Siadam na kanapie. W dłoni smartfon, na stoliku herbata, na kolanach książka. Zaraz się zanurzę w opowieści, chcę tylko najpierw sprawdzić powiadomienia i… Wybudzam się z cyfrowej hipnozy godzinę później, już zbyt rozbita i otumaniona, by czytać. Już na nic nie mam ochoty, choć żadnej potrzeby nie zapełniłam. Co właściwie robiłam? Mój kciuk wędrował po ekranie, a przed oczami migały tytuły i główne tezy artykułów, zdjęcia, komunikaty, reklamy, filmy – nic z tego we mnie nie zostało, nie dowiedziałam się niczego, z nikim nie pogadałam. Gdzie więc byłam? Dosłownie – nigdzie, dosłownie nie byłam. Ponieważ przez tę godzinę – utraconą – poddałam się fragmentaryzacji. Moja uwaga została rozbita, stanowiła obszar ostrej rywalizacji, przeliczanej na sekundy spędzone w tym lub innym serwisie, na tej lub tamtej stronie WWW.
Znów więc pozwoliłam rozmienić się na drobne spryciarzom, którzy stworzyli „ekonomię uwagi”. Raz jeszcze oddałam swoje skupienie w zamian za maleńkie „nagrody” – lajki, emotikony, sygnały zwrotne. Nie ja jedna. Badanie opublikowane przez „Guardian Weekly” dowodzi, że ludzie dotykają ekrany swych smartfonów średnio 2617 razy w ciągu dnia.
W ekonomii uwagi – poj
Zostało Ci jeszcze 75% artykułuWykup dostęp do archiwum
- Dostęp do ponad 7000 artykułów
- Dostęp do wszystkich miesięczników starszych niż 6 miesięcy
- Nielimitowane czytanie na stronie www bez pobierania żadnych plików!
Oceń