Joachim Badeni OP na krużgankach klasztoru dominikanów w Krakowie
fot. Maciej Chanaka OP
Oferta specjalna -25%

List do Galatów

0 opinie
Najniższa cena w ostatnich 30 dniach: 54,90 PLN
Wyczyść

Szczególnie przyciągały mnie homilie, sposób odprawiania mszy świętej przez o. Joachima. Miał w sobie coś z mistyka.

Jesienią 1953 roku władze komunistyczne w ramach programu laicyzacji i walki z Kościołem zlikwidowały duszpasterstwo akademickie przy kościele dominikanów, a duszpasterzowi o. Stanisławowi Dobeckiemu nakazały opuścić Poznań. Było to w tamtych czasach jedyne tego typu duszpasterstwo w Poznaniu, mieście, w którym znajdowało się kilka wyższych uczelni. Zaczynałem wówczas studia polonistyczne na Uniwersytecie Poznańskim.

W jakiś czas potem opiekę duchową nad poznańskimi studentami przejął w kościele Wszystkich Świętych ks. Kazimierz Żarnowiecki. Podczas moich studiów zaglądałem do tego kościoła na mszę świętą w niedzielę i na rekolekcje, ale innych kontaktów z duszpasterstwem nie miałem.

Po „wypadkach poznańskich” – tak władza ludowa eufemistycznie nazywała wielki protest w Poznaniu w czerwcu 1956 roku, który był wstępem do ogólnopolskiego Października 1956 roku – nastąpił w Polsce kres stalinizmu. Z uwięzienia w Komańczy powrócił Prymas Polski, kardynał Stefan Wyszyński. W drodze do Gniezna przejeżdżał przez Inowrocław – utkwiło mi w pamięci na całe życie jego wejście do kościoła św. Mikołaja. Skupiona, blada twarz, promieniująca z postaci jakaś wielka potęga ducha.

W roku 1957 reaktywowało swoją działalność przy naszym kościele w Poznaniu duszpasterstwo akademickie. Wybijały się postaci duszpasterzy: o Joachim Badeni, szef duszpasterstwa, i żywiołowy, pełen inicjatyw o. Tomasz Pawłowski. Zacząłem regularnie chodzić na codzienne „siódemki” – msze święte w kaplicy akademickiej. Szczególnie przyciągały mnie homilie, sposób odprawiania mszy świętej przez o. Joachima. Miał w sobie coś z mistyka. Obydwaj duszpasterze doskonale się uzupełniali. Niezapomniane były duszpasterskie wyprawy w góry i zimowiska w Tatrach. Duszpasterstwo akademickie było miejscem, gdzie narodziło się i dojrzało moje kapłaństwo i zakonne powołanie.

Jesienią 1961 roku o. Joachim wstąpił do kamedułów na Bielanach pod Krakowem, by całkowicie oddać się kontemplacji. Bardzo zaczęło go nam brakować. 23 listopada tegoż roku w kaplicy akademickiej znajdującej się w kościele na piętrze wieczorną konferencję wygłaszał zaproszony z Warszawy ks. Leon Kantorski. Do kaplicy znienacka wkroczyła milicja pod wodzą kapitana Wróbla. Otoczono kościół. Zaczęło się przesłuchiwanie studentów. Była to bezprecedensowa akcja, po której skutecznym dla władz komunistycznych przebiegu miała nastąpić likwidacja wszystkich duszpasterstw akademickich w Polsce. Zdecydowane stanowisko zajął w tej sprawie w liście pasterskim Prymas Polski kardynał Stefan Wyszyński. Pamiętam swój aktywny udział w przygotowaniu artystycznej strony wigilijnego opłatka, podczas którego zabiegi komunistów zostały skutecznie wykpione. Arcybiskup Antoni Baraniak w czasie mszy świętej odprawianej tuż przed spotkaniem opłatkowym ostro napiętnował napaść służb bezpieczeństwa na duszpasterstwo.

Pod koniec lutego 1962 roku o. Michał Mroczkowski, pełniący funkcję zastępcy przeora, poprosił mnie, żebym pojechał do kamedułów do o. Joachima Badeniego i poinformował go o działaniach władz. Była wspaniała zima, mróz, dużo śniegu. Wpuścił mnie na teren pustelni brat Kazimierz. Po otwarciu bramy uderzyła mnie olśniewająca biel fasady kościoła. Brat zaprowadził mnie do rozmównicy i kazał czekać. Po chwili zaskrzypiał śnieg i wszedł o. Bruno Bonifacy Badeni w kamedulskim habicie, z długą rudawą brodą. Zacierał ręce z radości i mówił, że jest szczęśliwy i pozostanie tu na całe życie. Wtedy opowiedziałem mu o akcji władzy komunistycznej w Poznaniu oraz wręczyłem list od o. Michała. Zaproponował, żebym jeszcze został i przenocował. Na drugi dzień służyłem ojcu nowicjuszowi do mszy świętej przy bocznym ołtarzu. Po czym powiedział, że w związku z trudną sytuacją duszpasterstwa w Poznaniu w imię odpowiedzialności musi wrócić. Przyjechał po kilku dniach, 5 marca, wzbudził wielką radość u wszystkich, a potem zgolił wspaniałą kamedulską brodę i pozostał w Poznaniu.

Upłynęły lata, również mojego zaangażowania w powstanie i rozwój miesięcznika i wydawnictwa „W drodze”. W 1995 roku zostałem przeniesiony do klasztoru w Warszawie na Służewie, a od 2002 roku jestem w starym i tętniącym życiem duszpasterskim klasztorze krakowskim. Tu również mieszkał o. Joachim, który nie pracował już duszpastersko, ale zawsze służył ludziom swoim doświadczeniem, podyktował i wydał kilka wspaniałych książek o życiu duchowym. Ostatnia nosi tytuł Prosta modlitwa. Ojciec miał dar fascynowania ludzi Bogiem. Do końca swoich dni był otoczony troskliwością i stałą obecnością swoich młodych współbraci. Codziennie koncelebrował odprawianą przy jego łóżku mszę świętą. W ostatnim dniu swojego życia na ziemi powiedział do przychodzącej do niego pielęgniarki, pani Sylwii: „Już wszystko załatwione. Wieczorem będą zaślubiny”. Odszedł do wieczności 1 marca 2010 roku o godzinie 1.16 w nocy.

Ostatni raz byłem u niego blisko północy. A potem nieprawdopodobnie zmęczony usnąłem. Nie słyszałem dzwonu, śpiewanej przez braci antyfony „Salve Regina”… Około czwartej nad ranem zadzwonił dwukrotnie w mojej celi telefon. Zerwałem się, w słuchawce milczenie. Szybko ubrałem się i poszedłem do o. Joachima. Leżał w pełnym dominikańskim habicie. Jak posąg. Pozostała modlitwa.

Wieczorem będą zaślubiny
Marcin Babraj OP

ur. 21 października 1933 r. w Berezne (pow. Kostopol na Wołyniu, obecnie Ukraina) – zm. 01 lutego 2021 r. w Krakowie) – wł. Andrzej Michał Babraj, polski dominikanin, mgr filologii polskiej UAM, inicjator, jeden z trzech ojców założycieli i pierwszy redaktor naczelny (1973-1...

Produkt dodany do koszyka

Zobacz koszyk Kontynuuj zakupy

Polecane przez W drodze