janeiro, stworzył portrety catadores – ludzi żyjących z segregacji odpadów – posługując się puszkami, plastikowymi butelkami, kapslami etc. Projekt artystyczny niespodziewanie zmienił życie modeli: kiedy ich portrety trafiły na aukcje w wielkich galeriach sztuki, zaczęli dostrzegać swoją wartość: w wymiarze godności, poprzez wiarę w to, że mogą żyć inaczej niż na wysypisku – i w wymiarze aspiracji ekonomicznych. Z kolei działania artystyczno-społeczne Muniza stały się kanwą dopracowanego estetycznie filmu Walker. Czy sztuka może ”zbawiać”? Czasem tak.

Spośród pozostałych zdjęć wybieram te, które utkwiły mi w pamięci. Portrety dwóch młodych mężczyzn, Christophera (22 lata) i Grahama (24), choć zostały nagrodzone w różnych kategoriach, można postawić obok siebie jako poruszającą ilustrację współczesnego podejścia do ciała. Bohater pierwszego zdjęcia w skupieniu ocenia w owalnym lusterku efekt depilacji klatki piersiowej w salonie piękności. Przystojny i odległy, wygląda jak hollywoodzka wersja Tutanchamona. Mężczyzna z drugiego zdjęcia ma twarz naznaczoną udręką: od 14. roku życia cierpiał na anoreksję – i nadal zmaga się z myślą o chorobie. Pogoń za idealnym ciałem jest jak nachylanie się nad piękną twarzą Narcyza.

W tym kontekście zdziwienie budzi seria fotografii wykonanych przez Craiga Goldinga podczas World Master Games. To odbywające się co cztery lata zawody w wielu dyscyplinach, w których biorą udział sportowcy seniorzy. Trudno uwierzyć, że ponadosiemdziesięcioletni zawodnicy mają dość siły i hartu ducha, żeby bić rekordy w pływaniu, rzucie młotem czy skokach z trampoliny. Ich ciała – pomarszczone, o poplamionej skórze – także są piękne, ale odczytanie tego wymaga większego wysiłku.

Uczucia, które pojawiają się szybko jak błysk flesza i tak samo oślepiają: współczucie dla Japonki wciśniętej twarzą w drzwi tokijskiego metra. Czułość dla samotnej matki z niebezpiecznych przedmieść Detroit, tulącej przed domem nagie dziecko. Rozbawienie na widok pstrokato wystrojonych afrykańskich dandysów. Zachwyt światem trzynastoletniego Adriana chorego na autyzm, dla którego cudami są spływająca po twarzy woda, włos na podłodze, igiełki elektryczności z ekranu telewizora.

Pod powiekami zostają jeszcze zwierzęta: polujący na ryby zimorodek jak żywy klejnot o intensywnych barwach i naturalne kompozycje z gór lodowych, czarnych skał i ciemnobłękitnego morza w Zatoce Coopera. Obraz martwej żyrafy, padłej w czasie suszy, nakłada się na topniejący lodowiec i zamarłą z przerażenia Australijkę patrzącą na zgliszcza swojego domu. Wszystko to dzieje się jednocześnie, na naszej planecie. Dlatego, wracając, zamykam oczy przy fotografiach wojennych. Chcę wierzyć, że na ziemi jałowej można wskrzesić piękno.

Wysypiska i dzieła sztuki
Zofia Marduła

urodzona w 1986 r. – absolwentka socjologii na Uniwersytecie Jagiellońskim, pracuje w Bibliotece Kolegium Filozoficzno-Teologicznego Polskiej Prowincji Dominikanów w Krakowie....

Produkt dodany do koszyka

Zobacz koszyk Kontynuuj zakupy

Polecane przez W drodze