Witamy na Dzikim Zachodzie
fot. linh pham / UNSPLASH.COM

Jakkolwiek krytycznie spojrzymy na starszych braci i na ich stosunek do reform soborowych, to jednak trzeba pamiętać, że służyli zakonowi i okazali się mu wierni. Najlepiej jak mogli, odpowiadali na poważne wyzwania swoich czasów.

Mariusz Tabaczek OP: Na starych obrazach w klasztorze w Berkeley można zobaczyć zakonników z XIX wieku – bez habitów, za to z pistoletami i strzelbami.

Mark Padrez OP: Obrazy nie kłamią. Początki naszej prowincji przypominały świat znany z westernów. Dominikanie przybyli na te tereny w 1850 roku, dwa lata po odkryciu złota w Kalifornii. Znaleźli się w samym centrum słynnej „gorączki złota”. Ważnym punktem na mapie stało się wówczas San Francisco, jako najbliżej położony port, z którego można było dalej transportować bezcenny kruszec. Od strony finansowej było to więc Eldorado. Tak się przynajmniej wielu wydawało. Od strony duchowej – wprost przeciwnie. Gdzie bogactwo, tam też zazdrość, zbrodnia i występek. Nie wszystkim się udało. Ludzie, wśród nich często dzieci, lądowali na ulicy – biedni materialnie i duchowo.

„Co za port! Co za miasto! Co za mieszkańcy! Francuzi, Anglicy, Niemcy, Włosi, Meksykanie, Amerykanie, Indianie, Kanadyjczycy, a nawet Chińczycy; biali, czarni, żółci, brązowi, chrześcijanie, poganie, protestanci, ateiści, bandyci, złodzieje, skazańcy, warcholi, mordercy; mało dobra, wiele zła; oto mieszkańcy San Francisco, nowego Babilonu pełnego zbrodni, zamętu i występku” – to fragment listu z 1851 roku.

Do takiego właśnie miasta w 1850 roku przybyło dwóch dominikanów: abp Joseph S. Alemany i o. Francis S. Vilarrasa. Pierwszy miał budować struktury Kościoła lokalnego, obejmującego, bagatela, obszar dwóch Kalifornii, Newady, sporej części Utah i kawałka Arizony. Drugi miał tworzyć struktury zakonu. Pierwsze pokolenie dominikanów było pokoleniem misjonarzy. Przemierzali tereny z San Francisco na północny wschód do Sacramento i na południe, w stronę San Diego – na koniach, osłach, łodziami.

Wiele się od tego czasu zmieniło – nie tylko środki transportu.

I tak, i nie. Wierzę, że duch misyjny jest wciąż obecny wśród braci, którzy nie boją się ryzyka i spotkań z ludźmi na obrzeżach Kościoła. Mamy duszpasterstwo akademickie w Salt Lake City, czyli w stolicy mormonów. Katolicy to w stanie Utah nie więcej niż trzy procent ludności. Podobnie jest w Anchorage na Alasce.

Struktura społeczna niewiele się różni od tej z przytoczonego przed chwilą listu. Mamy wielką wspólnotę latynoską, grupy azjatyckie: Wietnamczyków, Chińczyków, Koreańczyków. S

Zostało Ci jeszcze 85% artykułu

Wykup dostęp do archiwum

  • Dostęp do ponad 7000 artykułów
  • Dostęp do wszystkich miesięczników starszych niż 6 miesięcy
  • Nielimitowane czytanie na stronie www bez pobierania żadnych plików!
Wyczyść

Zaloguj się

Witamy na Dzikim Zachodzie
Mark Padrez OP

urodzony w 1963 r. – amerykański dominikanin, prowincjał prowincji Najświętszego Imienia Jezus na Zachodnim Wybrzeżu Stanów Zjednoczonych (2011-2019), od 2019 roku dyrektor Conference of Major Superiors of Men (...

Witamy na Dzikim Zachodzie
Mariusz Tabaczek OP

urodzony 15 sierpnia 1980 r. w Rzeszowie – polski dominikanin, doktor habilitowany filozofii UKSW w Warszawie, wcześniej uzyskał doktorat z teologii systematycznej i filozoficznej (Ph.D.) na Graduate Theological Union, Berkeley (CA), a wcześniej licencjat kościelny na Uniwer...

Produkt dodany do koszyka

Zobacz koszyk Kontynuuj zakupy

Polecane przez W drodze