Piłka nożna jest sportem masowym i chętnie pokazywanym. Dla mniej demokratycznych krajów to okazja, by się uwiarygodnić. Są jednak w historii futbolu przykłady na to, że sport służył nie tylko oprawcom, ale i ofiarom.
Radosław Nawrot: Czy jest pan przekonany, że Władimir Putin wie, co robi, organizując mistrzostwa świata w piłce nożnej u siebie? Przecież reprezentacja Rosji zajmuje 66 pozycję w rankingu FIFA i jest tak słaba, że trudno się spodziewać jej sukcesu?
Zbigniew Rokita: Rzeczywiście, w Rosji w znacznie lepszej kondycji są kluby niż reprezentacja. W piłkę klubową inwestuje się coraz większe sumy, sprowadza się zagraniczne gwiazdy, więc łatwiej o sukces. Reprezentacja musi liczyć na siebie. Prognozuje się ostrożnie, że wyjście z grupy będzie sukcesem.
Rosyjskie media mają już z pewnością gotowe wytłumaczenia ewentualnej porażki. Pojawiają się memy przypominające narrację Kremla z czasu, gdy Rosja dokonała aneksji Krymu, a oficjalne kanały informacyjne twierdziły, że to „nie nasi żołnierze”. Że to nie Rosjanie, a takie mundury, jakie oni noszą, można kupić w każdym sklepie z militariami. Może się teraz okaże, że to nie rosyjscy piłkarze przegrają, a jacyś przebierańcy, bo stroje reprezentacji kraju też można kupić w każdym sklepie sportowym.
Rosjanie są nieźli w odwracaniu kota ogonem. Ale tak na serio – po co Putinowi mundial?
Putin na mistrzostwach świata zyska wewnętrznie. Po pierwsze – potrzebuje nacjonalistycznego paliwa, a start Rosji na mundialu go dostarczy. To igrzyska dla obywateli, z którymi Putin na początku swoich rządów zawarł rodzaj niepisanej umowy: wy nie wtrącacie się do polityki i moich poczynań, a ja gwarantuję wam w miarę sensowne warunki życia. Dopóki były pieniądze, dopóty nie trzeba było szukać międzynarodowych wyzwań. W momencie, kiedy się skończyły, Rosja zaangażowała się militarnie w Krym, a potem w Syrię. Igrzyska są po to, by rekompensować ludziom niedostatki życia.
Poza tym nie zapominajmy o tym, że mundial dla Putina i popierających go oligarchów może być też znakomitym łupem finansowym. To okazja do zdefraudowania ogromnych sum pieniędzy i ich przepływu w niekontrolowany sposób.
Bo sportowo nie wygląda to dobrze. Rosja wykluczana jest z kolejnych imprez sportowych za afery dopingowe, a zimowe igrzyska w Soczi w 2014 roku przyniosły jej klęskę w narodowym sporcie, jakim jest hokej. I to jeszcze z kim! Z Finlandią.
Finlandia – rozumiana w Rosji jako była prowincja imperium – upokorzyła wtedy rosyjskich hokeistów, strzelając im trzy bramki, a sama tracąc tylko jedną. Putinowi wyszło jednak z kalkulacji, że może przełknąć porażkę
Zostało Ci jeszcze 85% artykułuWykup dostęp do archiwum
- Dostęp do ponad 7000 artykułów
- Dostęp do wszystkich miesięczników starszych niż 6 miesięcy
- Nielimitowane czytanie na stronie www bez pobierania żadnych plików!
Oceń